Miłość ojczyzny a chory nacjonalizm czyli o tym jak naród ukraiński stoczył się aż do dna ludobójstwa

Obrazek użytkownika Sławomir Tomasz Roch
Świat

Oto niezwykle wartościowy fragment pracy pt.: „Problem ukraiński” napisany z myślą o duchowieństwie i świeckiej inteligencji narodu ukraińskiego przez bł. męczennika Grzegorza Chomyszyna, biskupa stanisławowskiego. Tłumaczenie z oryginału ukraińskiego zamieszczone z upoważnieniem autora, w XXIX i XXX tomie (marzec i kwiecień-maj 1933) miesięcznika „Nasza Przyszłość”. Warszawa – 1933. Pierwsza część opublikowana w języku polskim na ukraińsko – polskim portalu PoloNews, ciąg dalszy nastąpi oraz na stronie ks. Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego.

Ten wielce zasłużony kapłan dla Ormian, Kresowian, krakowskiej Solidarności i naturalnie dla dzieci z domów opieki im. Św. Brata Alberta zaznaczył: „Pisałem kilkakrotnie o wybuchu fali nienawiści banderowców do ks. Ihora Pełechatego oraz ks. biskupa Mariana Buczka i prof. Włodzimierza Osadczy (KUL) z powodu opublikowania rozważań błogosławionego biskupa greckokatolickiego Grzegorza Chomyszyna (1867 – 1945), krytykującego tak nacjonalizm ukraiński, jak i działalność greckokatolickiego arcybiskupa Andrzeja Szeptyckiego ze Lwowa.”.

            A zatem poniżej: „Problem Ukraiński” :

           

Wstęp.

„W 66-ym roku mego życia, na progu starości, po długim i bardzo gorzkim doświadczeniu, opartem na kilkudziesięcioletniej pracy wśród mego narodu, poczuwam się do obowiązku przed Bogiem i sumieniem moim podać do publicznej wiadomości, a w szczególności warstwie przewodniej mojego narodu, wynik tego, co przemyślałem, nie w ciągu jednego dnia, miesiąca lub roku, ale przez lat dziesiątki. Mam za sobą prawie 40 lat kapłaństwa, z czego blisko już 30 lat obserwacji i pracy biskupiej. Dlatego też uważam, że wywołam zastanowienie przynajmniej u jednostek myślących i dobrej woli, kiedy wyłuszczę im otwarcie wynik moich wrażeń i swego doświadczenia, nabytego w ciągu tylu lat mego życia.

 

Wiem, że niejedna z wypowiedzianych w piśmie tym myśli wywoła zdumienie, podrażnienie, a nawet oburzenie. Mam jednak w Bogu nadzieję, że myśli moje przyjmą się przecież kiedyś i ze nastąpi czas, gdy ogół naszej inteligencji zdumiewać się będzie, mówiąc: „Jak można było kiedyś pisać, a nawet argumentować tego rodzaju samozrozumiałe [oczywiste] rzeczy!” Jeżeli takie będzie zdanie ogółu o mojej pracy, będzie to dowodem uzdrowienia mojego chorego narodu. Dlatego niczego tak gorąco nie pragnę dla niniejszej pracy, jak tego, ażeby stała się ona samozrozumiałą i przestała budzić jakiekolwiek zdziwienie. Z tym pragnieniem oddaję pismo to pod rozwagę trzeźwo myślącej części duchownej i świeckiej inteligencji narodu ukraińskiego.

 

Część I.

O DESRTUKTYWNYM DZIAŁANIU MYLNIE POJĘTEGO NACJONALIZMU.

 

Nacjonalizm pozytywny jako cnota.

