POdatki

Obrazek użytkownika matka trzech córek
Gospodarka

 

 

 Rozliczyłam PIT.

Wszystko niby, jak zwykle. Tu dodałam, tam odjęłam, podzieliłam, zsumowałam i jest. Nadpłata. Super.

 Czy rzeczywiście? O nie, nie było tak miło. Internetu odliczyć już nie mogłam, bo wolno tylko przez dwa lata. Limit wyczerpany. 760 złotych do tyłu.

 Zamarłam, kiedy rzuciłam okiem na załączoną broszurę, żeby sprawdzić, jak w tym roku jest z ulgą na dzieci. Czytałam ze trzy razy, zanim pojęłam, że jednak mi się należy. Niestety, po raz ostatni, bo za rok, będziemy małżeństwem, posiadającym jedno dziecko.

 To w naszym przypadku dyskwalifikacja do prawa odliczenia stosownej ulgi. Zbyt wyskoki dochód.

  Zapewne znajdą się tacy, którzy z uciechą klasną w dłonie, bo skoro tyle mają, to niech im ujmą. Dla równości społecznej. Tak, tyle że to bolszewickie myślenie, bo warto zauważyć, że  skoro dochód przekracza, to duża jego część idzie na składki społeczne, zdrowotne, że o podatku nie wspomnę, a to wszystko dla rodaków, którzy czerpią z tego wspólnego worka, często niewiele do niego dokładając.

 

  Ulga na dzieci była jedyną łaską, którą nasza rodzina otrzymała od państwa. Nie należały nam się  żadne dodatki, czy upusty pieniężne, albo stypendia dla dzieci, bo nawet nagrody obwarowane były barierami dochodowymi.

 Kilka lat trwania tego „przywileju” sprawiły, że z mniejszym żalem żegnałam pozostałe należności podatkowe, odpływające w siną dal.

  Poza poczuciem wypełnionego obowiązku, dochodziła, co prawda, dziwna gorycz świadomości, o rzeczywistym stanie rzeczy. Nie jest tajemnicą fakt, że istnieje cała rzesza sprytnych rodaków, którzy za szczyt operatywności  poczytują sobie obchodzenie szerokim łukiem skarbowych kas, a każda „zaoszczędzona” w ten sposób złotówka, przysparza im zadowolenia i satysfakcji.

 Bez z skrupułów sięgają po wszelkie możliwe zasiłki, dodatki i umorzenia, traktując budżet nie lepiej niż ci, którzy z urzędu czerpią garściami z tego połatanego trzosa.

 

 Ostatnio, chyba wczoraj, wpadła w mi w oczy informacja, której spodziewałam się od pewnego czasu.  Przeczucie? Nasi spece od finansów wymyślili kolejny sposób na załatanie dziur w budżecie. Geniusze intelektu uznali, że wspólnie opodatkowywać się będą mogli tylko ci z małżonków, którym urodzi się dziecko. Bezdzietne stadła nie skorzystają z tego przywileju. Wszak grozi nam wyludnienie! To ma dać zachętę do rozmnażania.

 Żeby zrozumieć powagę zagrożenia warto przypomnieć, dlaczego wprowadzono możliwość wspólnego rozliczania. Miała być wsparciem dla rodzin, w których jedno z małżonków pozostawało bez pracy, albo znajdowało się na zasiłku lub rencie. Drugie zaś zarabiało, ale podatek znacznie redukował dochody.

 Szalało bezrobocie. Ludziom nie starczało na czynsz. Masowe eksmisje rodzin na bruk były na porządku dziennym. Dzieci trafiały do domów dziecka, zwierzęta do schronisk, a dorośli bezradnie siedzieli na wersalkach wystawionych pod blokami. Tak było w latach dziewięćdziesiątych.

 Wspólne opodatkowanie pozwalało na potrącanie przez pracodawcę,  miesięcznie, mniejszej składki na podatek, co znacznie zwiększało pensję. Dokładne wyliczenia sprawiały, że przy końcowych rozliczeniach rachunek się prawie wyzerowywał.

 To było doskonałe posuniecie i wiele rodzin skorzystało z tego wsparcia.

 

 Sytuacja na rynku pracy nie zmieniła się wcale. Jest gorzej niż było i w żadnym razie, nie wolno powrócić do sytuacji sprzed funkcjonowania tej ulgi rodzinnej.

 Bardzo szybko społeczeństwo odczuje skutki tego działania. To zamach. Perfidny i podstępny.

Trzeba wiedzieć, że ta pozorna „zachęta” prokreacyjna, obejmie także rodziny, w których starsze dzieci wchodzą w pełnoletność, co nie zawsze oznacza ich samodzielność i niezależność finansową.

 To bardzo ważne, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że zaczęto liczyć prawomocne potomstwo od pary w górę.

 

Z jedynaka zaś, jak powiada przysłowie: ni pies, ni sobaka.

 

 A na starsze, przedemerytalne lata, pewnie znowu powrót do konsekwencji bezdzietności? I to w czasie, kiedy nie tylko dzieci wyglądać będą wsparcia, ale i wnuki  o swoje się upomną.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (5 głosów)