O niszczeniu demokracji

Obrazek użytkownika zbinie
Idee

 

W tym tekście chciałbym nawiązać do swojego wpisu o budowaniu Reczpospolitej.

Jeśli istotą demokracji jest uczestnictwo i wolność to ciekawa jest odpowiedź co jest najwyższym organem demokracji. Oczywiście -zgodna wola wszystkich. Ale nie tylko referendum. Jest coś jeszcze. Większość problemów nie daje się sprowadzić do jednoznacznych roztrzygnięć, pytań, które można przegłosować. Wystarczy, że każdy robi swoje, w naturalnym swoim zakresie. W rezultacie mamy coś co nazywamy tradycją, obyczajem, zwyczajem. I jeśli te rzeczy nic nie znaczą to mamy do czynienia ze zniszczeniem demokracji. Poprawność polityczna i sztuczna tolerancja niszczą. Pozbawiają społeczeństwo naturalnych mechanizmów obronnych. Nigdy nie powstanie prawo, które uchroni nas przed pojawieniem się w Sejmie czy w innym eksponowanym miejscu chamusia, plwacza czy zboka jeśli nie zostaną wyeliminowani naturalnym mechanizmem. A ten mechanizm składa się nie tylko z pozytywnych bodźców. Ale też z niechęci, nietolerancji, obrzydzenia, pogardy i ostracyzmu.

Demokrację zabija legalizm.

Chcociaż nie sposób sobie wyobrazić forum z górą trzydziestu milionów to istnieje ono w mniejszej skali, skali tych, których coś dotyczy. Jest wiele spraw, w które prawo nie powinno wkraczać. Albo wkraczać bardzo ostrożnie. Być może istnieje idealny model rodziny czy idealny sposób wychowania dzieci. Być może istnieje idealna hierarchia potrzeb lokalnej społeczności. Jest wiele przykładów gdzie nadmierny legalizm uśmiercił demokrację. Jeśli jest jakaś dyskusja to przybiera formę dyskusji o zmianie prawa. Albo jest jeszcze gorzej bo decydują ci, których rzecz nie dotyczy. Dobrym przykladem (w Polsce) jest szkoła gdzie spór toczy się między korporacją nauczycielską i państwem a rodzice nie mają nic do powiedzenia. A przecież szkoła też wychowuje i poza podstawowymi treściami w interesie ogółu (typu patriotyzm) to powinna przekazać to czego sobie życzą rodzice.

Demokrację zabija procedowanie.

Poczynając od Sejmu. Rozumiem wymogi praktyczne ale większy pożytek z dłuższej i jałowej dyskusji niż z kilkuminutowych wystapień. Zresztą proceduralizm jest dość irracjonalny. Bo niby po co wnioski formalne. Logiczne byłoby zacząć od ustalenia porządku dnia i już więcej do tego nie wracać. Interpelacje, dyskusja, głosowanie. Zjawisko jest bardzo powszechne bo pozwala uniknąć odpowiedzialności. Utarło się że przestrzeganie procedury chroni przed odpowiedzialnością. A niby dlaczego? Otóż jeśli komuś powierzamy jakikolwiek urząd to dajemy mu też dozę samodzielności i arbitralności. I oceniamy efekt.

Demokrację zabija instytucjonalizm.

Nie istnieje coś takiego jak demokratyczna instytucja. To zło konieczne. Jak organizacja armii z rozkazami i sztabem. Dlatego doskonała demokracja nie wytwarza nadmiaru instytucji. Jest ostrożna w delegowaniu kompetencji. Po co mnogość celowych funduszy i rzeczników od czegoś tam. Niech sobie istnieją ciała doradcze,opiniotwórcze nawet lobbistyczne ale nie decyzyjne. Lista koniecznych instytucji jest krótka: Sejm,Rząd,Administracja,Sądy.

Demokrację zabija brak logiki i zdrowego rozsądku.