 

Naród swój kochać nakazuje nam prawo przyrodzone. Gdy miłość ta pochodzi z wiary nadprzyrodzonej i miłości Boga, wtenczas jest ona cnotą i to cnotą nadprzyrodzoną, która ma swoje zasługi nadprzyrodzone, podobnie, jak każda inna cnota nadprzyrodzona. W ten sposób miłować naród swój, znaczy miłować dlatego, że tak nakazuje Bóg, że w tem jest wola Boża, że w tem jest upodobanie Boże, a w końcu, że przez tę miłość zaznacza się i wykonuje miłość Boga. W ten sposób miłować naród swój, znaczy miłować go według zasad i wskazówek nadprzyrodzonej wiary objawionej, kochać tak, jak tego wymaga wola Boża. W ten sposób zrozumiana miłość narodu swego – jak każda inna cnota, której nie wykonuje się bez ofiar i trudu – wymaga cierpienia, cierpliwości, wytrwałości i samozaparcia się. Taka miłość nie zraża się przeciwnościami, doznaną krzywdą i niewdzięcznością, nie szuka wyłącznie własnego zadowolenia, nie oczekuje uznania od ludzi, nie ma na oku korzyści własnej, słowem: nie jest samolubna. Głównym bowiem motywem takiej miłości – jest miłość do Boga, to też całe swoje zadowolenie znajduje ona w Bogu.

 

Destruktywny nacjonalizm przyczyną zniszczenia.

 

Prawdziwej, świętej i szlachetnej miłości swego narodu przeciwstawia się nacjonalizm, wymysł czasów ostatnich, który uważa naród za najwyższego suwerena, detronizuje absolutny autorytet Boga, przeczy niezłomnym zasadom objawionej wiary nadprzyrodzonej, stawiając w ich miejsce swoje, przez ludzi wymyślone, mylne hasła, uważa je za dogmaty i niszczy nie tylko miłość Boga, ale i bliźnich; bo wprowadza gorączkę szowinizmu i nienawiści w stosunku do tych wszystkich, którzy nie podporządkowują się temu nacjonalizmowi.

 

Nacjonalizm ten należy uważać za największą aberrację umysłu ludzkiego, za coś gorszego od pogaństwa. Jest on najstraszniejszą nowoczesną herezją.

 

W porównaniu do Boga żaden naród nie może być najwyższym suwerenem, bo każdy naród, chociażby najpotężniejszy i najsilniejszy – jest wobec Boga siłą znikomą, jest czymś mniejszym, aniżeli kropla wody wobec oceanu. Ale nie tylko pojedynczy naród, ale i wszystkie narody ziemi, razem wzięte, są wobec Boga niczem, jak gdyby nie istniały, jak mówi prorok Izajasz (40, 17): „Wszyscy narodowie jakoby nie byli, tak są przed nim; a jako nic i próżność poczytani są jemu”. Człowiek bowiem, bez względu na to, czy pojedynczo, czy też jako masa zbiorowa, jest tylko stworzeniem, które zawdzięcza swoje istnienie wszechpotędze Boskiej i dlatego sam dla siebie jest bezsilne i we wszystkim zawisłe od Boga.

 

Oprócz tego człowiek – pojedynczy lub też jako masa zbiorowa t. zn. naród – podlega różnego rodzaju ułomnościom i zaciemnieniu duchownemu, może łatwo błądzić, a zbłądziwszy z drogi prawej, może stworzyć sobie zasady niezgodne, a nawet całkiem sprzeczne z niezłomnymi zasadami wiary objawionej i etyki, co w konsekwencji doprowadza do zła moralnego i upadku. Wtenczas bowiem wytwarza się chaos, zamieszanie i anarchia myśli i haseł, które później powodują w praktyce chorobliwy stan, w ostatecznej zaś konsekwencji śmierć duchową narodu.

 

W narodzie ogarniętym gorączką szowinizmu, z upadkiem autorytetu Bożego upada również wszelki prawdziwy, prawny i sprawiedliwy autorytet ludzki, bez którego nie mogą istnieć wspólne, solidne i pozytywne dążenia moralne, mogące być uwieńczone trwałymi korzystnymi wartościami. Natomiast występuje zgniły rozkład, nerwowa gorączka, która trawi i zabija wszelką żywotną siłę organizmu narodowego.

