Widmo Grupy Wagnera

Obrazek użytkownika Rafał Brzeski
Świat

Według niedawnego sondażu dla dziennika “Rzeczpospolita” ponad połowa Polaków uważa, że wagnerowcy na Białorusi zagrażają bezpieczeństwu Polski. Ich liczbę jedni eksperci szacują na kilka tysięcy. Inni na kilkanaście tysięcy a portal Do Rzeczy nawet na “ponad 30 tysięcy”. Strategiczny doradca sekretarza generalnego NATO do spraw mediów, Oana Longescu, uspokaja wprawdzie “nie widzimy żadnego zagrożenia militarnego”, ale rzecznik komendanta Straży Granicznej, porucznik Anna Michalska, twierdzi, że najemnicy szkolą nielegalnych migrantów do ataków na polską granicę zaś Łukaszenka straszy, że wagnerowcy palą się do “marszu na Warszawę”.

Pewne jest tylko to, że najemnicy Grupy Wagnera stacjonują w pobliżu Polski. Jedno ich obozowisko jest pod Brześciem a drugie w okolicach Grodna. Oba oddalone są od granicy o 20-30 km. Podobno wagnerowcy ćwiczą wspólnie z oddziałami białoruskimi przekazując im doświadczenia zdobyte na Bliskim Wschodzie, w Afryce i na Ukrainie. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy ostrzega jednak, że wagnerowcy są tylko przykrywką dla rosyjskich grup terrorystyczno-dywersyjnych, których personel potajemnie przerzucono do obozowisk Grupy Wagnera i wmieszano w najemników. Według SBU rosyjska spec-grupa GRU szykuje albo grubą prowokację “pod fałszywą flagą”, albo przygotowuje atak terrorystyczny po polskiej stronie granicy. Takich ostrzeżeń nie można lekceważyć nawet jeśli przyjmie się szacunki, że w walkach na Ukrainie oddziały rosyjskiego Specnazu poniosły dotkliwe straty do 90 procent stanu osobowego. Nie można też bezkrytycznie przyjmować za wiarygodne przecieków o wyjazdach wagnerowców z Białorusi. Pojawiły się one w ostatnich dniach w kanale WCzK-OGPU rosyjskiego  komunikatora Telegram.  Pewne ponoć “źródło” poinformowało kanał, że grupy najemników liczące po 500-600 osób wyjeżdżają autobusami z obozowisk do Woroneża, Rostowa i Krasnodaru. Pierwszy etap wycofywania wagnerowców już się skończył, a drugi miał się zacząć w minioną środę.

Pogłoski WCzK-OGPU o wyjeździe najemników należy traktować bardzo ostrożnie, gdyż mogą być kamuflażem dla wspomnianego przez SBU przyjazdu grup terrorystyczno-dywersyjnych GRU. Grupy te to elita Specnazu. Być może oddziały Specnazu zostały rzeczywiście zdziesiątkowane na Ukrainie, ale do walk frontowych GRU nie wysyła grup terrorystyczno-dywersyjnych. Ich zadaniem jest bowiem likwidacja kierownictwa polityczno-wojskowego atakowanego państwa oraz sparaliżowanie aparatu zarządzanie państwem i jego obroną.

