Cholerne szczęście Kieżuna
Takich jak on było niewielu. Przez okres wojennego września, a następnie okupację i co najważniejsze, przez Powstanie Warszawskie, przeszedł jak burza. Z najgorszych opresji udawało mu się wywijać, a w chwilach całkowitego zagrożenia życia, szczęśliwa gwiazda filuternie mrugała do chłopaka, wskazując mu kierunek działania. Zawsze właściwy.
Wśród żołnierzy utarło się przekonanie, że warto trzymać się „Wypada”, bo jemu się nic nie staje, co dawało szanse przeżycia również towarzyszom powstańczych zmagań.
Rany, których doświadczył, okazywały się na tyle błahe, że nie zagrażały życiu, chociaż wszędzie wokół trup słał się gęsto.
Tak było aż do końca, do czasu opuszczenia Warszawy. Zdawało się już, że szczęśliwa passa utrzyma się na dłużej, ale niestety. Przez gorliwych współpracowników sowieckich służb, ludzie tacy jak Kieżun nie mieli szans na spokojne życie w nowej, powojennej rzeczywistości. Ustrzec się przed rodzimymi zdrajcami było rzeczą niebywale trudną, a nawet niemożliwą.
Nowe władze z zaciekłością tępiły przejawy jakiejkolwiek niezależności a głosząc hasła o demokracji i swobodach obywatelskich, równocześnie trzebiły społeczeństwo likwidując, co bardziej niepokorne wobec propagandy, jednostki.
Do takich osób należał Witold Kieżun. Inteligentny, szeroko ustosunkowany, wszechstronnie wykształcony, skoligacony z wieloma wpływowymi ludźmi, a nade wszystko, otoczony nimbem zasłużonej legendy, stał się zagrożeniem dla ugruntowującej się nowej rzeczywistości. To nie tacy ludzie jak Kieżun mieli stać się podwalinami socjalistycznego społeczeństwa. Jego świat miał się skończyć raz na zawsze.
Kiedy nagle, wprost z krakowskiej ulicy, trafił do enkawudowskiego aresztu, nie miał pojęcia, że sowieckie służby działały precyzyjnie, a jego tożsamość od dawno była już rozpoznana i oceniona.
Jako zasłużony uczestnik PW i czynny akowiec, był skazany na zagładę. Na nic zdały się próby wybronienia się, tak doskonale opanowane przez lata konspiracji. Sowieci byli nieugięci i pewni swego. Dobrze poinformowani i świadomi znaczenia pojmanego oficera.
Celem represji było pozyskanie kolejnego tajnego współpracownika, za pośrednictwem którego, planowano skuteczniej zwalczać siły reakcyjne polskiego podziemia .
Witold Kieżun nie uległ. W efekcie, wraz z innymi, podobnymi do siebie ludźmi, zapędzony został do składu towarowego, który powlókł się na najdalsze rubieże Sowieckiego Sojuza. Podzielił los tych spośród Polaków, którzy otwarcie stawali na drodze rozlewającej się fali bolszewizmu.
Gehenna, jaką przeszedł Witold Kieżun, nie różni się zbytnio od znanych powszechnie, najtragiczniejszych losów innych zesłańców. Można tylko powiedzieć, że cudem przeżył ten koszmar. Był moment, kiedy uznany za trupa spoczął na pryzmie innych nieboszczyków. Tylko przypadek sprawił, że nie rzucono go wraz z nimi do wspólnej mogiły na pustynnym ustroniu. Kiedy myślał o odebraniu sobie życia, a jedyną obawą była ta, czy zdoła uczynić to samodzielnie, bo choroba i wycieńczenie odebrały mu władzę w członkach, zdarzyło się coś nieprawdopodobnego.
Był 1 sierpnia! Wspomnienie rocznicy sprawiło, że zebrał się w sobie i zapragnął przeżyć! Za wszelką cenę. Dla tamtych, którzy polegli. Dla Sprawy! Nie dać się Ruskim, tak, jak nie dał się wtedy Szkopom!
I przeżył! Czepiając się kijów uczył się na nowo chodzić, a determinacja sprawiła, że z dnia na dzień nabierał siły i przekonania, że się uda.
W Polsce czekała na niego matka. Kiedy jeden z uwolnionych przez Sowietów zesłaniec odwiedził nieszczęsną, by zakomunikować jej, iż syn zmarł , złamany ciężką chorobą i nieludzkimi warunkami, ona nie uwierzyła. Wolała zaufać snom, a te, dawały nadzieję.
