„Moja piz…, moja macica”
Aspekt pierwszy
Seks, jak niewinny amorek, krąży po całym świecie i wszędzie zaznacza swoją obecność. Gdy pojawiły się anteny satelitarne, na cel wziął sobie cywilizację muzułmańską. To nie ona nas zaatakowała, lecz odwrotnie, anteny i przekaz porno wyszedł z cywilizacji zachodniej. A skoro nastąpił atak, musiała nastąpić obrona. I okazuje się, że nie jest to nic nowego. Gdy Amerykanie wchodzili na Kubę, przygotowaniem artyleryjskim i forpocztą była powstająca sieć burdeli. Gdy Polska otwierała się na Europę, dziwnym trafem stało się to samo. Na początku lat 90. robiłem reportaż w Gubinie. W tym małym miasteczku zaczynał się okres biedy, przemytu i padania zakładów pracy. Gdy zlikwidowano jeden z tamtejszych zakładów włókienniczych, wiele bezrobotnych kobiet zatrudniało się w agencjach towarzyskich Tak oczywiście było na całym pasie ziem zachodnich. Polski były tanie, Niemcy mieli pieniądze - i na tym polegała pierwsza bardzo zgodna współpraca polsko-niemiecka. Rzecz w tym, że ani w publicystyce, ani w historiografii ten fakt nie zaistniał, a szczur został wspuszczony. Na własne życzenie wyprodukowaliśmy kolejną białą plamę. Minęło wiele lat i w naszej cywilizacji amorek już na dobre zapuścił korzenie; w cywilizacji muzułmańskiej wzbudził sprzeciw i reakcję obronną
Muzułmanom jeszcze się bronią, choć istota tego konfliktu już dawno została zakrzyczana i zalana krwią. Ale dajmy im spokój, bo posłużyli tu jako tło. Rzecz w tym, że my zaakceptowaliśmy ten model, straciliśmy rozsądek i przestaliśmy się bronić. Ciekawy opis wejścia do obozu koncentracyjnego Serbek w „Wartości a przemoc” dała prof. Anna Pawełczyńska. One weszły – pisze – niemal w kolumnie wojskowej i w ten sposób od samego początku wywalczyły sobie lepsze traktowanie.
A co robi amorek? W naszej części świata amorek buja się dalej i jest wszędzie, tam gdzie powinien być i tam, gdzie nie powinien: w domu, w pracy, na urlopie, w kinie, w mediach, teatrze, sztuce, reklamie; w dzień i w nocy, w powietrzu, na ziemi; pokątnie i jawnie, słowem – wszędzie go pełno. Siedzi w naszych głowach i wyżera nam mózg. Jest najpiękniejszym panem i najpiękniejszą panią, lekarstwem na nudę i stylem życia – ale nie jest miłością. Jest towarem.
Długo w milczeniu i z zadowoleniem akceptowaliśmy taki stan; długo przynosił nam wiele dramatów osobistych i rodzinnych, ale kurestwo rekompensowało wszystko. Dopiero na starość, jak już zostajemy sami, przychodzi refleksja i żal, czasami nawet głęboki. Ale wtedy słowa przestają już mieć znaczenie, bo pojawiają się nowe pokolenia i chcą przeżyć to samo, co pokazuje im telewizja, kino, o czym marzą w dojrzewających głowach, a w każdym razie chcą przeżyć więcej, niż matka czy ojciec. Szukają więc przygód, podniet i szczęścia. Nie ma refleksji, bo na pierwszym miejscu króluje instynkt. A amorek niepostrzeżenie sobie rośnie, jak małe pachole i dalej błądzi po świecie. Świat zachodni przyjął go wspaniale. Stworzył mu cały przemysł. Wsparł go biznes, wspierają gangsterzy i po cichu wszyscy. Ale nastąpił moment, że niewinny dotąd dziecię zaczął rosnąć w siłę, zaczyna przejmować władzę i organizować wojsko. Niby wszyscy to widzą, ale nikt nie chce traktować go poważnie, no bo przecież daje ludziom pracę i rozrywkę, organizuje życie, pomaga w karierach i zarabiał dużą kasę. A skoro nikt go nie chciał docenić, to nieco podkurzony krążył dalej, lecz wszędzie znajdował ujście swojej wciąż nabrzmiewającej energii. Nigdzie nie miał okazji sprężyć się, zmobilizować, skupić swojej mocy we własnym ręku i pokazać kto tu rządzi… aż trafił na ustawę antyaborcyjną w Polsce i eksplodował.
Ta eksplozja nie jest uwolnieniem dżina z butelki, lecz eksplozją od lat tykającej bomby, do której nie mieliśmy żadnych końcówek, bo pilot był w innych rękach.
Jeżeli ktoś nie docenia siły seksu i siły życia, bo te dwa instynkty się uzupełniają, niech zwróci uwagę na drobne roślinki, które przebijają asfalt lub zauważy, że w jaskini, w której nie ma życia, wystarczy cykliczne zapalanie sztucznego światła (na czas zwiedzania), by pojawił się mech na wilgotnych ścianach, a wówczas zobaczy prawdziwą moc tego zjawiska. Oczywiście, tej mocy nie można zaprząc do własnych celów, bo człowiek nie jest w stanie nad nią zapanować. Natomiast jej upolitycznienie lub zinstrumentalizowanie zaczyna niszczyć człowieka. Bomba wybuchła w Polsce, ale co może ona zrobić na Bliskim Wschodzie, a nawet w biednej Afryce, gdzie kobietę trzyma się na mocnej uwięzi, tego nawet ojcowie od gmyrania płcią i inżynierowie ludzkości nie są w stanie przewidzieć. Ta siła prawdopodobnie ich zabije tak samo, jak każda rewolucja niszczy swoje dzieci.
Co więc tę tak nabrzmiałą siłę jest w stanie zaspokoić lub rozbroić? Katastrofa, potop, czy nieprzebrane tłumy wygłodniałych i spragnionych kobiet Chińczyków? Po ich przemarszu nie będzie już problemu z białym człowiekiem – wszyscy wówczas będziemy Chińczykami. Problem można załatwić w ciągu jednego sezonu grzewczego. Potem tylko Chińczyk, Chińczyk i Chińczyk i będziemy musieli ich kochać miłością macierzyńską. Bo na tym będzie polegała nowa „wolność”.
Od instynktu seksualnego silniejszy jest jedynie strach. I niech się nikomu nie wydaje, że swoimi protestami jest cokolwiek, na dłuższą metę, wywalczyć. Gdy rola pożytecznego idioty się skończy, przyjdzie czas na strach i zamordyzm. I zrobi to każdy obcy, komu hałastra (tak się takich określa) pomoże w uzyskaniu władzy.
I teraz najciekawsze: naszą cywilizację może uratować, lub zniszczyć, jedynie kobieta. Ona decyduje o jakości tkanki społecznej, ona wychowuje; bez niej nie ma rodziny; bez niej nie ma obrony. Tak Kobietę ukształtowała natura i niestety, nie dała jej wyboru. Prof. Anna Pawełczyńska, więźniarka Auschwitz, kobieta, która przeszła niemal wszystko, co dobrego i złego można przeżyć na tej ziemi, tak w 2014 r. powiedziała o kobiecie: Mój ojciec w latach 30-tych mówił, a zapamiętałam to zdanie, że dopóki kobieta jest na wysokim poziomie, dopóty nie jest zagrożona rodzina. I wydaje się, że były to słowa prorocze, ponieważ w tej chwili uderzenie w kobietę, w jej poziom moralny i kulturowy, jest uderzeniem w polskie społeczeństwo. W tej chwili hasła wolności i równouprawnienia stały się parodią ośmieszającą wszelkie pozytywne wzory społeczne.
Sprawy seksualne były zawsze ważne dla ludzi, ale w tej chwili stały się one wiodące i mówiące o wolności. Parodiuje się tu pojęcie miłości, które było bardzo szerokie i dotyczyło wielu ważnych dziedzin życia. Obecnie zostało ograniczone do doznań seksualnych. To niewątpliwe prawo kobiety zostało ośmieszone i w ten sposób wyparło z obiegu wielkie obszary kultury życia społecznego, współżycia i wspólnoty wielu ludzi.
