Anus - bóg Charamsy
Od zarania dziejów człowiek szuka rozwiązania zagadki swojej egzystencji, szuka połączenia z Uniwersum, głębszego sensu codzienności, kontynuacji , chce wyjść poza ramy narodzin i śmierci.
Różne są ku temu inspiracje. Czasem to obserwacja natury, czasem punktem wyjścia jest to co oferuje najsilniejsze doznania : śmierć , walka , polowanie, zasiewy i zbiory. Często praźródło tkwi w biologicznej fizjologii – w oddechu , krążeniu , seksualności.
Jest sprawą ciekawą ,że punkt wyjścia nic jeszcze nie determinuje . Nade mną niebo gwiaździste a we mnie prawo moralne mówił Kant , ale Aztekom czy Babilończykom finezyjna i dogłębna astronomiczna wiedza nie podniosła poziomu duchowości oscylującej wokół doznań bliskich kanibalom z fascynacją okrucieństwem, przemocą, niewoleniem i niszczeniem. Prostym społecznościom po których pozostały kamienne fallusy czy kamienne baby z okazałym cycem i dupskiem niekoniecznie towarzyszyły te same koncepty jak rozwiniętym ponoć monoteistycznym społecznościom Bliskiego Wschodu z ich traktowaniem rodziny jak stada bydła czy zwyczajem udostępniania małżonki gościom. Przyzwyczailyśmy się do upraszczających konkluzji – kult przodków , ofiary składane bóstwom. Dopiero otwierany grób ujawnia głębokie różnice -to inna kultura gdy wódz pochowany z zgładzonymi na tą okoliczność nałożnicami, sługami i wierzchowcami inna gdy widzimy ten trud zniesienia z odległego miejsca bitwy ciała poległego aby po latach małżonka mogła wraz z nim spocząć , gdy znajdujemy szczątki zniedołężniałego starca , któremu pozwolono odejść w sposób naturalny. I ofiary nie te same ,gdy jedne są tylko skromnym symbolem oddawania co dzień Bogu co boskie a sens innych tkwi w ekstatycznym przelewie krwi, wolno poderżniętym gardle czy wyprutych flakach.
Z badań nad pierwotnymi kulturami ,które dotrwały do czasów nieomal współczesnych wiemy ,iż prosta obrzędowość , prosty rytuał w kręgu może przenosić i utrwalać zadziwiająco zróżnicowane i głębokie treści. A z drugiej strony znamy cywilizacje z rozbudowaną mitologią , z hierarchią kapłańską, bogatym ceremoniałem w istocie puste , oddające pokłony przed mityczną Wielką Mocą, gdzie jedyny sens religii sprowadza się do umacniania pozycji społecznej piramidy , szacunku i spolegliwości wobec struktur władzy gdzie rzeczywiście jak mówili komuniści to tylko opium dla mas.
Toż samo seksualna rozwiązłość. Egzotyczna społeczność tolerująca nieograniczoną rozpustność młodzieży albo pozwalająca raz w roku z okazji czegoś w rodzaju święta płodności , życia , narodzin na feerię seksualnej orgii. A jednak chroniąca rodzinę, nie aranżująca związków , nie tolerująca zboczeń i dewiacji.
A wracając do fizjologii … Był święty pokarm, święty napój, święte środki halucynogenne święta krew. Dusza lokowana zwykle w sercu raczej nie spadała niżej wątroby. Nie przypominam sobie jednak kultu gówna i dupy. Owszem wróżono z odchodów, czy jakaś forma sakralizacji dotykała odchodów świętego zwierzęcia. Roli inspirującej jednak nie sposób dostrzec. Zawsze to jakiś sakralny margines. Antyczna fascynacja pośladkami młodego chłopca to też w końcu odprysk estetycznej refleksji nad pięknem natury. Czytając Platona trudno znaleźć dupne natchnienie.
A dzisiaj... Cóż .. Katolickiemu kapłanowi bez powołania ... Kapłanowi zobojętniałemu , oderwanemu od społeczności , której ma służyć , nawet gdy nie jest homosiem , dolne strefy układu trawiennego faktycznie oferują najsilniejsze doznania. Stąd owa anusowa teologia. Jej fatalizm – bo jaki wpływ ma dupa na to co w nią wejdzie. Ważne by weszło i wyszło gładko, spokojnie i tolerancyjnie. I ważka przy tym obserwacja , że bez względu na stopień obrzydliwości treści czasem jakiś nerw przyjemnie podrażni. Stąd owa skłonność do szukania w gównie wartościowego komponentu, owo pochylanie się z troską . I wreszcie radość dupy , feeria obsrywania. Hałaśliwie smrodliwie , z rozpryskiem. Owóż , zastanawiało mnie nieraz skąd u tych delikatniuśkich , współczująco-troskliwych, szanująco-rozumiejących nagłe wybuchy agresywnych słowotoków. Wylew najobrzydliwszych emocji sianych wokół na wszystkich nie podzielających opinii . To emocjonalne obsrywanie … Anusowa herezja ma wielu wyznawców.. Herezja tak obrzydliwa że nazwanie jej pogaństwem jest obrazą dla większości pogańskich kultów. A obrazą dla chrześcijan jest nienazywanie rzeczy po imieniu, roztkliwianie nad obrzydliwcami , nad ich zbłądzeniem i zagubieniem. A przecież by tak nisko upaść, by ,za przeproszeniem ,wylądować w czarnej dupie to trzeba wielu upartych, durnych i obłudnie konsekwentnych wyborów.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3146 odsłon
Komentarze
@Zbinie
6 Października, 2015 - 08:05
Witaj
Bardzo interesujące rozważania.
Dodam tylko, że w wypadku seksualności i sprowadzeniu całego doczesnego zycia do niej, nie musimy poszukiwać wiedzy w antropologii. Wystarczy zoologia.
Pewnego razu grupa szympansów została oddzielona od swego głównego stada rzeką, której późnie nie zdołali pokonać. To szympansy bonobo. I oto one zachowują się kompletnie inaczej niż ich bracia i kuzyni. W tym swoim oderwaniu od tradycji, znaleźli nową drogę w nieustającym seksie. Jest wśród nich dosłownie wszystko, co uważamy za zboczenia i wynaturzenia. Tam nawet samce pojedynkują się przy pomocy penisów, a młody samiec pierwszy stosunek odbywa z matką.
Wniosek - seksualność jest zwierzęcością. Istota rozumna potrafi nad swoimi instynktami i atawizmami panować.
Seksualność nieopanowana to choroba. Co do tego nie ma wątpliwości.
Gdy seks zaczyna rządzić człowiekiem, to traci on swoje człowieczeństwo.
Pozdrawiam
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
AD vocem Jazgdyni
7 Października, 2015 - 00:03
Seksualność sama w sobie zwierzęca nie jest! Natomiast to, co czynimy z ową seksualnością podlega ocenom moralnym i czasem zasługuje na określenie : seksualność zwierzęca.
mika54