Logika demokracji jest prosta jak cep. Wybór (albo mianowanie, powołanie), delegacja uprawnień, odpowiedzialność i ocena i mechanizm odwołania. Kadencyjność nie jest świętością. Jest wygodnym praktycznym rozwiązaniem eliminującym nadmierny chaos. I tylko tyle. Cała szopka z Trybunałem Konstytucyjnym, zgiełk ucichłby gdyby to było dla wszystkich jasne. Nieprawidłowy wybór trzeba powtórzyć. Jeśli nie jest określone kto ma o nieprawidłowości zdecydować to logiczne, że ten kto wybierał. Jeśli o nieprawidłowości w wyborach powszechnych decyduje sąd to za tym przemawia wzgląd praktyczny – trudno sobie wyobrazić że kupa iluś tam tysięcy obywateli zbierze się razem i gromadnie ustali że coś było nie tak. Ale Sejm nie potrzebuje praktycznego pomocnika. Ktoś może powiedzieć inny Sejm – ale przecież grupa obywateli też nie jest identyczna (ktoś umarł, ktoś wyjechał, a komuś się nie chce) . A praktyka dowiodła, że nie ma częściowo nieprawidłowych wyborów, powtarza się w całości.

Dyskusja o JOW jest drugorzędna - problem tkwi nie w tym jak się wybiera ale w tym, że niesposób odwołać.

Logika i zdrowy rozsądek wskazuje też ułomność polskiego modelu Sejmu i prezydenta. Słaby Prezydent w swoich uprawnieniach nie powinien być wybierany w powszechnych wyborach. Ponieważ to jest kuriozum aby posiadając najsilniejszy mandat zaufania był najsłabszym ogniwem centralnej władzy. Logika i rozsądek podpowiada że członek rządu nie powinien być posłem. Bo albo będzie posłem stale nieobecnym albo ministrem składającym podpisy pod efektem pracy zastępców.

Demokracja nie potrzebuje jednakowego prawa dla wszystkich. Natomiast potrzebuje równowagi obowiązków i przywilejów. To jeden z głównych powodów, dla których jestem gorącym zwolennikiem Rzeczpospolitej. Tam to jest jasne, nie ma mydlenia oczu. Prawo jednakowe dla wszystkich? Nigdzie tak nie jest. Czy wszyscy płacimy podatki według tej samej zasady, czy mamy ten sam zakres odpowiedzialności w związku z wykonywanym zawodem? Ale łączenie większych kompetencji z mniejszymi wymaganiami i z daleko idącą nietykalnością to jakieś głębokie nieporozumienie. Sędzia złodziej czy sędzia kurwiarz czy sędzia pijany kierowca po pierwsze jest niegodny swojego urzędu. I jeśli korporacyjny samorząd ma w ogóle mieć jakieś kompetencje to właśnie rugujące a nie ochraniające. Jeśli korporacja zawodowa decyduje o nieodwołaniu i jeszcze (jak to jest w przypadku Prokuratora Generalnego ) o powołaniu to jest bardzo nie tak. Immunitet też powinien funkcjonować zgodnie z logiką. Znosi ten kto powołał. Może wyjątek dla posłów ma jakieś uzasadnienie (aczkolwiek warto mieć świadomość że logiczne byłoby aby wyborcy z okręgu a nie Sejm uchylali) ale powielanie tego rozwiązania w innych obszarach napewno jest koszmarną pomyłką. Bo tworzy kastę nietykalnych. Enklawę feudalnego autorytaryzmu.

 

Wreszcie na koniec to co jest solą demokracji czyli sfera wolności obywatelskiej. Coś czego się zwykle nie rozumie. Co potem skutkuje ułomną konstytucją, która jest bardziej opisem zakresów kompetencji jakiś instytucji niż tym czym powinna być – deklaracją podstawowych obywatelskich praw. Liberałowie, wrogowie socjalu – a przecież człowiek, którego ekonomiczna podstawa egzystencji nie istnieje nigdy nie będzie wolny, więc te wszystkie zasiłki, socjal jest do pewnego stopnia niezbędna. Cisza wyborcza, neutralna przestrzeń publiczna – a to przecież te momenty i miejsca, gdzie „zwykły człowiek" może dotrzeć do większego grona. Prawo do posiadania broni – bo w ostateczności to też jest sposób i czasami jedyny sposób wyegzekwowania sytuacji gdy wola narodu jest ważniejsza od „prawa”.

Jedna zasada powinna być bezwzględnie przestrzegana – wolność obywatela jest wolnością obywatela. Nie organizacji, struktury, firmy. Tu dla przykładu jest rozwiązanie dylematu zniesławienie kontra wolność słowa. Albo problemu fałszywej reklamy. Albo administracyjnej likwidacji koncentracji i monopolu. Można wprowadzać rozwiązania, które nie ograniczają obywatela ale ograniczają organizacje bez szkody dla demokracji.

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (7 głosów)