PO-PiS nierealny
Wiele się ostatnio mówi o rzekomej reaktywacji dawnej, chcianej koalicji. W mediach przerzucają się w newsach, kto wymyślił kolejny odcinek z serii "PO-PiS: Reaktywacja": Donald Tusk czy Lech Kaczyński? Nie do końca rozumiem intencje autorów, chyba że na względzie mają dobro Polski. Względne dobro. Na tę chwilę żadnej koalicji nie będzie.
W 2005 roku Platforma Obywatelska miała kapitalną okazję, by spełnić oczekiwania Polaków i wejść w koalicję z przyjacielem solidarnościowym. Tak, może mało kto pamięta, ale tak do siebie zwracali się politycy obu ugrupowań. I jedni i drudzy nawalili, ale koniec był jeden - partia Tuska odmówiła uczestnictwa w rządzeniu krajem. Chciała mieć pełny wpływ na służby, administrację i wymiar sprawiedliwości, czyli resorty kluczowe, do których PiS od dawna się przygotowywał i należy oddać, że tylko w administracji był większy bałagan (za sprawą afery gruntowej i postaci Janusza Kaczmarka) niż dziś. Partia Kaczyńskiego została pod ścianą i miała wybór - koalicja z przystawkami, albo wybory. Nie oszukujmy się, że rząd mniejszościowy mógł coś więcej wnieść, niż powołanie do życia CBA, becikowe i likwidację WSI. Taki był plan i dlatego gabinetem sterował Marcinkiewicz. Nowe wybory, 2 miesiące po przednich, oznaczałyby totalną klęskę parlamentaryzmu i pieniądze, wyrzucone w błoto, bowiem prawdopodobnie układ sił pozostałby bez zmian.
Lech Kaczyński wyszedł ostatnio z inicjatywą współpracy między największymi ugrupowaniami w czasach kryzysu. Z myślą o Polsce, nie o politycznych dealach. Media podłapały to zupełnie inaczej i teraz powtarzają o cichej koalicji PiS z PO. Ciekawe, czy kieruje dziennikarzami chęć wkurzenia Kaczyńskiego, by zrzucił swoje nowe "futro"? Być może to temat zastępczy na kolejne kompromitacje ministra Czumy? Na pewno współpraca w parlamencie pomiędzy największymi partiami jest wskazana, jeśli chodzi o prace nad ważnymi ustawami, reformami. O koalicji nie ma mowy, ponieważ PO nadaje ton antylustracyjny, głosząc typowe "jestem za, a nawet przeciw". Jednego dnia Sławomir Nowak opowiada się za otwarciem wszystkich teczek, drugiego - Niesiołowski i Palikot chcą spalić teczki i zamknąć IPN. A obaj są wpływowymi personami w PO. Nie ma możliwości trwałego dealu, gdy jeden z polityków robi wiecznie z siebie błazna i plecie farmazony, że jest lesbijką, a drugi zionie jadem na kilometr tak, że nie bierze się go już na poważnie. W ogóle, jaki jest sens PO-PiSu, gdy premier chce się wbić na nie swój kongres? I przyzwala największemu błaznowi na bredzenie, jakoby politycy PiS pili piersiówki na owym zjeździe? Piszę szczególnie o ostatnim czasie, gdy partia Kaczyńskiego zmieniła image. Oczywiście, zaciekłe komentarze zdarzały się i po stronie PiS, ale zostawały przez media wyolbrzymiane i pokazywane nawet przez parę dni. Wpadki Kaczyńskiego zna każdy niemal na pamięć i często powtarza za mediami bzdury.
Poza tym, tyle było sporów i nadmuchanych spraw, które prysły jak bańka mydlana, że poważne porozumienie jest niemożliwe. I tu prym wiodła PO, gdy politycy tej politycy wypominali przeciwnikom bzdury w raportach (Julia Pitera), bądź wskazywali na zbrodnie, popełniane na laptopach. A oskarżenia o bezpośrednią odpowiedzialność Kaczyńskiego i Ziobry za śmierć Barbary Blidy są tak niepoważne, bzdurne i kłamliwe, że prezes PiS nie wszedłby w taką grę. Poszedłby wówczas na polityczną śmierć. Największa partia opozycyjna musi wykorzystać wszystkie słabości rządu, jeśli marzy o odzyskaniu władzy. I tu znamienne są słowa Schetyny sprzed paru dni, że koncepcja PiS opiera się na zasadzie "im gorzej dla Polski, tym lepiej dla nas".Dziwię się szczególnie, że dla PO ta zasada była świętością przez 2 lata, gdy politycy tej partii zasiadali w opozycji. Tym bardziej durna ta teoria, gdy PiS wysuwa koncepcje do walki z kryzysem gospodarczym, które spotkały się z aprobatą ekonomistów.
Dla dobra Polski, obie partie powinny współpracować. Nigdy nie powinny jednak wchodzić do koalicji, ponieważ byłaby to podwójna hipokryzja obu liderów. I Donald Tusk i Jarosław Kaczyński wiedzą, że muszą bazować na polaryzacji elektoratów. Wyborcy nie przebaczyliby swoim ulubieńcom takiego dealu. Dlatego głoszenie przez niektórych reaktywacji PO-PiSu uważam za bajkę. Bajkę niespełnioną, która na dłuższą metę nie przyniosłaby korzyści Polsce.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1381 odsłon
Komentarze
Mleko się wylało... Tusk
17 Lutego, 2009 - 13:49
Mleko się wylało...
Tusk konserwuje IIIRP, tu nie ma co się z nim umawiać. W stanie wyższej konieczności, i racji stanu muszą współpracować, ale po tym wszystkim, lepiej żeby dalej byli dwoma przeciwwstawnymi biegunami...
gw1990
17 Lutego, 2009 - 14:43
to mrzonki od poczatku do końca.
Donaldu podpisał pakt z diabłem/postkomuna /celem zaspokojenia swoich niezdrowych ambicji.
I traci na tym Poilska i my.
pzdr
Re: PO-PiS nierealny
17 Lutego, 2009 - 19:33
Kaczyński nie chce koalicji z PO a jedynie o niej mówi. To zasadnicza różnica w interpretacji. Tak wygląda polityka i trzeba czytać między wierszami.
PiS ma się stać partią zdolną do największych nawet kompromisów dla dobra Polski a tymczasem PO przemieni się w kłótliwych politykierów niezdolnych do dyskusji. Myślę, że taki jest plan i o żadnej koalicji nie było mowy od początku.
Nie ma sensu nawet rozważać tej kwestii.