Co puszcza widziała (2)

Obrazek użytkownika matka trzech córek
Historia

Przez łąkę, na przełaj, biegł jakiś niemiecki żołnierz, krzycząc coś głośno i wymachując rękami. Oficer wstrzymał akcję.
- To nie oni ich zabili! To zrobili Żydzi!

Kiedy rankiem, lipcowego dnia 1944 roku, czterech żandarmów z pobliskiej Zofiówki wybrało się na łąkę, by nakosić koniczyny dla swoich koni, nic nie zapowiadało tragedii.
Łąka Skibickiego znajdowała się na małym wzgórku, tuż obok ściany lasu. Koszących Niemców dostrzegli partyzanci żydowscy, którzy wykorzystali okazję, by dopaść znienawidzonych okupantów. Byli uzbrojeni i mieli liczebną przewagę.
Zaskoczeni żandarmi nie mieli większych szans. Tylko jednemu z nich udało się odskoczyć i ukryć w łanach rosnącego nieopodal zboża. Pozostałych, Żydzi skrępowali drutem kolczastym i popędzili przed sobą leśną drogą.
Zdawać by się mogło, że zastrzelą ich gdzieś w lesie, który , jak to zwykle ma w zwyczaju, natychmiast osłoni wydarzenie swoim cieniem i osnuje tajemnicą. Nic bardziej mylnego.
Niemców zagnano pod Nowiny Kasjerskie - wioskę, której Żydzi nie lubili i tam ich zastrzelono. Dlaczego chciano obciążyć mieszkańców podejrzeniem o sprawstwo tego czynu? Czy była to zemsta? Odwet? Prowokacja?
Kto to dzisiaj odgadnie?
Traf chciał, że sytuację obserwowało dwóch wyrostków, którzy lasem przepędzali swoje krowy i to oni, po odejściu Żydów, jako pierwsi dotarli do ciał zabitych Niemców. Zapamiętali też drut kolczasty na rękach i różańce zawieszone na szyjach pomordowanych.
Już po paru godzinach cała wieś miała zapłacić za przelanie niemieckiej krwi. Płonęły podpalane budynki, a w górę wznosił się jeden wielki krzyk zrozpaczonych ludzi. Nie było dla nich litości. Próbujący ucieczki gospodarz o nazwisku Skutnik zginął od strzału w plecy.
Mieszkańców spędzono do kuźni, którą zamierzano spalić wraz z ludźmi. Nie pomagały tłumaczenia, błagania,
zaklęcia: „Matka Boska świadkiem, że my niewinni!”

I wtedy dostrzeżono tamtego Niemca.

Oficer odwołał akcję i pozwolił ludziom gasić płonące budynki. Kiedy usłyszał słowa podziękowań, wskazał gestem niebo i odparł: „Nie dla mnie, ale Matce Bożej dziękujcie, że was ocaliła”.
Podziękowali. Po wojnie wznieśli ku jej czci kapliczkę.

Dotąd pisałam o doświadczeniach, jakie mieli Polacy w kontaktach z ukrywającymi się w Puszczy Knyszyńskiej Żydami. Pora bym ukazała losy tych ukrytych mieszkańców lasu. Oddam głos jednej z ukrywających się w leśnych bunkrach Żydówce, niejakiej Pesi Szuster-Rozenblum, urodzonej w 1912 roku w Jasionówce.
Ona to wraz z grupą swoich krewnych i sąsiadów, wyskoczyła z bydlęcego wagonu pociągu, który wiózł mieszkańców jej miasteczka do Treblinki. Żegnał ich głos starego ojca, który wołał za wyskakującymi ludźmi: Pamiętajcie! Zemsta za naszą krew!
Wyskoczyło ich wielu. Wydostawali się przez małe otwory wentylacyjne u sufitu wagonów
Znali okolicę i wiedzieli jak się w niej poruszać, co bardzo ułatwiło sprawę. Pesia Szuster ze swoimi, skierowała się do znajomych puszczańskich wiosek. Inni poszli własną drogą, nie zawsze trafiając szczęśliwie.

Tak opisuje Pesia Szuster- Rozenblum dzieje „leśnych” Żydów:

„…W ogóle przed chłopami trudniej było się skryć niż przed Niemcami. Żydzi widząc, że niemożliwe jest ukrywać się na wsi, urządzają zamaskowaną ziemiankę i żyją w lesie. Udało się wykopać ziemianki, zamaskować i ludzie żyli w lesie w ziemi. Kupowano coś u lepszych chłopów za pieniądze, które udało się zabrać z domu. Położenie stawało się coraz cięższe, chłopi przychodzili do lasu po drzewo i odnajdywali ślady Żydów. Meldowali o tym Niemcom. