Nie jesteśmy przygotowani ani do wojny, ani do pokoju

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz
Kraj

 

Wróg u brak. Polska w rozsypce. UE się rozlatuje. Może warto więc zrobić jakiś bilans ostatnich lat? Może warto uzmysłowić sobie, że przez pierwsze 44 powojenne lata żyliśmy życiem narzuconym, a przez kolejne 32 żyjemy życiem pożyczonym. W pierwszym przypadku mieliśmy do czynienia z dwoma pokoleniami i strukturalnym wypłukiwaniem poczucia przedwojennej przyzwoitości i niepodległości, a w to miejsce z wstawianiem, na siłę, komunistycznej kalki; w drugim, z prawie dwoma pokoleniami i oderwaniem od polskiej prawdy i rzeczywistości. Kim więc jesteśmy naprawdę? Czy zdajemy sobie sprawę dokąd brniemy? Kim chcemy być?

Francuskie gazety piszą o dealu niemiecko-rosyjskim w sprawie dostaw gazu do niemieckich firm, co budzi najgorsze skojarzenia. Polscy komentatorzy zauważają, że nie do końca tak jest, bo Niemcy mają procentowo mniejsze rezerwy tego paliwa, niż my. Nie sposób jednak ukryć faktu, że były kanclerz Schröder od wielu lat siedzi w rosyjskim Gazpromie i pilnuje niemieckich interesów. Niemcy znani są z tego, że działalność swojego państwa planują na wiele dekad do przodu. Niestety, powojenna Polska zawsze „goniła w piętkę”. Najpierw z powodów oczywistych, bo miała sowiecki kaganiec, potem po 1989 r. bo ograniczał ją mit Zachodu, który działał podobnie. To nie Francja jest na styku kulturowym i imperialnym, lecz nadal prym w tym względzie wiedzie Polska. Służby francuskie, holenderskie, hiszpańskie, czy włoskie mają inne priorytety, niż my. Polskie służby naukowe i dyplomatyczne jako pierwsze powinny taką wiadomość posiąść, właściwie wykorzystać i upublicznić. Oprócz własnych kanałów powinny mieć do dyspozycji wywiad państwowy – a tu nic. Wciąż płacimy za złą robotę.

Wróg u bram, UE rozsypuje się jak domek z kart, premier Morawiecki jeździ po całej Europie, nie wysiada z samolotu, próbuje sklejać to, co jeszcze można, a w kraju siły odśrodkowe niwelują jego wysiłki. Ludzie chcieliby pomóc, ale jak, skoro model informacyjny wciąż bazuje na sensacji? Nie ma poważnego centrum informacyjnego. Temat niezwykle poważny, bo dotyczy naszego bezpieczeństwa, a w eterze jeden wielki bełkot. Każda poważniejsza myśl jest zasypywana śmieciem dezinformacji – nie tyle ze złej woli, co z demokratycznej niekompetencji. Każdy może mówić, co chce, a media biją piane i myślą, że chwyciły Boga za nogi…

Przykłady można by mnożyć, ale chcę zostawić Czytelnika z tą podstawową refleksją i podsumować jednym zdaniem: nie jesteśmy przygotowani ani do wojny, ani do pokoju. Nie! I nie jest to żaden defetyzm, lecz racjonalna refleksja, która powinna obudzić to zdrowe myślenie Rodaków, które towarzyszyło nam przez ostatnich ponad 200 lat. Bo w naszej geopolityce nie zmieniło się nic, lub zmieniło się niewiele. Świat jeszcze nie jest podzielony na obozy, jeszcze trwa gra pozycyjna i jeszcze mamy szanse na zajęcie dużo lepszego miejsca. Argumenty i porównania leżą na ulicy. Tylko trzeba mieć odwagę je podnieść i nagłośnić. Ale bez zgodnego współdziałania społeczeństwa, niczego nie da się zrobić.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (5 głosów)

Komentarze

niewiele to da. Napisał Pan :

Ludzie chcieliby pomóc, ale jak, skoro model informacyjny wciąż bazuje na sensacji? Nie ma poważnego centrum informacyjnego. Temat niezwykle poważny, bo dotyczy naszego bezpieczeństwa [w moim odczuciu w wielu dziedzinach, nie tylko militarnego czy gospodarczego], a w eterze jeden wielki bełkot. Każda poważniejsza myśl jest zasypywana śmieciem dezinformacji – nie tyle ze złej woli, co z demokratycznej niekompetencji. Każdy może mówić, co chce, a media biją piane i myślą, że chwyciły Boga za nogi…

