Jest nowa energia
Tak, wyraźnie wyczuwalna jest nowa energia. Już nie płynie, jak dotąd, podziemnym i mało zauważalnym nurtem, lecz przebiła się na powierzchnię, żyje i wszyscy ją widzą, choć nie wszyscy jeszcze rozumieją. Najciekawsze jest jednak to, że nie wydobył jej człowiek, ani żadna partia polityczna, żaden ruch społeczny, ani indywidualność na miarę męża stanu, lecz zrobiła to niszcząca siła koronawirusa i potrzeba walki, którą wszyscy musimy z nim stoczyć.
Nowa energia – nowej zmiany, nie posiada jeszcze swej interpretacji. Współczesny język i współczesny sposób myślenia są bezsilne. Po raz kolejny okazało się, że stary świat zawładnął opisem samego siebie i zamknął się we własnym kokonie, że człowiek jest zaledwie trybikiem w tym jednym wielkim naczyniu połączonym, że nie on kreuje rzeczywistość, i że podlega takim samym prawom natury, jak każda inna istota żyjąca na ziemi. Po raz kolejny stało się jasne, że nie ma obszarów hermetycznych, że każdy ma prawo do swojej kultury, bo tylko w niej jest twórczy, że być sobą nie oznaczy być wszystkim i nikim.
Energia, która się pojawiła, będzie oczywiście pacyfikowana na wszelkie możliwe sposoby, ale im bardziej będzie tłumiona, tym większą zgromadzi energię i zwiększy ryzyko jej wybuchu. Taka jest kolej rzeczy i taka jest logika dziejów. Rzecz w tym jednak, że nowa energia musi spotkać się ze starą i muszą się z sobą zmierzyć. Najlepiej, bo najgłośniej, te role opisał Marks, jedną nazywając „bazą”, a drugą – nadbudową”.
Świat jest nieustającym ruchem i ciągłą walką o przetrwanie, ale trwa ona nie na zewnątrz, bo ten jest już do końca zorganizowany, lecz wewnątrz życia i wewnątrz duszy człowieka, które wciąż organizują się na nowo. Jest w niej młodość, siła wieku i starość; jest wiosna, lato, jesień, zima; jest życie i jest śmierć. Najkrócej mówiąc, dlatego człowiek potrzebuje Boga, aby mógł zwyciężyć w sobie diabła. I tak jest od Adama i Ewy. I to jest wiedza konstrukcyjna naszej cywilizacji.
Nowa energia objawia się w pomocy drugiemu człowiekowi, w dobrej woli, w szyciu maseczek, w ryzyku zarżenia itd. Dopiero teraz zaczynamy żyć życiem prawdziwym, życiem, które niesie jakiś sens, życiem twórczym, które pozwala żyć i rozwijać się. Pod tymi maseczkami, które zatykają gębę i niby oddzielają człowieka od człowieka, rodzi się solidaryzm – ten, na który tak bardzo czekamy od 1939 r. Bo tak, bo Tamta Polska była nasza, była wywalczona, wymodlona, wypłakana, wycierpiana – w odzyskaniu niepodległości brały udział niemal wszystkie przymiotniki. W tamtej Polsce czuliśmy się u siebie, żyliśmy życiem prawdziwym, po polsku i życiem odpowiedzialnym. Wszystko, co po niej jest skażone komuną i bolszewizmem. Dziś nie rozumiemy jej, a więc nie rozumiemy siebie – a żyła przecież tak niedawno.
I kolejna ciekawostka. Dobra energia swój paszport i obywatelstwo otrzymały nie od systemu, nie od zniewolonych państw, lecz prawo do przekraczania granic, o zgrozo, dostały od koronawirusa i wspólnego strachu.
Dziś to – covid 19 i strach napędzają nową erę, w której, jeżeli nie chcemy stać się zwierzętami, rolę wiodącą w naszym życiu musi przejąć kultura – musi przejąć dominacja kultury nad wciąż uciekającą technologią. Nie dlatego, że jesteśmy przeciwni postępowi, lecz dlatego, że koegzystencja człowieka z naturą jest możliwa jedynie przy zachowaniu odpowiednich proporcji – we wszystkim. A więc, stara, wypracowana przez życie człowieka kultura, jako system immunologiczny i strategiczny stał się naszą jedyną tarczą przed złem. Kultura, w szerokim ujęciu, jest jednocześnie archiwum i biblioteką dziejów, która zawierają odpowiedzi niemal na wszystkie współczesne pytania, bo historia jest kołowrotem dziejów.
Innymi słowy, to człowiek, który od Boga dostał prawo czynienia ziemi sobie poddanej, stworzył własny świat dodatkowy, który, w sposób materialny i duchowy, zgrał się z tym krajobrazem i starym światem, na który przychodzimy i na którym żyjemy. Postęp należy do umowy człowieka z naturą i samym Bogiem – jest ona oczywiście niepisana i ślepa, jak samo nasze życie. Człowiek w swojej przestrzeni porusza się on po omacku i nie zna celu swojego istnienia, dlatego w chwilach zastoju musi być stymulowany z zewnątrz.
Przestrzeganie Dziesięciu przykazań jest więc koniecznym warunkiem naszego trwania. Bez ich przestrzegania nie możemy prowadzić nieustającej walki dobra ze złem i prowadzić swojego życia we właściwym kierunku – jeżeli tego nie potrafimy zrobić, automatycznie stajemy się zbędni. Bóg dał nam życie, Dziesięć przykazań i powierzył walkę dobra ze złem, a człowiek wykorzystując tę misję, swoim istnieniem wypracował warunki fizycznego życia i swoją dziejową pracę nazwał – kulturą. W taki sposób sami znaleźliśmy się w korytarzu uwarunkowań, z którego bezkarnie nie możemy wyjść.
Nowa energia tworzy nowych ludzi, nowy świat i nową interpretację. Uwłaczające człowiekowi jest to, że każda zmiana musi odbywać się za pomocą rozlewu krwi, morza łez i narastającej hekatomby nieszczęść. Wszystko to świadczy, że wciąż nie jesteśmy u siebie, a nasza historia toczy się po torach, których nie układa człowiek. Z tego punktu widzenia inaczej wyglądają rozłamy w Kościele, inaczej rewolucja francuska, czy nawet bolszewicka. Przyzwyczajeni jesteśmy do schematów. Natomiast o tej rewolucji, która nadchodzi, aż strach pomyśleć, bo siły nagromadzonych namiętności nie rozładował seks ani próba zmiany płci, a mocy oczekiwań (potrzeb) nie jest w stanie zatrzymać żadne kłamstwo. Tu już nie ma kompromisów, bo w tak zapisane rachunki wplątała się globalizacja. Globalizacja zaangażowała cały świat i naturę, w której człowiek jest zaledwie cząstką.
Czy człowiek zginie? Nie! Ale tylko dlatego, że jest niezbędną częścią tego świata. Ale nie można wykluczyć, że sam może pozbawić się głosu.
***
Bóg i natura, która żyje, posłużyli się człowiekiem. I w tej chwili nie jest ważne czy był on konstruktorem civid 19, a więc swojego nieszczęścia; ważne jest, że dostaliśmy w prezencie kilka tygodni zatrzymania – na zastanowienie się nad sobą samym; kilka tygodni na uwolnienie się od starego systemu, który już do niczego się nie nadaje, na uwolnienie się od kolonialnych nawyków, które rozbijają UE, a więc otrzymaliśmy kilka tygodni gratis, na dochodzenie do rozumu. A skoro dostaliśmy taki wspaniałomyślny prezent, to Wielka Energia jeszcze nie chce zrobić nam krzywdy i jeszcze daje nam szansę na poprawę. Potem, rozumiana powszechnie – baza i nadbudowa będą musiały się zetrzeć – na śmierć i życie. A historia pokazuje, że nie było takiej twierdzy, która będąc ważną, oparła się nowym czasom. Atrakcyjność marksizmu nie polegała na tym, że rozwiązywał on jakieś problemy, lecz na tym że obejmował całość życia ludzkiego. Ale ta ułuda, która w Polsce umarła najszybciej, jeszcze żyje i grozi. A w Polsce wszyscy, wszystkiego się boją.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 627 odsłon
Komentarze
Najpierw cytat: "...napędzają
18 Kwietnia, 2020 - 19:09
Najpierw cytat: "...napędzają nową erę, w której, jeżeli nie chcemy stać się zwierzętami, rolę wiodącą w naszym życiu musi przejąć kultura – musi przejąć dominacja kultury nad wciąż uciekającą technologią. Nie dlatego, że jesteśmy przeciwni postępowi, lecz dlatego, że koegzystencja człowieka z naturą jest możliwa jedynie przy zachowaniu odpowiednich proporcji – we wszystkim. A więc, stara, wypracowana przez życie człowieka kultura, jako system immunologiczny i strategiczny stał się naszą jedyną tarczą przed złem. Kultura, w szerokim ujęciu, jest jednocześnie archiwum i biblioteką dziejów, która zawierają odpowiedzi niemal na wszystkie współczesne pytania, bo historia jest kołowrotem dziejów."
michael
No i co?
18 Kwietnia, 2020 - 20:36
No i co?