Wkrótce Witold Kieżun wrócił do kraju. Szczęśliwa gwiazda znów sobie o nim przypomniała. Stare znajomości, często przypadkowe i na pozór bez znaczenia, po latach zaowocowały falą sprzyjających okoliczności. Potem wyjechał za granicę, zrobił karierę, a kiedy Polska wyrwała się z radzieckich okowów, wrócił do ojczyzny.
Żyjąc poza granicami, zawsze bacznie przyglądał się wszystkiemu, co działo się w kraju. Obracając się w kręgach osób wpływowych i liczących się w świecie polityki zagranicznej ,nabierał obiektywnego stosunku do przemian zachodzących w Polsce.
Teraz, bogaty w doświadczenia i świadomy politycznych realiów transformacji, nie pozostał bierny, dzieląc się swoją wiedzą z rodakami w kraju.
Jego książki i prelekcje wywołały niemałe zamieszanie w polskim świecie polityki. Profesor bez ogródek wskazywał błędy i patologie okresu przemian, a nieudolnych transformatorów nazywał po nazwisku.
Osoba profesora Kieżuna, poprzez legendę powstańczą, która na nowo zajaśniała wraz ze wzrastającym z roku na rok hołdzie oddawanym bohaterom tego zrywu, rozbłysła popularnością. Bohaterski porucznik „Wypad” uśmiechał się szeroko z okładek najpoczytniejszych czasopism.
Wizerunek dzielnego, sympatycznego i przystojnego, Powstańca, stanowił opokę, na której budował się autorytet profesora Witolda Kieżuna.
Kiedy już zdawać się mogło, że nic nie przesłoni jasnego blasku chwały i popularności, nagle, niczym niezapowiedziany atak artylerii najcięższego kalibru, w ten żywy pomnik, ideał – Ikonę Powstania Warszawskiego, sypnął grad pocisków.
Człowiek, który pogardzał zdrajcami, a godność cenił sobie nadzwyczaj wysoko, sam okrzyczany został konfidentem!
I tylko jedno pytanie nasuwa się natrętnie: kiedy i gdzie? Bo przecież nie w Krakowie, gdzie NKWD złamać go nie mogło i bezradnie zemściło się posyłając krnąbrnego młodzieńca na pewną śmierć na nieludzkiej ziemi?
A może tam, na tych zapluskwionych deskach w pustynnym baraku? Nonsens. Inaczej traktuje się konfidentów. On, przecież, omal nie umarł!
Wrócił dzięki ludziom, którzy wstawili się za nim. Wyżebrała to u nich matka „Wypada”. Byli wpływowi i wpisani w socjalistyczne układy. Witold Kieżun nie ukrywał tego faktu nigdy. Można posłuchać jego wspomnień o tych sprawach:
Matka Witolda Kieżuna nie uwierzyła słowom człowieka, który twierdził, że widział jej syna martwego. Czas pokazał, że miała rację.
Ja, z kolei, nie wierzę, że Witold Kieżun mógłby zdradzić ideały, którym poświęcił swoją młodość.
I czekam. Ciągle czekam na wyjaśnienie tej haniebnej sprawy. Wszak wiadomo, że „Wypadowi nic się nie staje, bo on ma cholerne szczęście!”
Panie Profesorze, proszę się trzymać! Serdecznie pozdrawiam!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 9671 odsłon
Komentarze
Matko trzech córek
24 Września, 2014 - 21:46
Proszę nie weź mi za zle tego co powiem. Ale jesli Bóg zechce niech obdarzy Cie jeszcze i córkami i synami. A potem wnukami i prawnukami w których będą tkwiły geny istoty tak wrażliwej i sprawiedliwej jak TY.
Potem niech to pokolenie niech się rozmnoży w Polsce jak pokolenie Abrahama.
Bowiem nie może Bóg pokarać tego kraju tak aby na zawsze rządziły nim tacy tyrani i degeneraci jak obecnie.
I niech Bóg doszczętnie zniszczy wszystkie pokolenia tych którzy dziś chcą zniszczyć naszą Ojczyznę, tak jak oni niszczą sprawiedliwych- bezlitosnie.
Oj, Jasiu!
