Wybrańcy narodu, czyli nasz kielich goryczy

Obrazek użytkownika Marek Jastrząb
Blog

 

Pamiętamy Dolinę Rospudy i zagrożenia wynikające dla przyrody poprzez planowaną budowę obwodnicy Augustowa? Te zapiekłe dyskusje w obronie rezerwatu przyrody? Pamiętamy, ile czasu zajęło, by udało się zrezygnować z dewastowania unikalnego krajobrazu? Dopiero presja finansowych kar nałożonych przez UE wymogła na rządzie ustępstwo.

Ile czasu zajęło naprawianie szkód w transplantologii wynikłych z oszczerstwa rzuconego na znanego lekarza? Dopiero wyrok sądowy zmusił Zbigniewa Ziobro do jego przeprosin i zakończenia nieuzasadnionej nagonki.

A przecież było to nie tak dawno, bo za czasów pierwszego podejścia PiS-u do rządzenia. A przecież już wtedy okazało się, że wśród tego ugrupowania znajdują się barbarzyńcy. Degeneraci gotowi spełniać chore wizje: chociażby wbrew społeczeństwu.

Wspierani przez Andrzeja Leppera i jego bandę zadymiarzy z Samoobrony, popierani przez idące u ich boku partie Romana Giertycha, byłego prezesa Ligi Polskich Rodzin, i jego zaczepne hordy Młodzieży Wszechpolskiej, a teraz szanowanego krytyka PiS-u, kreatury te na szczęście krótko, bo zaledwie trzy lata, psuły Polskę.

Lecz zanim przeminęli, zostawili po sobie ślad w postaci utrwalenia nowych obyczajów: ustami wybrańca narodu Andrzeja Leppera zapowiedzieli, że: w sejmie wersal się skończył. I było to proroctwo spełniane przez (np.) gwarowe jazgoty Krystyny Pawłowicz, lub cyniczne wystąpienia . prokuratora Piotrowicza.

PiS, w odróżnieniu od wyborców, wyciągnął nauki z przegranej, obrał więc inną taktykę sprawowania władzy. Pierwsza odsłona jego panowania, było to zaledwie nieśmiałe preludium; stwierdził, że tylko większościowe rządy gwarantują ich długotrwałość. A także ich bezkarność.

Po ośmiu latach PiS wygrał ponownie i ujrzał się w komfortowej sytuacji: kontrolował parlament i dyktował mu warunki bez oglądania się na rozbitą opozycję. A przy poparciu swojego prezydenta mógł od nowa rozpocząć demontaż Polski. Tym razem z większym impetem, bo pod zakłamanym pozorem jej naprawy.

Na pierwszy ogień poszła Konstytucja. Lecz żeby się do niej dobrać i rozwalić ją, należało stworzyć wokół niej odpowiednią atmosferę: sprawić by prosty obywatel uwierzył w nerwowy klimat niejasności wobec jej prawnych zapisów. By zaczął wątpić w jej sensowność.

Następnym kolcem w oku było za bardzo autonomiczne sądownictwo. Nazbyt uzależnione od niezawisłości. Jak też narowiste oazy prawa wtrącające się w srebrne szwindle i kolejne afery na zamówienie.

Podobnie stało się ze skrupulatnym bagatelizowaniem i stałym podważaniem unijnego prawa. Bezustanne wykazywanie braku nadrzędności nad naszym, ziomalskim. Przy czym owo wykazanie co i rusz okazywało się i nadal okazuje mydlaną bańką-wstańką. Humbugiem na użytek twardego elektoratu.

Czego jesteśmy sfrustrowanymi świadkami. Obserwatorami własnej bezradności. Gdyż jako kłótliwa opozycja, nie potrafimy zająć zdecydowanego stanowiska; zamiast przestać bawić się w akademickie spory o ilości glutów na księżycu, zamiast wygłaszać pseudonaukowe dysertacje o zawzięcie podłym losie dyrygujących nami suwerenów, powinniśmy odstawić proponowany przez nich kielich goryczy.

*

Każdy, kto interesuje się polityką, z niepokojem śledzi rozwój ogólnych wydarzeń. A my, pomalutku, rozważnie i dyplomatycznie, idziemy do tyłu; pomijając frazes o tym, że siedzimy na beczce prochu (a dokolusia targają nami kataklizmy i zewsząd słychać nadciągający tupot zagrożeń), jesteśmy z siebie zadowoleni. Cieszy nas widok zadymionych miast i staramy się robić wszystko, by smog dotarł na wieś.

Podczas gdy pozostałe państwa UE spieszą się, by jak najprędzej zapobiec szkodom wywoływanym przez ruchawki klimatyczne i zobowiązały się do likwidacji zagrożeń związanych z atmosferycznym ociepleniem i konsekwentnie dążą do poprawy obecnego stanu w ciągu trzydziestu lat, my twardo i wbrew rozsądkowi wywalczyliśmy sobie ulgę pozwalającą przedłużyć ten czas o dwadzieścia wiosenek.

Choć ze wszystkich stron dopadają nas zmiany na gorsze i przed oczyma bujają się widma klimatycznych klęsk, choć burza huczy wkoło nas, rozszerzająca się lista punktów zapalnych, ognisk potencjalnych konfliktów, nie robi na nas wrażenia. Przeciwnie: uwzięliśmy się twierdzić, że rezygnowanie z węgla produkcji krajowej pachnie katastrofą, a sprowadzanie go z krajów przybocznych pomaga naszym górnikom.

 

 

1
Twoja ocena: Brak Średnia: 1 (9 głosów)

Komentarze

Vote up!
5
Vote down!
0


,,żeby głosić kłamstwo, trzeba całego systemu, żeby głosić prawdę, wystarczy jeden człowiek”.

#1616926

Kogo on reprezentuje? 

Nawet już nie mam ochoty polemizować z głupotami.

Za wpis - jedynka, mam nadzieję, że wkrótce "spadnie do piwnicy".

Vote up!
6
Vote down!
0

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1616948