Na co Ci to było, Pawle Pawlikowski ?
Jednak ludzie niczego się nie uczą, a dowodem Paweł Pawlikowski.
W moich notkach na temat "Idy" nie chodzi mi o walory artystyczne filmu, lecz o jego rolę jako komunikatu w konkretnym kontekście społeczno-politycznym, w którym należy uwzględnć kwestie biograficzne, historyczne i środowiskowe.
Już sam komunikat może nam powiedzieć co nieco o nadawcy. Jeżeli zbadamy szerszy kontekst, w który uwikłany jest dany komunikat, dowiemy się o nadawcy jeszcze więcej. Mamy właśnie okazję poznać szczegóły biografii reżysera dające nam jasność co do podejmowanych przez niego działań dzięki portalowi wpolityce:
http://wpolityce.pl/kultura/235414-co-powinnismy-wiedziec-o-pawle-pawlik...
Po przeczytaniu tego tekstu mogę uznać, że wszystkie moje tezy wyrażone w notce o "grzechach reżysera" były uzasadnione. Ale jest jeszcze inny problem, wiążący się z aspektem politycznym kontekstu filmu.
Film wywołał poruszenie i burzliwe reakcje w internecie, w czym sam oczywiście wziąłem udział. Jasne jest, iż to film szkodliwy, ale jeśli zastanowimy się nad tym, to szkody te są mniejsze niż lekceważone szkody wynikające z naszych zaniechań. Na szkody wynikające z działań reżyserów takich czy owakich wpływu nie mamy, mamy za to wpływ na nasze działania mogące przeciwdziałać takim szkodom. Szkodom trzeba przeciwdziałać, ale zamiast gadać i bębnić w klawiaturę, trzeba podjąć kroki w celu obalenia władzy, która szkody takie wspiera lub promuje. To są szkody znacznie wększe niż szkody jakie może spowodować jakikolwiek głupi film. Ta władza prawnie się zdelegitymizowała poprzez liczne akty naruszenia konstytucji, a suweren czyli demos przykłada rękę do złego tolerując ją i umożliwiając szkodzenie na gigantyczną skalę, choć przecież drzew i latarń jest u nas dostatek. Historia już parokrotnie dała Polakom nauczkę, ale ludzie najwyraźniej nie potrafią się, z wyjatkiem wczesnego dzieciństwa, uczyć.
PS
Przepisałem to co powyżej z brudnopisu i postanowilem sobie odsapnąć, wziąłem więc do ręki najnowsze "Do rzeczy" i zacząłem przeglądać, aż trafiłem na artykuł Ziemkiewicza i mnie aż zamurowało z wrażenia, bo artykuł o "Idzie" oczywiście - jakim cudem ten Ziemkiewicz miał dotęp do mojego brudnopisu ? Parę akapitów niemal identycznych. Wow, jedyne wytłumaczenie to to, że straszny konserwatysta ze mnie albo wręcz narodowiec i te zaraźliwe konserwatywno-narodowe opary gdzieś się gotują i roznoszą w powietrzu.
Tekst Ziemkiewicza przypomniał mi jeszcze o mojej sklerozie, która objawiła się w wypowiedziach sugerujących, że prawdziwie polskie filmy pojawią się dopiero wtedy, gdy powstanie film o Pileckim. Kompletnie mi uleciała z głowy znacznie wcześniejsza informacja, iż z Hollywood zwracano się do rodziny Pileckich o zgodę na taki film, pod warunkiem, że Pilecki będzie w filmie Żydem, na co rodzina zgody nie wyraziła. I ta informacja zamyka, moim zdaniem, całą dyskusję na temat polskości filmu Pawlikowskiego.
Ale okazuje się, że na tym nie koniec, bo sięgnąłem po najnowszy numer "wSieci" a tam Paweł Korsun w swoim felietonie odnotowuje, co następuje:
" Dwa dni przed 62. rocznicą zamordowania gen.Fieldorfa "Nila" Oscar "Idzie" do ... jego OSCARżycielki Heleny Wolińskiej-Brus. "
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2252 odsłony
Komentarze
to wszystko jest konsekwencją umiarkowania
6 Marca, 2015 - 14:10
Jako Polacy ciągle się tylko bronimy. Nie potrafimy wystąpić z jasną tezą ,że komunizm był potworny co najmniej tak samo jak nazizm i że komunistyczna Rosja wespół z nazistowskimi Niemcami wywołała II wojnę światową . Być może dlatego,że wtedy więcej będzie powodu do wstydu - skala kolaboracji z komunistycznym reżymem nie była mała. Ale lepiej się wstydzic za winy prawdziwe niż urojone.