Ryszard Surmacz
Bardzo intrygujące spostrzeżenie
19 Kwietnia, 2020 - 01:54
Od bardzo wielu lat piszę i dumam o zasadniczej zmianie, która współcześnie przenika do przestrzeni cywilizacyjnej człowieka myślącego i dzieje się globalnie mniej więcej od połowy wieku dwudziestego. Jest to zmiana "wszechogarniająca" zjawiska cywilizacyjne, a pozory wskazują na to, że zasadniczym ich źródłem jest szybkość zmian technologicznych. I to jest błąd!
Tak było przez ostatnie tysiące lat, najważniejsze przemiany cywilizacyjne podobno następowały jako skutek przemian technologicznych. Byt materialny miał kształtować świadomość.
Tak twierdzili niektórzy filozofowie niemieccy. Nie tylko Karol Marks.
Może kiedyś to i była prawda, ale teraz naprawdę to już nie jest prawda, albo właśnie przestaje być prawdą.
Aby było możliwe poradzenie sobie z rzeczywistością, konieczne jest odkrycie i prawidłowe zdefiniowanie głównej siły napędzającej dziejące się przemiany cywilizacyjne. I niestety przytłaczająca większość elit współczesnego świata "myśli po staremu", fascynując się słowotokiem kolejnych przemian technologicznych, usiłując przypisać im wszelki "postęp". Elity polityczne, politologiczne oraz artystyczne zachowują się jak wojskowi, którzy próbują przygotować się do nowych wojen wzorem tych przegranych już bardzo dawno temu.
I nagle okazuje się, że pan Ryszard Surmacz trafił bardzo blisko prawdy. Rzeczywiście, "nowa energia" wcale nie siedzi w żadnym postępie technicznym, ani technologicznym, a już w żadnej mierze w jakimkolwiek progresie obyczajowym. To jest co najwyżej toksyczny projekt szkoły frankfurckiej, która „Zachód zrobi tak zepsutym, że będzie śmierdział” (Willi Münzenberg).
Rzeczywiście, istota zmiany cywilizacyjnej następuje w sferze intelektualnej, w przestrzeni kultury. I to jest najdokładniejsza z możliwych identyfikacja miejsca w których przebiega współczesna przemiana cywilizacyjna, otwierająca nam XXI wiek i najciekawsze wyzwania przyszłości.
Jest to jednak bardzo złożony proces, który lubię nazywać splotem wielu różnych zjawisk i funkcji. Splot jest tworem bardziej nieprzeniknionym, niż najbardziej pogmatwany węzeł gordyjski. Ale daje się to w miarę intuicyjnie opisać.
Mianowicie:
Przez tysiące lat ludzie posługiwali się gotowymi już od dawna receptami, przepisami i procedurami czerpanymi z wyuczonych zasobów wiedzy i doświadczenie. Zupełnie jak w art. 7 k.p.k. Gdy ktoś nie wie jak postąpić, zadaje pytanie starszym wiekiem lub starszym w jakieś hierarchii społecznej. Przez tysiące lat, gdy pojawiało się jakieś nowe zadanie, to do każdego z nich można było wykorzystać jakiś stary przepis, wzorzec albo procedurę, ewentualnie autorytet. Tak działała cywilizacja wiedzy już istniejącej, co splatało się odpowiednimi formami relacji społecznych i systemów ustrojowych.
Już w pierwszej połowie XX wieku ten system zaczął się sypać. Lata dwudzieste, lata trzydzieste. Stare autorytety zaczęły się wykruszać, informacji przybywało wręcz lawinowo, pojawiały się nowe tańce, a stare recepty okazywały się być do niczego.
Po II Wojnie Światowej ten kryzys poznawczy nic tylko przyspieszył i przyspiesza nadal - i nie jest to żaden koniec historii, ani czas na postprawdę. Jest to czas na zmianę systemu.
Nadszedł koniec systemu gotowych rozwiązań - nadszedł czas rozwiązywania problemów, a jeszcze lepiej mamy teraz początek epoki samodzielnego poszukiwania rozwiązań nowych problemów i to w miejscu i czasie ich powstawania.
Dokładniej, nadszedł czas rozległych systemów o rozproszonej inteligencji.
michael
O, takie komentarze nadają
19 Kwietnia, 2020 - 14:37
O, takie komentarze nadają sens pisaniu na portalu - dodam,że nie dlatego, iż zostałem tu tak doceniony. Dziękuję. Dodam, takich komentarzy jest niewiele.
Mam za sobą już dość duży dorobek publicystyczny, m.in na temat roli kultury w życiu człowieka.