25 Września, 2014 - 12:20
W moim przypadku, dopełniło się to, co dopełnić miało:) Cała nadzieja we wnukach.
Mowiąc poważnie, nie należę do wyjątków i dobrze o tym wiesz.Są nas miliony, dlatego tak opornie postępuje kolonizacja. Tak, czy owak, wygramy. To jest tylko kwesta czasu. Jestem o tym głęboko przekonana.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz
MatkaTC do Jasia....
25 Września, 2014 - 12:51
.....W moim przypadku, dopełniło się to, co dopełnić miało:) Cała nadzieja we wnukach.//
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mamulko, Ty nie trać nadziei.... może Jasio ma jakiś patent :-)))) ?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A poważnie - dzięki za podjęcie tematu .
Mam nadzeję, że zacny Pan Kieżun szybko dojdzie do zdrowia i sam będzie się bronił !!
Tragizm odpalenia tej bomby powoduje , że wielu autentycznych TW, na róznych portalach "własnom piersiom", broni honoru
tego wspaniałego człowieka.
POZDRAWIAM,
Marek
Twarze Polski
24 Września, 2014 - 22:09
To tacy wyjatkowi Polacy, jak prof Witold Kieżun, winni być twarzami współczesnej Polski w Europie i na świecie. A tymczasem, promuje się dzisiaj jako twarze Polski w Niemczech, takich choćby zwyrodnialców, jak Róża Luksemburg, Marcel Reich-Ranicki czy Andrzej Szczypiorski! Toż to iście szatańska przewrotność!!!
jan patmo
Janie Patmo
25 Września, 2014 - 12:26
I cóż z tego, że promuje się tam ludzi, o których Niemcy doskonale wiedzą, kim byli.Chociaż nie naucza się historii w szkołach, istnieje jeszcze jedna forma edukacji. Nazywa sie domowa, a tam, przy kuflu piwa, z sentymentem wspomna się "stare, dobre czasy".
Co do "Twarzy Polski",zobaczysz, że kiedy swiat zobaczy Miasto44 i tak oczy wszystkich zwrócą się na ludzi takich jak Kieżun. Prawda jest jak oliwa.
Pozdrawiam
@Matko Trzech Córek
24 Września, 2014 - 22:14
Bardzo pięknie dziękuję Ci za opis tragicznej historii życia Profesora Witolda Kieżuna.
Wiem, że jest to tylko niewielki fragment gehenny tego WIELKIEGO POLAKA.
Kto i jaki ma cel w upodleniu tego Człowieka????
Czy czyni to z własnej inicjatywy i woli, czy też z czyjejś namowy?
Pozdrawiam Cię, Matko serdecznie i przyłączam się do pięknych życzeń jakie złożył "Jasio".
Pewnie jest to życzenie nie tylko "Jasia", ale też marzenie wielu czytelników tego portalu, którzy znają Twoje wpisy i bijące z nich serce, wielkie serce, które bije w takt Mazurka Dąbrowskiego.
bursztyn
Nic bardziej groźnego, niż głupi przyjaciel.
Lepszy byłby mądry wróg.
/Jean de Lafontaine/
TAK PAN PROFESOR TO WSPANIAŁY CZŁOWIEK !!!!
25 Września, 2014 - 06:53
O TAKICH LUDZIACH POWINNA UCZYC SIĘ MODZIEŻ NA LEKCJACH HISTORII !!!! UDOSTEPNIAJMY GDZIE SIE TYLKO DA!!!!!!! ROZSYŁAJMY EMAILE!!!!!
Masz racje, że to tylko fragment gehenny!!!! Wiem coś o tym niestety też tylko fragmenty. Rodzice nie chcieli o tym mówić!!! Tata obiecał, ze napisze wspomnienia jak przejdzie na emeryturę!!!! Niestety zabrał je ze sobą. Choroba postepowała błyskawicznie (rak mózgu) zmarł 9 m-cy po przejsciu na emeryture!!! Może uda mi się przełamać i na 70 rocznicę (21 PAŻDZIERNIK 1944 ) ich aresztowania coś napiszę!!!! Tak sie skada ze jest to dzień moich urodzin tylko kilka lat póżniej.
PIĘKNY WPIS "MATECZKO TRZECH CÓREK" TAKI OD SERCA!!!!!