 

W narodzie, trawionym taką gorączką i zaślepionym szowinizmem, nacjonalizm jest najważniejszym i jedynym patentem na na autorytet — „świętości narodowe” zastępują wszelką pozytywną moralność, a zbankrutowanych demagogów uważa się nieraz za „narodowych bohaterów i męczenników”. W takim narodzie, jak grzyby po deszczu, rosną wszelkie uzurpatorskie autorytety, które, idąc po linii najmniejszego oporu, schlebiają szkodliwym i zgubnym instynktom, podniecają gorączkę nacjonalizmu, biorą władzę i ster w swoje ręce i prowadzą naród w przepaść. Wśród takich okoliczności każdy demagog staje się autorytetem. Im bardziej gra na najniższych instynktach mas, tym większy ma wpływ i znaczenie. Wówczas powstają w narodzie różne partie z dziwnymi „zasadami”, albo też bez nich, które nawzajem bez litości się zwalczają. Tego rodzaju partie powstają bardzo łatwo, bo każdy zdolniejszy, albo bardziej wpływowy demagog, zdobywszy w oczach jakiejkolwiek grupy autorytet, natychmiast tworzy własną partię. Każdy z tych demagogów uważa siebie za „jedynego zbawiciela narodu”, bo naród, to „on”. Gdy jednak coś nie idzie po jego linii, wtenczas niech raczej ginie naród, aniżeli miałby ucierpieć jego autorytet. Wtedy demagog taki plwa nawet na cały naród, szuka żeru gdzie indziej, a nawet staje się renegatem, wysługuje się perfidnie u obcych ze szkodą własnego narodu.

 

Cała jednak ta demagogia, cała ta anarchia, wszystkie te autorytety, wszystkie te partie, chociaż siebie wzajemnie i bezwzględnie zwalczają, to przecież w jednym są zgodne, a mianowicie w zaprzeczaniu autorytetu Bożego, w podkopywaniu i niszczeniu wszelkiej moralności i religii.

 

Jednym słowem, nacjonalizm na podłożu liberalizmu religijnego, a raczej ateizmu, stanąwszy na zasadzie hasła „naród ponad wszystko”, początkowo chce używać prawdziwej religii dla swych własnych celów, a gdy mu się to nie udaje, wysuwa, albo też wspomaga różne sekciarskie, rozkładowe surogaty przeciw prawdziwej religii, operując z zamiłowaniem hasłami racjonalistycznymi w dziedzinie religii i w końcu z reguły podnosi otwarty bunt przeciw Bogu, niszcząc wszelkie Boskie instytucje i ich wpływ.

 

Bunt ów przeciw autorytetowi Bożemu nie zawsze musi być otwarty i jawny, niszczenie Królestwa Bożego nie zawsze musi być świadome i planowo obliczone, nie mniej jednak wykonuje się je w praktyce. Dlatego nawet wierzący chrześcijanin, nawet kapłan, a co więcej, nawet zakonnik, oszołomiony zatrutą atmosferą mylnie pojętego patriotyzmu i szowinizmu narodowego, może w praktyce wyrządzić sprawom Bożym większe szkody, aniżeli jawny i otwarty liberał, albo ateista. Wystarczy wyjść z mylnego założenia o patriotyzmie i nacjonalizmie, ażeby w dalszej konsekwencji dać się uwieść zwodniczym hasłom, zejść na manowce i zwalczać sprawy Boże, nie zaprzeczając nawet zasadom wiary i moralności, które, rozumie się, zajmują w duszy takiego człowieka miejsce podrzędne, a za to pierwszym miejscu dominuje efemeryda nacjonalizmu. Wszystko to tym łatwiej mu przechodzi, ze kochać naród swój nie tylko nie jest złem, ale przeciwnie, jest to piękna zaleta, a nawet cnota. I tu kryje się główne niebezpieczeństwo nacjonalizmu. Wystarczy bowiem nieznacznie tylko odchylić się od wiary nadprzyrodzonej, od pozytywnej etyki, albo też przez jakiś czas o nich nie myśleć i na nie nie zważać, a już duszą owładnie fantom nacjonalizmu, który nęci, schlebia egoizmowi, obiecuje wpływy, rozgłos, łatwe zdobycie popularności i sławy. Wystarczy bowiem mieć tylko silne gardło i obrotny język, wystarczy masom schlebiać i potakiwać, wystarczy obiecywać im złote góry i raj na ziemi – a oto gotowy patent na wielkiego działacza-patriotę, na zbawcę i bohatera narodu, nawet na męczennika narodowego. [...]”.

