"Kryptonim Polska". Miał być kij w mrowisku, a wylądował w...

Obrazek użytkownika Ośrodek Myśli Niezawisłej
Kultura

   Jedna z nielicznych polskich komedii, na której płakałem. Pierwsza, na której płakałem nie ze śmiechu, tylko z zażenowania. W tej produkcji zadziałało prawo Murphy'ego: jeśli coś może pójść źle, to pójdzie. I poszło. Wszystko… no, może poza ścieżką muzyczną.

   Temat chwytliwy — rodzące się uczucie pomiędzy lewicową aktywistką a prawicowym narodowcem na tle wydarzeń, które kojarzymy z rzeczywistości. Film miał wsadzić kij w mrowisko. Polska w krzywym zwierciadle. Miał być satyrą. Satyrą nie jest, a jeśli już, to żałosną, a kij, to sobie reżyser… dobra, odpuszczę… i tak wiecie, co mam na myśli.

   „Kryptonim Polska” jedzie na stereotypach, przerysowaniach, jest karykaturalny. Jest nieśmieszny i zupełnie nic z tego filmu nie wynika. Ten film, po prostu, nie działa. Jakiś czas temu, przy okazji wcześniejszych seansów, widziałem zwiastuny tego "dzieła" i, przyznam, były lekko niepokojące. W tych zwiastunach było wszystko, co „najlepsze” w tym obrazie.

   Dlaczego ja robię sobie takie rzeczy? Ale, tym razem, wytrwałem do końca… czyli był lepszy, niż „Gierek”.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (8 głosów)

Komentarze

100% ustawka TVN. Powielona - no taki był cel - wszędzie jako prawda absolutna, pokazująca kim są Polacy. Nawet pedał Raczek w swej recenzji przypomina, że urodziny Hitlera to fakt, no miało miejsce takie zdarzenie zorganizowane przez narodowców. Tako rzecze ( nawet) Raczek, a wiec musi być prawdą, jako żywo.

Kuźwa, aż mi się żółć przelewa w żołądku przez te dziwki.

Vote up!
6
Vote down!
0
#1646810