Każdy logiczny podział pomaga zrozumieć i zinterpretować zjawisko. Jeżeli odbierany przez człowieka świat podzielimy na część cywilizacyjną i kulturową, a samego człowieka na składnik duchowy i fizyczny, to automatycznie wyłaniają nam się zależności konieczne i towarzyszące. Moim zdaniem cywilizacja przez cały czas dawała impuls, a więc popędzała "kota" kulturze i zmuszała ją do korygowania reakcji obronnych - obronnych dlatego, że nad bezpieczeństwem ludzkim czuwa kultura plemienna lub narodowa. Warto zwrócić uwagę, że nie ma kultury ponadnarodowej. Bez powodzenia próbowali ją stworzyć Rosjanie i Amerykanie. Dopóki kultura była w stanie "przerobić" i dostosować zmiany wprowadzane przez cywilizację, dopóty zachowana została równowaga i obydwie strony (cywilizacja i kultura) mogły się dalej rozwijać. Czyli zależności konieczne i towarzyszące tworzyły spójną całość.
Zależności konieczne i towarzyszące widać lepiej na przykładzie człowieka. Człowiek, aby przeżyć musi jeść, pracować, odpoczywać, wydalać. Te uwarunkowania są dla niego konieczne. Bez nich nie przeżyje. Natomiast warunki towarzyszące związane są bardziej z tym, co przynosi mu lepszy standard życia. A więc, przy zachowaniu warunków podstawowych może sobie pozwolić na pewien postęp. Erę pary człowiek skonsumował dzięki kulturze, która dostosowała się do zmian i wszystko grało. Podobnie było z epoką elektryczności i druku. Natomiast era informatyki okazuje się szybsza niż bieg naszej kultury. Od samego początku tej epoki kultura nasycana jest impulsami, ale już w takim tempie, że nie jest ona w stanie ich przystosować. Powstaje więc luka, którą wykorzystuje - ogólnie mówiąc, zło. Zło namnaża się, wprowadza destabilizację i niszczy bezbronna kulturę. Na taki stan nie może pozwolić sobie człowiek myślący, ale ten dostał bardzo interesujące zabawki, które go wciągają i dlatego siedzi cicho - głupiejąc. Cywilizacja znalazła więc sposób na zniszczenie kultury - jedynej tarczy obronnej człowieka. I człowiek staje się jej ofiarą mimo woli.
Tak więc zgadzam się, że do czasu, gdy kultura była w stanie pacyfikować zapędy cywilizacji, cywilizacja była siłą napędową całości, a jej trybami pozostawały elity. Natomiast dzisiaj, gdy sytuacja zmieniła się i proporcje zostały zachwiane, współczesne elity nie mają innego wyjścia (jeżeli posiadają dobrą wolę i rozum), jak odwołać się do zależności koniecznych po to, aby móc zmienić elementy towarzyszące. Na tym polega postęp. I wydaje mi się, że tu jakiejś rewolucji na miarę naszej fantazji (bo XXI w.) nie będzie, bo jeżeli odstąpimy od zależności koniecznych, człowiek po prostu nie przeżyje własnych pomysłów.
Główna siła napędowa, oczywiście, musi być zinterpretowana, bo jest częścią kultury. I ten węzeł gordyjski, który Pan definiuje jako "splot" jest jądrem tego procesu. I teraz pytanie w jaki sposób jest ono poruszane lub powoływane do życia?Wszystko podlega ruchowi, a więc i tu musi on nastąpić. W jaki sposób powstaje energia, która zmienia ludzką świadomość i przyczynia się do zmian zewnętrznych? Jak na razie, na ten temat nie wiemy prawie nic. Tę energię można nazwać zbiorowym rozumem (Bogiem) lub wynikiem reakcji dwóch lub wielu czynników: złej energii powstałej z frustracji i dobrej powstałej z oczekiwań na dobro. Na podobnej zasadzie Polacy mogli zatrzymać niepodległość w 1918 r. Tak więc istota tego zjawiska żyje i przetwarza się w głębi ludzkiego mózgu lub nawet serca. Skąd idą impulsy, jest zagadką.
I na koniec, myślę, że "nowe" nie polega na odcięciu się od przeszłości, lecz odwrotnie, nawiązaniu do niej. Odcięcie się od przeszłości, to marksistowski lep, na który nabiera się większość. Także szkoła frankfurcka, też nie jest już żadnym azymutem. Myśl niemiecka sama pozbawiła się paszportu w II wojnie i ostatnim sprowadzeniu muzułmanów do Europy. Odcięcie się więc od przeszłości czyni nas ludźmi bezdomnymi i bezimiennymi. A takich, w świecie nieustającej walki, nie zaakceptuje nikt. Tak samo, jak człowiek nie jest w stanie odciąć się od swoich antenatów i ich genetycznego wpływu, tak samo nie może tego zrobić kultura, która trzyma nasze bezpieczeństwo i nasze trwanie od kilku tysiącleci - nie może ona ulec łabędzim tonom cywilizacji. Na tym globie wszystko ma swój ciąg, swoją historię i swoje konsekwencje. Zlekceważenie ich jest samobójstwem.
Serdeczne pozdrawiam
Ryszard Surmacz