 

Cały wpis dostępny na stronie: ]]>http://isakowicz.pl/problem-ukrainski-bl-bp-grzegorz-chomyszyn/]]>

 

Ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski dodał także: „Tekst udostępniony dzięki życzliwości pani dr Lucyny Kulińskiej. Dziękuję panu Wiesławowi Tokarczukowi za pomoc w tej sprawie.”.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.4 (7 głosów)

Komentarze

Polecam lekturze znakomity artykuł Pani Ewy Siemaszko z Warszawy, opublikowany 8 grudnia 2016 w Naszym Dzienniku. A zatem:  

„Jednym z wielu symptomów postępującego powrotu do pełnej aktywności integralnego nacjonalizmu ukraińskiego jest reakcja na Ukrainie na publikację wspomnień Grzegorza Chomyszyna (1867-1945) „Dwa królestwa”, greckokatolickiego biskupa diecezji stanisławowskiej na Ukrainie w latach 1904-1945, męczennika – zadręczonego na śmierć przez NKWD.

W 2001 r. św. Jan Paweł II wyniósł biskupa do godności błogosławionego. Jest to zaledwie jedna część, ostatnia ocalała z pięciu spisanych przez biskupa, powstała podczas wojny, w której analizuje on sytuację wewnętrzną Cerkwi od początku lat 20. Dzięki Opatrzności Bożej zapiski zostały wyciągnięte ze stosu papierów biskupich palonych przez NKWD i przechowane aż do dzisiaj. Wspomnienia w języku ukraińskim zredagowali i wydali greckokatolicki ks. Ihor Pełechatyj, od 26 lat redaktor czasopisma „Nowa Zaria”, założonego przez ks. bp. Chomyszyna, oraz prof. dr hab. Włodzimierz Osadczy z Centrum Ucrainicum KUL. Promocja książki we Lwowie we wrześniu br. w Kurii rzymskokatolickiej została zakłócona przez grupę agresywnych osobników ubranych manifestacyjnie w koszule z ukraińskimi haftami, którzy przerywali tok spotkania, wykrzykiwali groźnie „hańba” i obrzucali obelgami autora „Słowa wstępnego” do książki, emerytowanego biskupa rzymskokatolickiej diecezji charkowsko-zaporoskiej ks. bp. Mariana Buczka.

Mocno wzburzona hierarchia Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej spowodowała wycofanie książki z bibliotek kościelnych i świeckich, ks. Pełechatyj został odwołany z funkcji redaktora pisma „Nowa Zaria” i urzędu dyrektora wydawnictwa diecezjalnego, posypały się oskarżenia i ataki, w czym prym wiedzie ks. dr Wołodymyr Wyjtyszyn, metropolita iwanofrankowski (stanisławowski), który doktorat uzyskał na KUL. W wątpliwość podawana jest autentyczność wspomnień (choć można dotrzeć do oryginału złożonego w archiwum czasopisma „Nasza Przeszłość” w Krakowie), sugerowany jest udział w wydaniu służb specjalnych państw obcych itp. Wedle krążących wieści wspomnienia błogosławionego są palone, a życie ks. Pełechatego zagrożone.

