Kolacja z esbekiem. Najlepiej umierać w piątek, po południu

Obrazek użytkownika Wiktor Smol
Kraj

 

 

 

Rzeczy tej wagi nie zdarzają się przypadkiem.

 

Co zrobić gdy życie tak rozdało karty, że tylko usiąść i... opowiadać.

Z uwagą czytam teksty, w których jest to „coś”. Błyskawicznie omijam wypociny i „artykuły” naprędce splecione, niczym pierwszy koszyk nieudolnego wikliniarza, z informacji i informacji zamieszczonych w polskiej Wikipedii.

 

W Polsce znajduje się zaledwie kilka miejsc, w których można kupić dosłownie wszystko – nie są to galerie handlowe i pasaże, nie jest to żaden butik na Różyckiego. Owszem kiedyś tutaj na Różyckiego handel kwitł i można było tu kupić prawie wszystko, włącznie z lewymi dokumentami i lipnymi dyplomami uczelni. Tak było kiedyś. Dziś jest inaczej. Kupić wszystko, w jednym miejscu? Owszem. Jednym z takich miejsc jest niepozorna knajpa po przeciwnej stronie warszawskiej Pragi. Tutaj, oprócz możliwości kupna legitymacji prasowej, możesz kupić najcenniejszy z towarów – informację.

 

Knajpa, jak na warszawskie możliwości, nie wzbudza żadnych ochów i achów, ot taki sobie przytulny lokal z panującym półmrokiem. Wszystko dobrze, gustownie dobrane w subtelny sposób.

Elegancki starszy pan w szatni wziął ode mnie płaszcz i grzecznie zapytał czy jestem z kimś tutaj umówiony, odparłem zgodnie z prawdą, że tak. Uśmiechnął się i gestem ręki wskazał wejście do środka. Usiadłem przy stoliku w rogu lokalu. Od kontuaru, za którym poruszała się żwawo uśmiechnięta i pełna gracji dziewczyna, dzieliło mnie oczko wodne z mini wodospadem.

Szum wody i przyjemny zapach unoszący się w powietrzu działał kojąco. Od czasu do czasu zerkałem na drzwi. Zastanawiało mnie, czy człowiek, z którym się umówiłem przyjdzie, czy raczej już czeka na mnie i teraz spokojne obserwuje zza któregoś z weneckich luster. Ale cóż, wszak i taki wariant wchodził w rachubę.

Między kolejnym rzuceniem oka w stronę wejścia, a łykiem kawy pojawił się nagle on, rosły mężczyzna w wieku około 55 lat.

 

- Cześć. Nie czekając na moją odpowiedź usiał naprzeciw mnie. - Mam na imię Marek, jestem byłym oficerem Służby Bezpieczeństwa, ale pewnie już to wiesz, bo inaczej nie byłoby tego spotkania.

 

- Tak, wiem. Czego się napijesz? Pozwolisz, że będę dziś gospodarzem. On w odpowiedzi tylko skinął głową na znak, że się zgadza.

 

Jego twarz miała wyraźne, nieco kostropate, rysy. Oczy osadzone w głębokich oczodołach, niby spokojne, a jednak biła z nich dziwna, ledwo widoczna ruchliwość.

Marek wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki papierosy. Nie pytając mnie o zgodę zapalił i zaciągnął się głęboko. Zaraz widać, że czuł się jak u siebie w domu.

Podniósł dużą szklankę z piwem do ust, ale nie pił tylko zwilżał lekko brzegi warg.

 

- Wiesz, lubię alkohol i papierosy, lubię dobre wystawne życie i kocham dziwki. Ale mam też normalną rodzinę, żonę i dziecko. Ona, Anka, jest dużo młodsza od mnie i to dziecko jest jej, ale kocham tę dziewczynkę jak swoją. Ostatnio nie wiedzie mi się najlepiej. Mam sporo żalu do swoich kolegów za to co mi zrobili, ale o tym może powiem potem. Wiesz, u nas w firmie jedni „chodzili” w biznesie inni w turystyce i sporcie, a jeszcze inni w administracji i polityce. Zaraz po tych zmianach zrobiła się zaczęło się trochę wszystko sypać. Niektórym po prostu zaczęło odpierdalać na widok wielkiej góry prawdziwych pieniędzy i jeszcze większych pieniędzy. Zrobiła się wolna amerykanka. Powiem ci, że wiele lat trwało przywoływanie psów do nogi. No bo jak takim rozwydrzonym skurwielom nagle powiedzieć że mają przystopować i się uciszyć. Był taki jeden, zresztą mój dobry kolega, często nas mylili, tacy podobni byliśmy... Wiesz, on poszedł w biznes, dawał ochronę różnym, cwaniakom i przekrętasom, byłym sekretarzom od tego i tamtego, dyrektorkom, prezesom geesów i innych spółdzielni, których majątki dla nich kupili za bezcen ich krewni i znajomi. Wiesz jak to jest, kiedy człowiek nagle zobaczy wielką kasę – odpierdala takiemu i jest dym. No, to ten mój „brat”, wyobraź sobie, odzyskiwał długi. Rezydował w Poznaniu na ulicy Poznańskiej, nawet pamiętam numer mieszkania w bloku, a na dodatek walnął sobie nazwisko Poznaniak. Czujesz bluesa. Był skuteczny budził postrach i weź takiemu podskocz. To co robił Poznaniak i inni moi kumple zakładający te pierwsze agencje ochrony to nic innego jak czapka niewidka dla przestępczych działań. Dziś się trochę oczyściło i nabrało klasy, ale to dalej te same męty. Z psa skowronka nie zrobisz, nawet gdyś takiego w imadło wsadził.

CDN.

___________________________________________

 

 

Przypominam. Pilnie szukam pracy. Link: http://wiktor-smol.nowyekran.pl/post/52448,szukasz-rzetelnego-wykonawcy

Równie dobrze mogę być: kierowcą, ogrodnikiem lub dziennikarzem.

Brak głosów

Komentarze

  Owszem, jak "kwity" na Wałęsę. Każdy o tym wie, tylko, co z tego wynika?

  Trzeba jednak pisać, bo młodzież uwierzy tylko co widzi, choćby to były tylko litery...

Vote up!
0
Vote down!
0
#228557

Czekam na dalszy ciąg!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

Petronela

#228562

Ukryty komentarz

Komentarz użytkownika wilk na kacapy został oceniony przez społeczność negatywnie. Jeśli chcesz go na chwilę odkryć kliknij mały przycisk z cyferką 2. Odkrywając komentarz działasz na własną odpowiedzialność. Pamiętaj że nie chcieliśmy Ci pokazywać tego komentarza..

hamulcow pozbawieni moralnosc totalne szambo zdegenerowane
bo bezkarne.

Vote up!
0
Vote down!
-2
#228599

Sami przyznają że do normalnego życia, takiego w którym nie ma miejsca na szwindel, kant, skur...syństwo zwyczajnie się nie nadają. Że lustracja powinna być wiele lat temu i powinna była przeorać głęboko wszystkie zakamarki byłego PRLu. Teraz mamy gniazda jadowitych żmij których nie interesuje kto karmi, kto właściciel. Jak nie po ich myśli będą kąsały każdego. Są kotwicą postępu społecznego, cywilizacyjnego i rozwoju wszelkich zdolności narodu. Są ropniem który nigdy nie był leczony i przerodził się w gangrenę. Odcięcie tej gangreny teraz będzie nas drogo kosztowało. Ale to jedyny ratunek. Nie stać nas na inną terapię.

Vote up!
0
Vote down!
0
#228618