Bursztynko, jak Cię ładnie nazwał Trybeus
25 Września, 2014 - 12:37
Historia życia Witolda Kieżuna nadaje się scenariusz dobrego filmu. Może kiedyś powstanie?Pewnie Amerykanie nakręcą a będzie tak ,jak dzieje się z Niepokonanymi. Niby film jest, ale kto go widział na ekranach TVP?
A propos komentarza, serca wszystkich Polaków biją w rytm Mazurka Dąbrowskiego, to tylko chwilowe ogłuszenie sprawia, że czasem, niektóre, wyskakują z linii melodycznej.
Pozdrawiam serdecznie:)
Dziękuję bardzo "Matko Trzech Córek"
25 Września, 2014 - 13:09
za piękny link.
Dopóty, dopóki telewizja nasza będzie TYLKO polskojęzyczna - takie filmy będą "półkownikami".
Wierzę w to, że jednak to się zmieni, bo zmienić się MUSI !!!!!
Wtedy z zapasem żywności na stołach nie odejdziemy sprzed telewizorów, bo będziemy nadrabiali zaległości.
Przykre jest to , że Bóg czuwał nad Panem Profesorem i dał Mu dar odwagi, by walczył o Polskę.
Ocalił Go dla pokoleń Polaków.
Bóg Go osłaniał przed obcymi bandytami, mówiącymi innym, jak polski językiem, a teraz "polskojęzyczne" łobuzy niszczą AUTORYTET.
Rozumni Polacy nie dadzą się na takie plewy nabrać.
BROŃMY, DROGA MATKO, HONORU PANA PROFESORA I JEGO KOLEGÓW, KTÓRYCH JEST JUŻ NA PRAWDĘ NIEWIELU.
Pozdrawiam serdecznie.
"Bursztynka", skoro tak Ci się to imię podoba.:)
[Chyba "Bibrus" mnie tak nazwał. :)]
bursztyn
Nic bardziej groźnego, niż głupi przyjaciel.
Lepszy byłby mądry wróg.
/Jean de Lafontaine/
Przykra wiadomość
24 Września, 2014 - 22:30
"5-cio" punktowy "patriota - idiota" pałuje wpisy pod artykułami o Profesorze Kieżunie.
W ciągu 3-minut kretyn uderzył 8 razy.
Uważam, że taki sukinsyn powinien być zdemaskowany przez admina.
Ja się domyślam, kto to jest.
Zobaczcie "listę" obecności.
bursztyn
Nic bardziej groźnego, niż głupi przyjaciel.
Lepszy byłby mądry wróg.
/Jean de Lafontaine/
cóż M3C
24 Września, 2014 - 22:34
...mogę tylko przywalić z rozkoszą piątkę...i chętnie pocałowałbym w rękę szanownej M3C...jak będzie sposobność, nie omieszkam...
...na pohybel czosnkowemu lobby które rozwalcowało Abp Wielgusa, a teraz zabrali się za walcowanie prof. Kieżuna...!!! pozdrawiam niepoprawnie
http://trybeus.blogspot.com/
Trybeus, do rychłego, zatem:)
25 Września, 2014 - 12:46
Stawiasz, że to "czosnkowi"? Moja lista jest znacznie dłuższa;)
Mało jest takich "onych", którym nasz Bohater nie zaszedł za skórę. Do każdego się dobrał. Jednej grupy tylko nie dotknął. Sprawdzam to;)
Pozdrawiam serdecznie
M3C
24 Września, 2014 - 22:49
Nigdy nie uwierzę, że ktoś, kto przeżył zsyłkę będzie pracował dla służb tego kraju. A teraz czytam sobie o tym na stronie Republika TV 9http://telewizjarepublika.pl/cenckiewicz-zrobilismy-kwerende-dot-wspolpracy-prof-kiezuna-z-cia,11887.html)
Czy Ci panowie zapomnieli ile profesor ma lat? Gdyby zapytali jakiegokolwiek lekarza, to by im powiedział, że w tym wieku ma prawo zapominać. Jak piszą:
"Współautor artykułu mówił, że podczas pierwszego spotkania, które odbyło się 13 maja, namawiał go aby złożył wniosek do IPN o komplet dokumentów dotyczących swojej osoby. - Przez 4 miesiące tego nie zrobił - podkreślił. - Nie rozumiem, dlaczego nie chciał samodzielnie ich przeanalizować i się do nich ustosunkować - dodał."