***
Mówiąc o kobietach nie można zapominać, że oprócz aspektu religijnego jest również państwowy punkt widzenia. Społeczeństwo lub naród, jeżeli chcą przetrwać, nie mogą składać się z emerytów i kalek – i nie ma to nic wspólnego z eugeniką, hitleryzmem czy komunizmem, bo takiej opcji ani natura, ani człowiek też nie przewidzieli. Więcej, każda władza po 1989 r. żyła swoją iluzją. Własną iluzją żyła też młodzież, która nie ma pojęcia co to jest niewola, na czym polega wolność, co to jest walka o niepodległość, która nie poczuła pały na swoich plecach i nie zna prawdziwego życia. Obydwie strony przemawiają do siebie własnymi iluzjami i nie mogą się porozumieć. Rzecz w tym jednak, że władza (ogólnie, od 1989 r.) w swoich iluzjach całkowicie zagubiła młodego człowieka. Używa on wulgaryzmów, bo taki stał się jego świat, chce przekrzyczeć niemą, dla niego rzeczywistość, ale nie zdaje sobie sprawy, że pozostał sam pośród wirtualnej złudy.
Młodzież chce zmienić świat, ale zbyt dużo ludzi czerpało zyski z dotychczasowej wirtualnej rzeczywistości, oczywiście tej której nie ma, aby mogło w sposób bezproblemowy przejść na pozycje zdroworozsądkowe. Przykłady? Pierwsza, wiosenna fala covid 19 zdyscyplinowała Polaków w sposób zadziwiający, druga, uzyskała skutek odwrotny. I tu warto zapytać dlaczego? Odpowiedź jest prosta: co innego słyszymy, a co innego widzimy; rzeczywistość pierwsza nie pokrywa się z drugą. Tych różnić nikt społeczeństwu nie wyjaśnił. I na tym polega wiarygodność władzy. Dalej, brak zaufania potęguje mit UE, który dotąd był wzorem, a polska kultura podlegała presji pedagogice wstydu; dlaczego więc Warszawa dziś ma być ważniejsza niż Paryż, Berlin, czy Londyn? Pieniądze to nie wszystko.
Drugą sprawą, o której piszę od 20 lat, to: 1. kwestia budowania polskiej tożsamości, 2. wyartykułowanie prawdziwego punktu odniesienia naszych przemian i naszych celów, którym była II RP, 3. pozbycie się nawyku gabinetowych rządów. W 1981 r. zatrzymaliśmy się na sztandarach i pomnikach, dziś na muzeach, gadaniu i obietnicach, a czas płynie. Budujemy jakiś dobrobyt, ale młodzieży nie przekazaliśmy nic. W taki sposób dobrnęliśmy do brzegu, jakiegoś nowego lądu, którego nie znamy i znaleźliśmy się w roli Piętaszka: niby świat jest nasz, a mimo to pełno wokół obcych, którzy dyktują nam co mamy robić, bo nie odróżniamy tego, co dobre i co złe.
Coraz dotkliwiej i coraz wyraźniej odczuwalny jest brak tej tradycyjnej inteligencji, którą wymordowano nam w okresie II wojny i dobito w PRL. Coraz dobitniej odczuwamy brak kontaktu ze światem, który zbudował 1000 lat naszych sukcesów, klęsk i trwania, a który niesie prawdziwe odpowiedzi na podstawowe pytania. Odczuwamy coraz większą pustkę i beznadzieję, a mimo to nasza świadomość nie może przebić się poza obszar komunistycznego wyuczenia. Nasi przodkowie zbudowali II RP i zginęli w jej obronie, a co my robimy…. My nawet nie wiemy co to jest państwo. Oni bronili się, a my nie jesteśmy zdolni już do niczego i dlatego staliśmy się łatwym celem dla wszystkich i będziemy ginąć, jak bezdomni. Bo dopiero teraz, własnymi rękami ostatecznie pogrzebiemy swoje tysiąclecie dziejów i damy pełną satysfakcję Katarzynie II, Hitlerowi i Stalinowi. Pozostaną tylko genialne hasła: „moja piz…, moja macica”, które zapisze historia gasnącej świecy.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 10 odsłon