I to jest święta prawda. Ale tego nie da się szybko zmienić. Dzis nie zaakceptuje tego ani "suweren" ani [realna] władza. Ten pierwszy nie potrafi pogodzić sie z utratą złudzeń, a władza z ryzykiem przegranej w kolejnych wyborach (nawet gdyby naprawdę była najlepszym rzadem w historii Polski). I dalej będziemy sie tak w rozmaite strony turlać wpdając po drodze w rozmaite szamba.

Pozdrawiam

Vote up!
5
Vote down!
0
#1636621

@ W. K.

Pan też trafił w sedno. No właśnie, dlatego piszę, aby uświadomić, że tę kwadraturę koła trzeba przełamać. Być może propozycja Bartosiaka wiele zmieni i okaże się jakimś wyjściem. Ale to już oferta dla chcących się bardziej uczyć, niż zarabiać. Jeżeli natomiast władza nie odejdzie od gabinetowej formy rządzenia i nie podłączy społeczeństwa do procesu sprawowania władzy i odpowiedzialności za kraj, przegra ona sami i przegramy my wszyscy.

Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1636637

W tym miejscu. A szczególnie tyczy to wymiaru sprawiedliwości.

Jeżeli natomiast władza nie odejdzie od gabinetowej formy rządzenia i nie podłączy społeczeństwa do procesu sprawowania władzy i odpowiedzialności za kraj, przegra ona sami i przegramy my wszyscy.

Ale ja i tu jestem sceptykiem. Może nawet bardziej niż ws. centrum informacyjnego. Ja mam w ogóle takie wrażenie, ze drogi władzy i wybierającego ja "suwerena" coraz łatwiej i dalej sie rozchodzą. Wszędzie; na całym świecie. Czytałem kilka opracowań twierdzących, ze to jakies fatuum (determinizm) lub wpływ rozmaitych przypadków (np. aktywnosci Słońca). Nie mam wyrobionego zdania co do przyczyn, ale mam przekonanie, iz nie mam na to wpływu. Zadnego.

A ta praca Bartosiaka to o czym traktuje. Ja przeglądałem jakąś jego ksiązkę, ale poza raczej mrocznymi "przepowiedniami" wiele w niej nie znalazłem. Choć z częścia wniosków pewnie bym sie zgodził.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1636639

@ WK

Pewne rzeczy trzeba napisać, bo same się nie staną.

Nie jestem aż takim deterministą, aby uwierzyć, że nie mamy na nic wpływu, a tym bardziej na coś, co możemy zrobić sami. Forma sprawowania rządów to nie jest domena boska, kosmiczna, czy jak kto woli, lecz ludzka. Owszem, trudna, ale możliwa - w Polsce mimo wszystko o wiele łatwiejsza do przeprowadzenie, niż w innych krajach zachodnich. Ale ogólnie, niestety, podzielam Pańską opinię, że mamy raczej małe szanse na włączenie Polaków do współrządzenia. Być może jest już za późno.

Bartosiak. Zajmowałem się kiedyś geopolityką i dlatego doceniam jego propozycję  - bo to, co napisał i mówi, to zupełnie inny punkt widzenia. Bartosiak pojawił się nagle, jak przybysz z kosmosu i pokazał prawie wszystkim co to jest geopolityka i na czym ona polega. To naprawdę duży krok do przodu i dość sensowna propozycja wyjścia z obecnie patowej sytuacji. Ma on jednak kilka słabości. jedną z nich jest nieznajomość Rosji i chyba Niemiec. Twierdzenie, że Rosję trzeba tak pokonać, aby była w stanie zaakceptować swoją porażkę, jest po prostu naiwne. To są amerykanizmy. Rosja i Niemcy nigdy nie pogodzą się z porażkami. Rosji ma się bać cały świat, bo inaczej oni będą bali się świata. Do bardzo pozytywnych zaliczyłbym zwrócenie uwagi na to, że na wschód od Łaby, wciąż silny mamy feudalizm i jego zależności. Okres po 1989 r. był koncertowym tego przykładem. Warto Bartosiaka się nauczyć.

Pozdrawiam       

Vote up!
2
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1636664