Kiedy kończy się polityk
Spór pomiędzy premierem i Prezydentem (od jakiegoś czasu coraz wyraźniej przechodzący w prezentację ogólnego niezadowolenia premiera) tak obfituje w, powiedzmy, widowiskowe sytuacje, że wydawałoby się- nic nie jest w stanie specjalnie zaskoczyć czy wzburzyć. Dzisiaj jednak premier się postarał; jak donosi Wirtualna Polska (tutaj), kiedy ustępujący miejsca ministrowi Rostowskiemu Prezydent poprosił Tuska o poinformowanie go, kiedy omawiane będą znów tematy polityczne, spotkał się z ciętą ripostą: "prosić to ty sobie możesz".
Trudno powiedzieć, czy ze strony premiera jest to sposób na budowanie wizerunku; owszem, niewykluczone- być może premier postanowił pokazać, że jest nie tylko cudowny, ale też twardziel- i uznał, że najłatwiej pokazać ten rys posługując się chamstwem. Jeśli tak- obawiam się, że PR-owcy premiera popełnili drobny błąd.
Znacznie bardziej jednak prawdopodobne jest, że Tusk, wyprowadzony z równowagi uporem prezydenta (symptomy zdenerwowania premier zdradza wszak od jakiegoś czasu, sięgając po przedszkolnej klasy środki mające na celu utrudnienie życia Głowie Państwa) po prostu chlapnął powyższą kwestię z tzw. "głębi serca", dawszy się ponieść emocjom.
Istnieją obserwatorzy sceny politycznej dopatrujący się w działaniach polityków pobudek wynikających z ich charakterów. Rzecz jasna, obserwatorzy ci rację mają tylko sporadycznie- polityka to nie skoki narciarskie, w których element psychologiczny jest istotny. W dzisiejszych czasach polityka to starannie reżyserowany spektakl, w którym nie ma miejsca na nieplanowe okazywanie emocji czy poddawanie się chęciom tudzież intuicji. Tworzone na użytek społeczeństwa "profile psychologiczne" polityków są tylko kreacją służącą określonym celom.
Oczywiście zdarzają się sytuacje, kiedy wspomniani wyżej obserwatorzy rację mają. Co poniektórzy politycy nie są w stanie realizować założonego scenariusza, "idą na żywioł". Problem w tym, że w takiej sytuacji szybko przestają być politykami, a w najlepszym razie lądują na politycznym marginesie jak, nie przymierzając, Janusz Korwin-Mikke.
Niewykluczone, że w przypadku premiera mamy do czynienia z początkiem takiego właśnie scenariusza*.
_____________________________________
Jest to prawdopodobne tym bardziej, że w Brukseli obecny jest nie tylko jeden potencjalny kandydat Tuska w elekcji roku 2010. Pośród sporów na linii premier-Prezydent dziwnie ginie** Radosław Sikorski- a to właśnie jego osoba jest w tej chwili dla premiera najbardziej uciążliwa.
**Swoją drogą całkiem interesująca możliwość- prowokowanie przez otoczenie Tuska awantur, by odwrócić uwagę od szefa MSZ... Gra ryzykowna, ale nie pozbawiona sensu (przynajmniej do czasu, kiedy- z uwagi na kompromitowanie się Tuska- pozostawanie w cieniu będzie dla Sikorskiego korzystne).
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 5764 odsłony