Kalkulacje premiera Tuska

Obrazek użytkownika Janusz 40
Kraj

PDT daje przekaz narodowi, iż jego sprawy są mu bliskie, że gotów jest poświecić swój czas prywatny, także świąteczny. Ach, jaki jest zapracowany; odpowiada na zaproszenie przysłowiowego Kowalskiego, by bezpośrednio wysłuchać pytań jego i jego rodziny, zapoznać sie z problemami ludzi bez pośredników. Premier aranżuje twitterową konferencję - każdy może premierowi zadać pytanie. Czego jeszcze od premiera można chcieć, do czego sie przyczepić?

Premier Tusk także reaguje na wszelkie większe nieszczęscia jakie dotykają Polaków, czy to katastrofy naturalne, czy zwiazane z dzialalnością człowieka; zawsze w trejkingowym (roboczym) ubiorze pojawia sie na powodziowych wałach, dokonuje osobistej inpekcji katastrofy kolejowej, także zwołuje nadzwyczajne posiedzenia rządu nie zważając na porę dnia, czy tygodnia. Po czym nastepuje zazwyczaj konferencja prasowa - premier marszczy brwi i "przywołuje do porzadku", a to ministra, a to wojewodę, czy wójta. Daje czas" na naprawienie sytuacji i sprawienie, by sie wiecej nie powtórzyła (np. - by się więcej nie powtórzył huragan). Tusk, jako przewoniczący partii, uczynił tę formację partią wodzowską w stylu Putina a nawet głębiej - jego "jedna wola, jedna pięść", to nic innego jak słynne - "Ein Volk, ein Reich, ein Fuhrer". Oczywiście, to analogie trochę na wyrost - nie mamy wszakże do czynienia z fizyczną eksterminacją politycznych przeciwników. Ale skoro nawet znany politolog M. Migalski prognozuje, iż Tusk dla zachowania władzy nie cofnie się przed niczym...

Zastanawiajace jest, dlaczego PDT wybrał taką forme sprawowania rządów - formę w stylu trochę azjatyckiego satrapy. Najwidoczniej obawia się, iż bez takiego wszechobecnego PR - szybko wyborcy (poddani) odwróciliby się od niego. Być może przeprowadził swoistą kalkulacje, że taniej i skuteczniej będzie przeznaczyć środki na propagandę, na budowanie szerokiego wyborczego zaplecza (stąd monstrualny wzrost zatrudnienia w urzędach państwowych i samorzadowych - mieso wyborcze), niż na budowę podstaw materialnego wzrostu poziomu spoleczeństwa, niż na ochronę zdrowia, na programy poprawy katastrofalnej demografii, na B+R, na szkolnictwo itp. Pieniedzy nigdy nie brakuje na propagandowe wygłupy w rodzaju fanaberyjnych stadionów, na aferalne Orliki, czy na bizantyjską oprawę tzw. prezydencji unijnej. Pieniędzy nie brakuje także na bulwersujące kontrakty menedżerskie dla piewców obozu władzy. Przypomina mi się sytuacja z okresu władzy Gomułki; - pyta on ministra spraw wewnętrznych - kradną? Tak - oodpowiada minister, ile nakradli - 10 milionów brzmi odpowiedź; Co potrzeba? - Potrzeba 100 milionów na zwiększenie i wyposażenie milicji. Niech kradną decyduje Gomułka. Degrengolada moralna społeczeństwa w wyniku szalejacego bezprawia, której naprawa w przeliczeniu na pieniądze kosztowałaby setki miliardów - nie znajduje się w polu widzenia, ani w wwyobraźni owego genseka.

To jest ten stereotyp myślenia - po co wydawać ogromne pieniądze na zaspokojenie ludzkich potrzeb, kiedy można mniejszym propagandowym kosztem trzymać się ciągle przy władzy. Szkopuł w tym, iż zaniedbania w rozwiazywaniu istotnych społecznych problemów narastają lawinowo i pojawiające się niezadowolenie wymaga coraz bardziej wyrafinowanych propagandowych zabiegów. Niezadowolenie zmienia sie w społeczny protest, coraz bardziej wybuchowy - więc trzeba wzmocnić nie tylko propagandę, lecz także środki bezpośredniego przymusu - coraz wiecej służb specjalnych uprawnionych do inwigilacji poddanych, coraz więcej ograniczeń demokratycznych swobód, coraz więcej sprzyjających sądowych werdyktów. To wszystko coraz więcej kosztuje; na zasadnicze sprawy Polaków ciagle brakuje pieniedzy. Proste rezerwy się wyczerpują, co mogło być sprzedane, to się sprzedało; pozostało niewiele - teraz rząd przymierza się do sprzedaży lasów państwowych (pomimo protestu 1,5 miliona ludzi). Taka polityka rządu nie może być utrzymana w ramach demokracji - następuje jej wynaturzenie - staje sie demokracją fasadową; w istocie to "demokracja" w starym "dobrym" stylu, trochę tylko ów styl został podbarwiony, a w istocie zakamuflowany - to styl azjatyckich dyktatur. To putinizacja - wybory mają wygrać właściwi ludzie, media mają być władzy sprzyjające, dzieci mają być wychowywane wg poprawnych wzorców; historia narodowa, czy religia, to imponderabilia zbędne, a nawet szkodliwe - trzeba je stopniowo eliminować. Narodem poprawnościowo ukształtowanym sterować o wiele łatwiej.

Brak głosów