Jakie są powody histerycznej reakcji środowisk nacjonalistycznych i represji Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej (UCG) wobec ks. Pełechatego? Na pierwsze miejsce wysuwa się negatywna ocena nacjonalizmu ukraińskiego zawarta we wspomnieniach błogosławionego ks. bp. Chomyszyna, wyrażona m.in. w następujących słowach: „Ta herezja nacjonalizmu opętała także nasz naród i stała się prawie bałwochwalstwem. ’Naród ponad wszystko’, łaskę robimy Bogu, gdy postawimy imię Boże na drugim miejscu: ’Naród i Bóg’. Postawiliśmy prawdę naszą ponad prawdę Bożą, czyli jak mówi Paweł Apostoł: ’Zamieniliśmy prawdę na kłamstwo’ (Rz 1,25). Liczy się dla nas sumienie narodowe. W imię tegoż sumienia proklamuje się zasada, że wszystkie środki, nawet nieetyczne, są dozwolone, gdy chodzi o dobro narodu i budowę państwa. Kościół ma służyć polityce, wiara i religia ma stanąć do jej usług. Kto myśli inaczej, kto się temu sprzeciwia, uchodzi za wroga narodu”. Są to stwierdzenia uderzające nie tylko w istotę nacjonalizmu ukraińskiego reprezentowaną i zbrodniczo zrealizowaną przez OUN i UPA w popełnionym w latach 40. XX wieku ludobójstwie Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej (formacje te są obecnie gloryfikowane przez państwo ukraińskie), ale i wskazujące na niezgodność postępowania części obecnego duchowieństwa greckokatolickiego z zasadami wiary. [...]

Drugi powód „walki” ze wspomnieniami błogosławionego to krytyczne uwagi wobec niektórych poczynań metropolity Kościoła greckokatolickiego ks. abp. Andreja Szeptyckiego (1865-1944). Część z nich dotyczy innej wizji Kościoła greckokatolickiego. [...]

Charakterystyka nacjonalizmu ukraińskiego sporządzona przez biskupa stanisławowskiego w latach 30. i wynikające z niej przewidywania demoralizacji społeczeństwa ukraińskiego, które doprowadziło do zbrodni ludobójstwa, to nieszczęście przeczuwane już w czasie pisania „Problemu ukraińskiego”. To wówczas błogosławiony z przerażeniem zauważył: „Ale nie tylko duchem pogańskim począł zionąć nasz ukraiński nacjonalizm. Co gorsza, na tle nacjonalizmu ukraińskiego zjawiły się oznaki pewnego rodzaju satanizmu”. 10 lat później, podczas zbrodniczej depolonizacji dokonywanej przez OUN i UPA, satanistyczne akty były liczne i głośne, jak np. święcenie narzędzi zbrodni, różne czynności rytualne poprzedzające mordy, radość mordowania i niszczenia, bezczeszczenie świątyń, grobów i zwłok ludzkich.

Błogosławiony ks. bp Chomyszyn był gorącym ukraińskim patriotą, czego nie są zdolni dostrzec i zrozumieć współcześni nacjonaliści ukraińscy, tak jak ich poprzednicy z czasów biskupa, i niestety część duchowieństwa greckokatolickiego. Krytycznie odnosił się do polityki państwa polskiego w stosunku do Ukraińców, ale drogę do niepodległości wytyczoną przez OUN uważał za zgubną. Stał na stanowisku, że niepodległe państwo potrzebuje ładu moralnego wynikającego z wartości chrześcijańskich, bez którego nie jest możliwa pomyślność obywateli.” .

Cały tekst na stronie: http://naszdziennik.pl/mysl/171993,niechciany-ukrainski-prorok.html

 

Vote up!
1
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1527535