Aborcja czy Antykoncepcja? - koniec hipokryzji
Witam.
Wiem, że temat ten jest już oklepany do bólu. Powiedziano niemal już wszystko.
Mimo tego czuje potrzebę spisania na moim blogu kilku własnych refleksji. Tak dla siebie a może Was to zainteresuje.
Otóż od zawsze byłem, szczególnie w czasach studenckich jako liberał (teraz jest inaczej) zwolennikiem aborcji.
Moje poglądy wczesnej młodości, czysto liberalne, akceptowały ją bezwarunkowo. To kobieta winna decydować, czy urodzić dziecko! tak myślałem jeszcze kilkanaście lat temu.
Przemawiało za to wiele argumentów w czym i tak nie przebiję feministek, liberałów i lewicowców różnej maści.
Do mnie docierał tak naprawdę tylko jeden: przyszłe dobro dziecka. Dziecko niechciane, wychowywane z konieczności będzie nieszczęśliwe, dziecko oddane do Domu Dziecka również, dziecko, którego urodzenie może grozić śmiercią kobiety uniemożliwiając jej wychowywanie już posiadanych dzieci lub mogących się narodzić w przyszłości też nie jest wskazane.
Tak rozumiałem konieczność dopuszczalności aborcji.
Obecnie przychylam się tylko do jednej możliwości dokonywania aborcji: kiedy ciąża może grozić z pewnością utratą życia kobiety w niej będącej.
POZA TYM KAŻDY MAŁY CZŁOWIECZEK MA PRAWO ŻYĆ NIEZALEŻNIE OD TEGO CZY JEST 1-TYGODNIOWYM MALCEM CZY 36-TYGODNIOWYM BRZDĄCEM.
I nie jest tu istotna sytuacja materialna kobiety: dziecko można oddać do adopcji nawet gdy pochodzi z gwałtu (ilu ludzi na to czeka), upośledzenie dziecka chorobą nieśmiertelną lub też niewcześnie śmiertelną też nie jest powodem aborcji (widzieliście kiedyś ile ciepła, radości życia przejawiają dzieci np. z chorobą Downa?
Bywają bardziej ludzkie niż niejedne zdrowe dzieci źle wychowywane, zresztą je można również oddać bez konsekwencji.
A już widzimisię kobiet z bożej łaski, które dla własnej tylko wygody, bez żadnych skrupułów dokonują aborcji, jest nie do zaakceptowania.
Życie ludzkie w każdej formie godne jest gloryfikacji w najwyższym stopniu.
I tu powstaje zasadnicze pytanie o początek życia człowieka. Nie rozpisując się zbytnio i nie wchodząc w dywagacje pseudonaukowców: ZAPŁODNIONA KOMÓRKA JEST POCZĄTKIEM ŻYCIA LUDZKIEGO. Od pierwszej milisekundy zapłodnienia rozpoczyna się proces życia, rozwija się człowiek.
Jaka jest różnica pomiędzy zatrzymaniem tego rozwoju przed 12 a po 12 tygodniu jego trwania? Żadna.
Z powyższego płynie jeden tylko wniosek, być może kontrowersyjny, ale właśnie czytelność jego sprecyzowania winna wywołać dyskusje.
NAJWAŻNIEJSZE JEST, JEŻELI NIE CHCE SIĘ MIEĆ DZIECI, NIEDOPUSZCZENIE DO ZAPŁODNIENIA, CZYLI POWSZECHNA ANTYKONCEPCJA (POZA SPIRALĄ, KTÓRA ZABIJA ZAPŁODNIONE JUŻ KOBIECE JAJECZKO ORAZ ŚRODKI WCZESNOPORONNE).
Jesteśmy tak stworzeni (dla niektórych przez Boga na jego podobieństwo), że - w przeciwieństwie do większości zwierząt nasz popęd seksualny występuje stale, niezależnie od okresu rui. Poza tym potrafimy jako ludzie cieszyć się z naszej seksualności. Udany sex, własna satysfakcja z życia erotycznego i szeroko rozumianego miłosnego jest nam niezbędna do prawidłowego funkcjonowania. Jest tak naprawdę podstawowym, obok miłości duchowej, motorem, i podstawą zadowolenia z życia i chęci do działania (niezależnie od wieku). Jeżeli Ktoś (niektórzy) sprowadzają akt seksualny li tylko do prokreacji to zabierają nam część człowieczeństwa i sprowadzają do poziomu zwierząt. Tak już jesteśmy stworzeni, że seks dla nas jest radością a nie karą za grzechy.
NIE CHCĄC WOBEC TEGO ZABIJAĆ NIENARODZONYCH A JEDNOCZEŚNIE REALIZUJĄC NASZE CZŁOWIECZEŃSTWO POWINNIŚMY ROBIĆ WSZYSTKO - JEŻELI AKURAT NIE CHCEMY TERAZ DZIECKA - ABY NIE DOPUŚCIĆ DO ZAPŁODNIENIA.
I tu z pomocą podąża współczesna medycyna.
Jest obecnie taki wybór środków antykoncepcyjnych, że swobodnie można się cieszyć z seksu bez obawy późniejszej ewentualnie myśli o aborcji. Ich skuteczność bywa już prawie 100%.
Oczywiście akt seksualny nie może być celem samym w sobie. Nasza seksualność jest naszym człowieka atutem. Cieszmy się nią ale odpowiedzialnie. Uświadamiajmy nasze dzieci na temat środków antykoncepcyjnych, wprowadźmy do szkół bezpłatne broszury na ten temat, uczmy piękna miłości dwojga ludzi, ale też i erotyzmu.
Chcąc nie zabijać nienarodzonych i zwiększyć dostępność środków antykoncepcyjnych walczmy o ich pełna refundację z NFZ.
Wiem, że dla niektórych taka perspektywa jest przerażająca i odrzucają ją a'prori, mając ku temu nieraz słuszne argumenty.
Ale cóż jest lepsze: zabijanie nienarodzonych dzieci czy też walka o to żeby tego niechcianego zapłodnienia nie było?
Stawiam, jako przyczynek do dyskusji, tezę, że NIE MOŻNA BYĆ JEDNOCZEŚNIE PRZECIW ABORCJI I PRZECIW ANTYKONCEPCJI (pomijając środki i metody zabijające już zapłodnioną komórkę jajową).
I nie łudźmy się: młodzi ludzie będą coraz wcześniej rozpoczynali współżycie seksualne i uświadamiać ich winniśmy znacznie wcześniej (zanim rozpoznają u siebie własną seksualność) bo później może być za późno.
I Nic tu nie pomoże uciekanie od tematu czy też nakazy, zakazy i wołanie z ambony.
Jakim złem jest aborcja- zobacz TU - zobaczcie cały film razem z gadką reżysera - UWAGA! SCENY DRASTYCZNE!.
Pozdrawiam
ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1950 odsłon
Komentarze
Re: Aborcja czy Antykoncepcja? - koniec hipokryzji
14 Stycznia, 2010 - 17:55
O to wlasnie chodzi. Te postepowe srodowiska, na czele z Alicja Tysiac sa piewcami nowoczesnosci, prawa wyboru etc...
Skoro sa tacy do przodu, to czemu nikt sie nie zapytal wprost pani Alicji, czemu nie myslala przed stosunkiem o zabezpieczeniu, skoro nie chciala miec juz wiecej dzieci?