Kaczyński nie dał się Lisowi
Tomasz Lis to bardziej showman, niż dziennikarz. Przez ostatnich parę lat starał się usilnie dorównać, a niekiedy wręcz podlizać, Adamowi Michnikowi i środowisku "Gazety Wyborczej". Ten, kto słuchał jego audycji w TOK FM w czasie, ale i również po upadku rządu PiS, doskonale o tym wie. Przykładem ogromnej pogardy dla polityki Jarosława Kaczyńskiego były też publikacje tego dziennikarza. Można odnieść wrażenie, że prezes PiS jest większym psujem polityki polskiej, niż wielcy aferzyści SLD. Dzisiaj, Lis w swoim programie próbował go zbić z tropu, uderzyć, wypominać, dezawuować, ale przegrał.
"Catch me if you can" się nie udało. Dziennikarz próbował ośmieszać Kaczyńskiego i wdawał się w rolę sędziego nad politykiem, wybrańcem pewnej części społeczeństwa. Oczywiście, musiał wypomnieć Kaczyńskiemu wiele słów niefortunnych, aczkolwiek akurat takich, z którymi się zgadzam. Choćby na temat mądrego narodu, który równie mądrze powinien wybierać. Lis nie wiedział z której strony ugryźć, to przypomniał słowa: "My stoimy tu, gdzie wtedy, oni tam, gdzie stało ZOMO". Nie mogłem uwierzyć, że twardy prezes, który wie, że ma do czynienia z nieprzychylnym mu dziennikarzem (choć z trudem przychodzi mi nazwanie tak gwiazdora), zaraz wypali i przeprosi za te słowa. Lis na pewno się tego nie spodziewał. Ogólna jego postawa w trakcie programu wskazywała, że wydusi od rozmówcy parę zdań kontrowersyjnych i ostrych wobec oponentów, które zniszczą nowy wizerunek po ostatnim kongresie. Dlatego jego wypominanie nie mogło ominąć Tuska i jego gabinetu. Na pytanie, czy Kaczyński powtórzyłby słowa o "nieudolnym rządzie", prezes PiS odparł żartobliwie i zbił z tonu Lisa: " A czy Pan uważa, że ten rząd jest udolny?". Bardzo dobrze, że Kaczyński nie chciał ciągnąć tematu przeprosin i zaszłości z tzw. inteligencją. W wizerunku i zachowaniu prezesa coś drgnęło i to na plus.
Na koniec rozmowy, dziennikarz przypomniał o tekście Pacewicza w "Gazecie Wyborczej" z lipca 2006r., który chwalił i był swego rodzaju peanem dla expose premiera. Sam, w sposób bezczelny mówił, że potrafił za to Kaczyńskiego docenić. Nie powie jednak, ile razy w sposób chamski oskarżał go, szczególnie w stacji TOK FM, wraz z inną świtą dziennikarską: Jackiem Żakowskim i Janiną Paradowską, o zbrodnię na Barbarze Blidzie, totalitarne zapędy, nadużycia i PiSneyland.
Kaczyński nie dał się sprowokować. Nie dał za wygraną i pokazał, że PiS nie powiedział ostatniego słowa. Prezes wierzy, że ten rok będzie znacznie lepszy niż poprzedni. Tego też życzył mu na koniec -myślę, że nieszczerze- Tomasz Lis. Coraz więcej wskazuje na to, że nowy wizerunek PiS i Kaczyńskiego nie jest na "odwal się" i krótką metę.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3469 odsłon
Komentarze
Oglądam.
10 Lutego, 2009 - 10:02
I Lis został ewidentnie rozjechany. :))
Lisek dostał porudej chytrej d....
10 Lutego, 2009 - 15:57
i tak trzymać Jarosławie,a masz moj głos w wyborach,pozdrawiam
LiS
10 Lutego, 2009 - 16:41
Lis już chyba nigdy Kaczora nie zaprosi ;)
Pewnie i tak...
10 Lutego, 2009 - 16:44
Miał być Lis pogromca Kaczyńskiego, a tu wyszło, że ludzie przekonali się do złego Kaczyńskiego (sondaż sms-owy).
Klęska na własne życzenie.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Kaczyński nie dał się Lisowi
10 Lutego, 2009 - 23:56
Okazuje się że nie zawsze kaczka musi być pożarta przez lisa.
Choć nigdy nie oglądam programu Lisa,tym razem nie mogłem odmówić sobie tej przyjemności.Bo cały czas miałem nadzieję że
pan Prezes odrobił lekcję i oczywiście się nie zawiodłem.Jak było każdy zainteresowany widział,natomiast mam bardzo duże wątpliwości co do sondy słuchaczy,a konkretnie do jej uczciwości.W pewnym momencie wynik zatrzymał się na 44 do 56 choć wysłałem 10 czy nawet 12 SMS wynik nie drgnął.Dlatego jestem przekonany że ta sonda to wielka lipa.