Bo ma swoje lata i to jest bardzo trudne w jego wieku, za trudne. Poza tym starsi cierpią na brak bezpieczeństwa, to podobno jedna z przypadłości w tym wieku. Dlatego nie będą podejmowali działań, które mogą wywoływać emocje. Dlatego wcale się nie zdziwię, że profesor nie przedstawi im jakichkolwiek dowodów na swoją niewinność.
Traktują profesora jakby miał tyle lat co oni. Gdyby było inaczej, to nie byliby zdziwieni takim zachowaniem profesora. Ogólnie jestem zniesmaczona. Z jednej strony kwerendy, a z drugiej strony stary człowiek, który nie wszystko pamięta i nie ma możliwości obrony z racji swojego wieku.
NIE dla prywatyzacji Polskich Lasów Państwowych
Źle oceniony komentarz
Komentarz użytkownika markiza nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.
leoparda25 Września, 2014 - 07:00
Nie wierzysz,że ''ktoś,kto przeżył zsyłkę będzie pracował dla służb tego kraju''.
Takim człowiekiem był Jaruzelski.
markiza
Markizo...
25 Września, 2014 - 08:27
...oczywiście prawdziwy Jaruzelski był na zsyłce, ale chyba nie masz na myśli tego późniejszego przebierańca Margulisa TW Wolskiego ? Nie idź tym tropem...pozdrawiam niepoprawnie
http://trybeus.blogspot.com/
Trybeusie
25 Września, 2014 - 10:31
Kiedyś próbowalam zrozumieć jak to jest możliwe, że człowiek z ziemiańskiej i patriotycznej rodziny tak się odciął od rodzinnych wzorców. Nie mogłam zrozumieć, że w młodości przejawiał postawę patriotyczną, a później tak się zmienił. Doszłam do wniosku, że są dwie możliwości. Pierwsza, że był oportunistą i te patriotyczne postawy pomagały mu zdobyć wtedy uznanie. A później poszedł drogą uzyskiwania dla siebie korzyści. Odpowiadając Markizie przeczytałam co o nim piszą w Wikipedii. Bardzo zastanawiający jest jeden fakt.
"Ojciec Wojciecha Jaruzelskiego dostał posadę wozaka w miejscowym przedsiębiorstwie rybnym. Zmarł 4 czerwca 1942 r. w Bijsku i został pochowany na miejscowym cmentarzu. Syn odwiedził jego grób dopiero po 48 latach w 1990 r."
To zdarzenie potwierdza co napisałam powyżej o jego charakterze.
Druga ewentualność to ta, o której piszesz. Ktoś podszywa się pod osobowość innego człowieka, a ten prawdziwy zostaje uśmiercony. Wtedy nic z jego zachowania nie powinno dziwić.
NIE dla prywatyzacji Polskich Lasów Państwowych
trybeus
25 Września, 2014 - 14:32
Jak widać chadzam własnymi ścieżkmi na niepoprawnych. Nie oceniam,rzadko komentuję. Nie mam tu ani przyjaciół,ani znajomych.
Smutne w tym wszystkim jest to że nasz nieszczęśliwy kraj nie ma (może z wyjątkiem świętego Jana Pawła II ) żadnych autorytetów tylko bardzo dużo ludzi aspirujących do miana autorytetu,którzy po czasie okazują się nimi nie być.
Pozdrawiam zwczajnie.
markiza
PS
Ukryty komentarz
Komentarz użytkownika markiza został oceniony przez społeczność negatywnie. Jeśli chcesz go na chwilę odkryć kliknij mały przycisk z cyferką 2. Odkrywając komentarz działasz na własną odpowiedzialność. Pamiętaj że nie chcieliśmy Ci pokazywać tego komentarza..
25 Września, 2014 - 15:45
Stawiajcie te jedynki jak lubicie. Dziecinada.
markiza
Markizo
25 Września, 2014 - 10:19
Profesor, jak pisze M3C pracował w nieludzkich warunkach. Nie wiem czy generał Jaruzelski pracował w takich samych. Wikipedia pisze, że mieszkał z matką i siostrą, pracował przy wyrębie lasu. Może nie powinnam pisać nigdy. Jednak mówi się, że wyjątek potwierdza regułę. Wydaje mi się, że jak ktoś jest oportunistą, to w każdej sytuacji spada na cztery łapy. Dlatego nie byłabym zdziwiona gdyby się okazało, że współpracował z tamtejszymi służbami.