W dotychczasowej praktyce operacje raptownej zmiany aparatu władzy przez  grupy dywersyjno-terrorystyczne GRU zawierały kilka stałych elementów. Na kilka miesięcy przed rozpoczęciem operacji  stopniowo wzmacniano siły rezydentury GRU w ambasadzie Kremla w stolicy wytypowanego państwa. Prawie cały personel pomocniczy wymieniano na ludzi ze Specnazu. Każdy kucharz, dozorca, mechanik, kierowca, czy radiooperator był od tego momentu świetnie wyszkolonym żołnierzem Specnazu. Również “żony” nowych pracowników były z elity szturmowej GRU. Podobą wymianę personelu prowadzono w innych placówkach sowieckich/rosyjskich: konsulatach, przedstawicielstwach handlowych, biurach turystycznych, liniach lotniczych, itp. Chodziło o nasycenie żołnierzami Specnazu dzielnicy rządowej i generalnie centrum miasta. W decydującym momencie wsparciem dla nich mieli być “kibice” przybyli na mecz, albo “drużyna sportowa”, albo “delegaci” na jakiś kongres, itp. To, że delegaci mieli garście jak bochny chleba, a kongres był hodowców kanarków nie miało znaczenia. Na stołecznym lotnisku miał też wylądować niezapowiadany samolot Aerofłotu pełen żołnierzy Specnazu. Jeżeli taki lot byłby niemożliwy, to do transportu grupy szturmowej można byłoby wykorzystać samolot rejsowy. Czyści jak łza sabotażyści zeszliby z pokładu wraz z podróżnymi, przeszli odprawę paszportową i czekali w mieście na sygnał. Gdyby operację odwołano to po kilku dniach wróciliby do kraju. Gdyby otrzymali sygnał do działania to odebraliby broń i co jeszcze trzeba w ambasadzie, albo w ustalonej znacznie wcześniej i dobrze zaopatrzonej kryjówce, a potem ruszyli do akcji. Alternatywnie, albo równolegle, mogli w porcie zejść z pokładu cumującego statku wycieczkowego lub frachtowca zaś kierowcy zaparkowanego w centrum rosyjskiego TIRa mogli okazać się wyspecjalizowanymi dywersantami pirotechnikami. Warianty można mnożyć i rozbudowywać w miarę potrzeb. Przed 55 laty koniec “Praskiej Wiosny nastąpił po opanowaniu stołecznego  lotniska przez grupę “turystów” i wylądowaniu samolotów transportowych z sowieckimi spadochroniarzami. Podobnie w 1979 roku w operacji Sztorm-333 komandosi sowieccy z grupy Alfa wylądowali na lotnisku w Kabulu, pojechali do centrum miasta, zaatakowali pałac prezydencki i zastrzelili prezydenta Amina. Zmiana aparatu władzy trwała krótko i została sprawnie zakończona w ciągu kilku godzin. Podobnie zaplanowany reset nie powiódł się w ubiegłym roku w Kijowie i rosyjski blitz zakończył się kompromitującą.porażką.

Powtórzenie podobnego scenariusza w Polsce jest mało prawdopodobne, bowiem sankcje i międzynarodowa izolacja Rosji oraz spowodowana wojną wzmożona czujność polskich służb znacznie ograniczają możliwości skrytego wprowadzenia do Warszawy sporej w końcu liczby ludzi. Natomiast scenariusz przedarcia się terrorystów GRU przez polsko-białoruską granicę nie jest karkołomnym i niewykonalnym wytworem chorej wyobraźni. Wręcz odwrotnie jawi się logiczną układanką opartą na znajomości zasad szkolenia i taktyki Specnazu.

Według informacji Straży Granicznej migranci nie biwakują samopas, lecz są skoszarowani w ośrodkach pod kontrolą służb białoruskich. Bez ich wiedzy i zgody nikt nie może wejść na teren przygraniczny. Migranci są pod polską zaporę graniczną dowożeni, wyposażani w drabiny, siłowniki hydrauliczne oraz inny sprzęt a potem instruowani, jak, kiedy i gdzie mają próbować się przedostać. Na razie nie udaje się im pokonać zapory, ale jeśli pewnego dnia forsowanie się powiedzie, to dyslokacja grupy sabotażowo-dywersyjnej GRU mogłaby się odbyć pod osłoną podwójnego kamuflażu. Pierwsza warstwa to tłum migrantów pchających się przez wyrwę. Druga to wmieszana w tłum dość liczna grupa wagnerowców robiących dużo szumu i zamętu, a między nimi sabotażyści czyści jak łza i na wszelki wypadek zaopatrzeni w doskonale sfałszowane dokumenty. Przy takiej operacji po polskiej stronie warowaliby z pewnością w lasach współpracujący z białoruskimi służbami zmotoryzowani kurierzy, by przewieźć migrantów, do wymarzonych Niemiec. Na dywersantów nie czekałby nikt. Świadomi, że po masowej ucieczce polskie służby natychmiast obstawią i zablokują drogi wybiorą zapewne marsz piechotą. Raczej bieg niż marsz. Nie obciążeni bronią i wyposażeniem w dwie doby będą w Warszawie, gdzie czekać już na nich będą schronienia przygotowane znacznie wcześniej przez agenturę logistyczną. Broń, amunicję, materiały wybuchowe i wszelki potrzebny sprzęt i zaopatrzenie  dostarczy im rezydentura GRU. Skąd je weźmie? Z zapasów dowiezionych wcześniej w poczcie dyplomatycznej albo przemyconych przez granicę. W 2021 roku udaremniono niecałe 1500 prób przemytu broni i amunicji do Polski, w ubiegłym roku było około 8400 takich incydentów.

