Sposób na Platformę

Obrazek użytkownika Rybitzky
Kraj

Paradoksalnie, Lech Kaczyński zastosował przeciwko rządowi podobną taktykę jak PZPN. Wybrał po prostu najprostsze i logiczne rozwiązanie, którego wcześniejsze przewidzenie nie było zbyt trudne.

PZPN poprosił o pomoc FIFA oraz UEFA, a prezydent wynajął prywatny odrzutowiec. W obu wypadkach te proste środki wystarczyły, by rozbić impet Platformy. Warto przy tym podkreślić, że w przypadku PZPN rząd miał jeszcze pewne pole manewru, ale ustąpił sam. Tymczasem w konflikcie z prezydentem gabinet Tuska był pozbawiony szans od początku. Przecież nikt nie może zatrzymać w stolicy prezydenta dużego demokratycznego europejskiego państwa.

Wczorajsze butne wypowiedzi Sławomira Nowaka w rodzaju: Prezydent nie pojedzie były wyrazem totalnej bezmyślności. Bo niby co Nowak zrobi, by Lech Kaczyński nie pojechał? Zastrzeli go? Położy się w drzwiach brukselskiej sali obrad?

Sprawa PZPN oraz „afera samolotowa" wyraźnie pokazały, iż podstawą działania Platformy jest myślenie życzeniowe. Było to zresztą widać od początku rządów PO, ale teraz przyjmuje rozmiary groteski.

Tusk wraz ze swymi ministrami stale rozpoczyna przedsięwzięcia obliczone na jakiś - ich zdaniem - świetny cel, nie licząc się kompletnie z odmiennymi interesami innych zainteresowanych stron. Dotyczy to zarówno polityki wewnętrznej, jak i (co szczególnie niebezpieczne) zagranicznej.

Tusk i Sikorski postanowili uczynić gesty przyjaźni wobec Rosji - skończyło się to niczym. Następnie zrobili to samo wobec Łukaszenki i ledwo uniknęliśmy totalnej katastrofy. Oni chyba naprawdę myślą, że jak się człowieka uśmiecha, to wszyscy go lubią.

W kraju Tusk i Kopacz zorganizowali „biały szczyt". Założenia były w sumie analogiczne do działań międzynarodowych. Są problemy, ale pogadamy i na pewno przychylicie się do naszych argumentów. Rzecz jasna nic takiego nie nastąpiło, bo czemu ktoś miałby ustępować tylko dlatego, że go ładnie poproszą?

Idąc na PZPN Tusk i Drzewiecki także byli przekonani, że gdy oni się zabiorą za układy w piłce, to zaraz wszyscy zrozumieją ich intencje i się podporządkują. A czemu by mieli? Każdy broni swych wpływów i pieniędzy.

Jak już wspominałem we wcześniejszym wpisie, zderzenie ze ścianą rzeczywistości budzi w PO agresję (chociaż, co ciekawe, dotyczy to tylko spraw wewnętrznych). Dlatego jedyną reakcją ludzi Tuska na łatwe do przewidzenia niepowodzenia jest natychmiastowa fala wściekłości. Tak było z PZPN, który Palikot oskarżył o wszystko co najgorsze. I co, są jakieś akty oskarżenia w związku z „zamachem" na Drzewieckiego?

Prawdziwą tamą dla życzeniowego myślenia działaczy Platformy jest prezydent. Stąd też gigantyczna fala bluzgów na niego skierowana. Owszem, na początek zaczepki palikoto-niesiołowszczyzny maiły charakter taktyczny, lecz teraz to już dawno wyrwało się spod kontroli. Teraz PO odreagowuje na Lechu Kaczyńskim swoje frustracje - a równocześnie nadal próbuje go pokonać swoimi nieudolnymi metodami.

Myślenie życzeniowe jest największym grzechem polityka, który przecież powinien myśleć racjonalnie bez względu na okoliczności. Platformę ratuje, rzecz jasna, silne wsparcie ze strony części mediów, ale nawet dla dziennikarzy istnieje pewne granica. Granica zdrowego rozsądku. Tymczasem PO już ją przekracza.

Brak głosów