NIE dla prywatyzacji Polskich Lasów Państwowych
@Leoparda
Komentarz ukryty i zaszyfrowany
Komentarz użytkownika jazgdyni został oceniony przez społeczność dość negatywnie. Został ukryty i zaszyfrowany poprzez usunięcie samogłosek. Jeśli chcesz go na chwilę odkryć kliknij mały przycisk z cyferką 3. Odkrywając komentarz działasz na własną odpowiedzialność jakkolwiek ciężko Ci będzie go odczytać. Pamiętaj, że nie chcieliśmy Ci pokazywać tego komentarza..
25 Września, 2014 - 10:24
Czyl, jk by zgnął, lb jk by n przżył, t wtdy byłby bzsprnym bhtrm.
l spdł n cztry łpy. my tkch n lbmy. j n lbmy...
Pzdr
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
Jazgdyni
25 Września, 2014 - 13:51
Aby zostać bohaterem należy się zasłużyć. Pisząc o oportuniźmie miałam na myśli poniższą definicję.
Definicja oportunizmu wg Wikipedii:
"Oportunizm (łac. opportunus, korzystny, wygodny) – postawa życiowa charakteryzująca się rezygnacją ze stałych zasad moralnych lub przekonań dla osiągnięcia doraźnych korzyści; wybieranie zawsze tego, co jest w danej sytuacji bezpieczne i korzystne; wygodnictwo życiowe. Wiele wspólnego z oportunizmem ma konformizm, różniący się jednak brakiem indywidualizmu.
Oportunizm bywa rozumiany błędnie jako „stawianie oporu”.
Dalszej części komentarza nie rozumiem w kontekście napisanej przez M3C notki.
NIE dla prywatyzacji Polskich Lasów Państwowych
@markiza
25 Września, 2014 - 20:38
o Riazaniu słyszała markiza?
Bóg - Honor - Ojczyzna!
Wiek to nie problem, Leopardo
25 Września, 2014 - 13:01
Nie w przypadku Profesora.
Zauważam pewną prawidłowość, zachodzącą u ludzi. Wszelkie złośliwe wytwory w organizmie człowieka wykrywa się przypadkiem. Przy okazji. Zwróć uwagę, jak niechętnie idą na profilaktyczne nawet badania ci, którzy mają uzasadnione podejrzenia, co do ewentualnego raka.
Profesor wie, jakimi metodami działały służby.On był trefny - znaczony, od początku, a ze swoim charakterem, pozyskiwał więcej wrogów niż inni.
Czy pamiętasz, jaką "legendę" stworzono księdzu Popiełuszce? Gdyby nie zginął wtedy, albo, gdyby nie doszło do procesu, dzisiaj też by go szarpano. Teczka była pełna.
I jeszcze jedno, trzeba było zacząć badanie zasobów SB, od lustracji tych, których dopuszczono do teczek. A tak? Pierwszy był Michnik ze swoimi...
Pozdrawiam
M3C
25 Września, 2014 - 14:13
Z tym co napisałaś powyżej się zgadzam. Z jednym nie, co do wieku. U każdego starszego człowieka występują zmiany, jedne w większym stopniu, inne w mniejszym. Poza tym może dana osoba świetnie pamiętać jakiś okres, a z innym mieć kłopoty. Dzisiaj może on coś dobrze pamiętać, a jutro już nie. Emocje bardzo negatywnie wpływają na starszych ludzi, zarówno pozytywne jak i negatywne. Oni chcą mieć "święty spokój". Dlatego jak czytam, że profesor nie podejmował jakiś działań, czegoś nie pamiętał, coś mu się pomyliło to miał do tego prawo. A panowie młodsi od niego o kilkadziesiąt lat nie mieli prawa go za to krytykować.
Wiemy, że te teczki zostały przerzedzone przez co niektórych. Dlatego uważam, że nie jest w porządku podejmowanie działań w stosunku do osób w jego wieku. Jeśli mam się opowiedzieć za którąś stron w tym konflikcie, to stawiam na profesora, że mówi prawdę.
NIE dla prywatyzacji Polskich Lasów Państwowych
"MTC" jest wyjaśnienie.
25 Września, 2014 - 00:19
Oto ono:
"Całe szczęście dla tych sku…, że nie mam już pistoletu! - mówi prof. Witold Kieżun, komentując zarzut dziennikarzy "Do Rzeczy " o współpracę agenturalną.