W drodze lub w trakcie odwrotu po akcji dywersanci-terroryści mogą w razie potrzeby skorzystać z pomocy “strażników”, czyli agentów Specnazu werbowanych przez GRU. Były oficer GRU znany pod literackim pseudonimem Wiktor Suworow,  pytany przeze mnie kiedy zaczęto werbować “strażników” w Polsce odparł ze spokojem, że w 1945 roku. “Strażników” werbowały graniczące z Polską sowieckie okręgi wojskowe, Flota Bałtycka, stacjonująca na polskich ziemiach Północna Grupa Wojsk oraz Centrala GRU w Moskwie. Ilu ich zwerbowano? Trudno powiedzieć. W dyspozycji każdego okręgu wojskowego i każdej grupy wojsk było zapewne około setki “strażników”. W dyspozycji floty około 20,  natomiast w dyspozycji centralnego aparatu GRU było więcej ”strażników” niż we wszystkich okręgach, flotach i grupach razem wziętych. Informacje o nich traktowane były jako tajemnice najwyższej rangi.

Werbowano przede wszystkim dojrzałych mężczyzn, statecznych, nie interesujących się polityką, bez sympatii ani do Rosji, ani do komunizmu, ani do jakiejkolwiek partii politycznej. Wybierano spokojnych, bez licznych znajomych, mieszkających z dala od innych, dobrze jeśli taki agent był inwalidą, gdyż wówczas był zwolniony z poboru do wojska co gwarantowało stabilność jego usług. W zamian za stałe wynagrodzenie, zwrot kosztów oraz spore sumy na utrzymanie domu, gospodarstwa lub warsztatu “strażnik” miał zbudować kryjówkę, trzymać w garażu lub stodole poobijany, ale idealnie sprawny samochód, najlepiej terenowy, być może ze dwa motocykle, stale odnawiany zapas świeżego paliwa oraz zapas konserw i medykamentów wedle dostarczonych mu list. Tylko tyle, żadnych tajemnic. Miał czekać aż przyjdą “goście” i podadzą hasło. Wówczas miał im udostępnić to co zebrał i zapewnić pomoc. Kto przyjdzie nie wiedział. Kiedy przyjdzie, też nie wiedział. Czasem czekał aż do śmierci i nikt nie przyszedł. Dlaczego nie przyszedł, też nie wiedział. Nikt mu też nie powiedział, że odchodząc “goście” poderżną mu gardło, gdyż Specnaz nie zostawia śladów. Czy “strażnicy” z sowieckich czasów nadal w Polsce funkcjonują. Czy werbowani są nowi? Z pewnością tak. W Rosji zmienił się ustrój. W GRU nie zmieniła się nawet nazwa nadana przez Stalina w lutym 1942 roku.

Premiera: ]]>www.tysol.pl]]>

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (15 głosów)

Komentarze

dzisiaj jak podaje Polskie Radio 24

"Błaszczak o sytuacji na granicy: prowokacje Białorusi będą się powtarzały, ale wojsko jest gotowe na wiele scenariuszy"

i dalej:"

