Nie ma jednej Polski, czyli o niemożliwości porozumienia

Obrazek użytkownika Rybitzky
Blog

Blogerzy (podobnie zresztą jak prasowi publicyści, a zwłaszcza politycy) lubią wypowiadać się w imieniu Polski oraz wszystkich Polaków. Rzecz jasna jest to gigantyczne nadużycie. Nikt nie ma monopolu na reprezentowanie całego społeczeństwa dosyć dużego państwa.

To dosyć banalne stwierdzenie, ale niezmiennie należy je powtarzać. Nigdy nie można rzec, iż np. Lech Kaczyński lub odwrotnie - Donald Tusk, przynoszą wstyd Polsce. Bo komuś czyny jednego z nich się nie podobają, lecz komuś innemu jak najbardziej. I odwrotnie.

Nie sposób reprezentować opinii ogólnonarodowej. Bo takowej nie ma. Za to jak najbardziej można mówić i pisać o swojej własnej wizji Polski. Takiej Polski, w jakiej nam osobiście najlepiej by się żyło, i której istnienia byśmy pragnęli.

Lecz tu pojawia się pewien zasadniczy problem, którego istotę pojmie po pewnym czasie każdy uczestnik publicznych dyskusji (chociażby tu, na S24). Możemy mieć swoje poglądy i debatować o nich z osobami podzielającymi naszą wizję. Nie ma jednak żadnego sensu dyskusja z osobami wierzącymi w coś zupełnie innego niż my.

Proszę mnie źle nie zrozumieć. Jestem jak najbardziej za pełnymi kultury kontaktami z osobami o odmiennych poglądach. Tyle tylko, że one kompletnie nic nie wnoszą. Z przeciwnikiem ideologicznym można wymienić uprzejmości lub się totalnie pokłócić. Ale w żaden sposób nie spowoduje to zmiany poglądów dyskutantów. Kiedy się rozjedzą nadal będą tak samo pewni słuszności własnych opinii.

Nie dotyczy to wyłącznie blogerów i tylko Polski. Taka samą sytuację obserwujemy chociażby w USA, gdzie wyraźnie widać podział na dwa całkowicie odmienne ideologiczne światy. Tam również to, co jednych zawstydza, innym przynosi dumę.

Nie należy się łudzić, że aksjologiczne różnice da się jakoś przezwyciężyć. Nie da się. Między innymi dlatego, iż nie wypływają one wcale z polityki, a odwrotnie - polityka wypływa z nich. One same zaś biorą się chyba wprost z naszych dusz.

Co więc pozostaje nam robić? Cóż, w zasadzie tylko jedno. Sprawić, by wygrała nasza wizja Polski. Nie przejmować się tym, że inni myślą inaczej. Gdy spotykamy ideologicznych przeciwników bądźmy dla nich grzeczni i uprzejmie wysłuchajmy co mają do powiedzenia. Możemy nawet spróbować zrozumieć ich punkt widzenia. Lecz równocześnie myślmy cały czas jak sprawić, by przegrali oni, nie my.

Brak głosów

Komentarze

Innymi słowy, każdy ma swoją prawdę itp. filozofowanie na lewacką modłę. Jakie konkretnie aksjomaty kierują ludźmi z drugiej strony naszej ideowej barykady? Czy są czymś więcej niż tylko hasłami, zakrywającymi prawdziwe intencje? Zawodzę się na Panu, Panie Rybitzky.

Vote up!
0
Vote down!
0
#6511

Że przeciwstawnych poglądów nie da się pogodzić? Toż to truizm!

Rybitzky ma moim zdaniem racje. Wiele o ty myślałem. Akurat lewackie jest gadanie o "dialogu" i udawanie że wszyscy się zgadzają, i żadnego konfliktu, czy różnicy zdań nie ma. Taka ściema jest zawsze najgorsza, vide cała Michnikowszczyzn, gdzie na łamach GW i Polityki na uwagę mogli liczyć tylko ci, którym redaktorowi naczelnemu było po drodze.

Vote up!
0
Vote down!
0
#6513

Napisałem tekst na ten temat i jutro umieszczę. Wg. mnie w tym tekście Ryby jest kilka lewackich wtrętów na które żaden prawicowiec nie może sobie pozwolić.

Edit. Umieszczę jednak teraz, tylko zbadam, jak użyć tego Trackbacka;)

Vote up!
0
Vote down!
0
#6520