Trzy fronty
I znów znaleźliśmy się w tym samym miejscu. Polska będąca pomiędzy Rosją a Niemcami zawsze narażona jest na dwa aktywne fronty walk i ten trzeci, wewnętrzny, najbardziej toksyczny. Dlatego powstania narodowe nie były jakąś fanaberią, lecz jedynym rozwiązaniem tej kwadratury koła, w jakiej tkwimy od upadku państwowości w 1795 r. Tu warto przywołać dwie polskie szkoły historyczne: krakowską i warszawską. Pierwsza, obwiniała cały naród za nieudacznictwo i wszelkie zło. Druga, była bardziej realistyczna i zauważała ogromne dysproporcje połączonych państw zaborczych w stosunku do osamotnionej Polski. Dziś, już w zupełnie innej konfiguracji kulturowej (brak elit) wychodzi na to, że wina naszych nieszczęść leży po obu stronach: narodowej i politycznej. Wykazały to ostatnie wybory, a szczególnie demonstracyjny brak udziału większej części Polaków w referendum, które dotyczyło szkieletu naszego państwa. W dobie internetu niedoinformowanie, jest tym samym, co nieznajomość prawa, a obojętność wobec własnego losu, już głupotą.
PRL na sposób sowiecki dusił to wszystko, co z polskością się wiązało. Trzecia RP to tryumf podduszonych, którzy złapali więcej tlenu i dostali zawrotu głowy. O doświadczeniu szkół krakowskiej i warszawskiej nikt nie chciał słuchać. Dominowało myślenie standardowe i przekonanie, że zawrót głowy będzie trwał wiecznie. A tu nagle w 2014 r. pojawił się pierwszy front w Ukrainie, który nieco zburzył sielankę. Był jednak daleko. Jawna napaść Rosji w 2022 r. otrzeźwiło nas nieco. Ale nie na długo. Ukraińcy bija się, my pomagamy na ile możemy i reagujemy tak, jak na Zachodzie. Jest ok., bo my przecież Zachód. Fakt, że nie ma rozbieżności i walk międzypartyjnych uspokajało nas jeszcze bardziej. W sprawach ukraińskich wykazaliśmy jedność, bo taka też była w Brukseli i Berlinie, choć niuansami głębiej nie zajmował się chyba nikt. Sielankę zburzył konflikt wokół eksportu ukraińskiego zboża, ale i on z czasem ucichł. I tak to trwało do listopada 2023, kiedy to pojawił się drugi front w postaci demokratycznie proponowanej zmiany traktatów unijnych w Brukseli. Powstała dyskusja, ale natychmiast pojawiły się głosy uspokajające, że to dopiero początek długiej drogi. Ale dziwne jest jednak to, że wraz z drugim frontem, jak wańka wstańka, uaktywnił się trzeci wewnętrzny front, ten tradycyjnie najbardziej toksyczny, zwany „targowicą” lub „koniem trojańskim”. I już jesteśmy w domu. Już woda do mózgu leje się strumieniami, nie jak dawniej poprzez nakazy, zakazy, ogłoszenia, plotki itd., lecz tym razem za pomocą internetu, telewizji i prasy – non stop. I jak dawniej front jest wszędzie, w każdym czasie i o każdej porze. Jak zwykle na nieprzygotowanych Polaków nakłada się raster odmiennego systemu, odmiennych wartości i stosownej do tego represyjności. W 1918 r. zdolni byliśmy zadecydować o sobie, w 1945 r., pod ciężkim rastrem sowieckim pulsowała jeszcze II RP; w 2023 r. pozostała tylko gleba, która nie wiadomo jeszcze jaki wyda owoc. Rosjanie walczyli z myślą i elitami, Niemcy germanizują ziemię, która ma wydać owoce. I nie jest to abstrakt, wystarczy spojrzeć na obecnego ducha w Wielkopolsce, na Śląsku i całych Ziemiach Odzyskanych.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 282 odsłony