W rozmowie z Jackiem Gądkiem przeprowadzonej dla Onetu profesor obwinia z kolei Sławomira Cenckiewicza i Piotra Woyciechowskiego, że "robią wszystko, żeby to zniszczyć - żeby zohydzić powstanie, żeby zohydzić nas!"
Profesor Kieżun twierdzi, że oskarżenia "Do Rzeczy" to "potworne kłamstwo". Opowiada, że pokazał dziennikarzom, którzy przyszli przeprowadzić z nim wywiad, swoje opracowanie z 2002 roku "Radzieckie i polskie władze bezpieczeństwa i ja". Książkę wcześniej ofiarował m.in. Wiesławowi Chrzanowskiemu i prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, opowiadając o jej zawartości .
Przyznaje też, że owszem, współpracował ze służbami specjalnymi, ale amerykańskimi. A na dowód ma 450 stron pisanych przez siebie informacji o sytuacji społeczno-politycznej w Polsce. Część z nich wysłał także do paryskiej "Kultury". Prof. Kieżun przyznaje, że po nawiązaniu z nim kontaktów przez agentów Służby Bezpieczeństwa, natychmiast przekazał tę informację Amerykanom. - Odpowiedzieli: be careful. Amerykanie wiedzieli o każdym spotkaniu i zainteresowaniu SB mną - opowiada profesor.
Według profesora Kieżuna, autorzy artykułu z "Do rzeczy" na jego temat pokazali mu jedynie wyciągi z dokumentów dotyczące profesora. On natomiast przekazał im swoje materiały. - A mimo to red. nacz. Paweł Lisicki pisze, że ja niczego nie ujawniłem - mówi profesor Kieżun. Mówi, że chciał również pokazać oryginalne dokumenty przywiezione z USA, ale ani Cenckiewicz, ani Woyciechowski nie chcieli ich oglądać..."
Autor tego wpisu "Cyceron" doskonale podsumowuje cały ten sztuczny i zamówiony wir medialny wokół Kieżuna.
Pozdrawiam.
"Armia baranów, której przewodzi lew, jest silniejsza od armii lwów prowadzonej przez barana."
Bibrus, całe szczęście, że nie ma pistoletu
25 Września, 2014 - 13:08
Jeszcze tylko by tego brakowało, żeby postrzelił jakiegoś drania i trafił za kraty. Znowu.
Ta nagonka jest tak oczywista i bezczelna, że tylko głupi tego nie widzi.Paradoksalnie, im zajadliwsza i bezwzględna, tym bardziej efektywna, w pozytywnym , dla profesora, znaczeniu. Oby wytrzymał tę presję.
Pozdrawiam
@M3C
25 Września, 2014 - 06:56
Witaj
Piekny tekst. Dziękuję.
Niestety, większość nie zdaje sobie sprawy, jak w takim okresie historycznej burzy, losy Polaków, prawdziwych bohaterów, były tragicznie pokręcone.
Jeżeli nawet, w pewnym momencie swojego życia profesor li tylko z powodów taktycznych podpisał kwity bezpieki, to biorąc pod uwagę ogrom jego zasług, jego wybitną rolę i słuszne przekonania, to jest to mały pryszczyk na jego życiorysie. Niczego mu nie ujmujący.
Wielu nie zdaje sobie sprawy, że w latach 50-tych, 60-tych, a nawet 80-tych, że komuna runie. I każdy starał się jakoś w tej komunie przeżyć. Godnie i dumnie. Mimo ustawicznych represji, trzeba było wypełniać podstawowy boski cel - opieka i dbanie o rodzinę. A że to czasami rodziło dylematy? Tak już niestety w życiu jest.
Parszywym niestety jest wyciąganie tej sprawy właśnie teraz.
Serdecznie pozdrawiam
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
Raporty
25 Września, 2014 - 13:15
Jazgdyni, czytałam ostatnio niemieckie raporty z przesłuchań ujętych powstańców.Mój Boże! Gdyby przyjmować za prawdę, to co opowiadali akowcy, większość powinna trafić pod pręgierz społeczny. Na szczęście, nawet Niemcy nie brali tego poważnie.
Konspiracja dopuszczała różne formy zmylenia przeciwnika w celu odciągnięcia uwagi od meritum.
Pozdrawiam optymistycznie