Zapytany czy prowokacje ze strony białoruskiej będą się powtarzały i nasilały odpowiedział, że nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Zaznaczył, że MON stale monitoruje sytuację i robi wszystko, by wzmacniać bezpieczeństwo Polaków. - Przesuwanie jednostek wojskowych na wschód, wzmacnianie linii obronnej i zwiększenie liczby żołnierzy, to działania, które chronią naszych obywateli - podkreślił szef MON. Dodał, że wojsko jest przygotowane na wiele różnych scenariuszy i będzie reagowało adekwatnie do zagrożenia. - Oczywiście musimy oceniać sytuację na chłodno, odstraszanie w pierwszej kolejności - wskazał."https://polskieradio24.pl/

dzięki Bogu  nie rządzi nami

(raz jeszcze powiem)tusku ani żaden mu podobny

czekają nas trudne dni i jeszcze te smutne sierpniowo wrześniowe rocznice, ale nasze granice są na szczęście pod Opieką Naszego Polskiego Wojska.

i jeszcze ta Opieka z Nieba   Opieka M.B Kodenskiej, Królowej Podlasia

13 15 sierpnia Podlasie będzie obchodzić wielką uroczystość 

pozdr

Vote up!
6
Vote down!
0

gość z drogi

#1653719

Długo mieszkałem w Koszalinie, w regionie bardzo licznych miejsc stacjonowania sowieckich jednostek wojskowych. Z tego względu ukrytych "ruskich" mogło być tu relatywnie więcej niż w innych częściach kraju. Osobiście znałem (i miałem dość bliskie kontakty) z czterema takimi postaciami, zresztą sympatycznymi. 
1. Nowy kierowca (ochroniarz?) pierwszego sekretarza KW PZPR. Był świeżym repatriantem ze wschodnich terenów dawnej Polski, stąd silny akcent i trudności w wysławianiui się. Miał polskie nazwisko, żona (nowa) zatrudniona jako wicedyrektor w pewnej instytucji kultury.
2. Dyrektor koszalińskiego Bumaru. Słabo mówiący po polsku. Żona i córka o rosyjskich imionach. Córka po maturze pojechała na studia do Moskwy. Nie wróciła do Koszalina - podjeła pracę w jakiejś radzie nadrzorczej w Warszawie. Nazwisko na "icz")
3. Taksówkarz o rosyjskim nazwisku, który był wykorzystywany do transportu ekip na imprezy artystyczne w obrębie województwa. Posiadacz rosyjskiego paszportu konsularnego. Często dawał zastępstwo, bo regularnie jeżdził na przemian do Berlina Zachodniego i Bułgarii. Po 1989 roku okazał się największym koszalińskim biznesmenem.
4. Długoletni dyrektor instytucji mającej wzgląd w całą produkcję rolną województwa.
To byli tylko ludzie których znałem. Ilu innych działało?

.

Vote up!
7
Vote down!
0

Leopold

#1653741

Duża część z dywersantów jest zidentyfikowana. Tylko chodzi o nie wywoływanie paniki i Sztucznie stworzonej nienawiści do Polaków.

Musiało by dojść do masowych aresztowań. Lub zaginięć...

Jeśli ktokolwiek śledzi ruch Ukraińców(dyskretnie), może wyłapać tych którzy uciekają od grup mogących zidentyfikować kogoś spoza miejscowości z której jest dana grupa. Czyli dyskretna kontrola.

Sami na pewno tego nie damy rady zrobić. Jednak są Służby mające ogromne doświadczenie w takich zleceniach. I być może już mamy tamtych prawie na talerzu, by schwytać ich kontakty.

Lecz Prawie niestety nie oznacza na pewno.

 

Vote up!
8
Vote down!
0

brian

#1653742

Vote up!
3
Vote down!
0
#1653763

Vote up!
1
Vote down!
0

Prezydent Zbigniew Ziobro 2025
Howgh

#1653773

 Ciekawe co im wlepią mocodawcy gdy całość pójdzie się "wlepiać" na całego.

 A Konfi...ekhm, Konfederacja powie: noo, dobra, mamy razem to wasze 42 procent.

 Żegnaj Gienia, świat się zmienia.

 Sojusz? Co wy tam towarzysze zboczeńcy bredzicie? Miał być techniczny, od początku.

 Techniczny, na pewno nie ze zbokami i lewakami. Wynocha, jak co do czego macie to swoje ZSL     pierwsze do żłoba. PiS jeszcze jakoś zniesiemy a wy idźcie i się od nas odszczepcie.

Vote up!
2
Vote down!
0

brian

#1653797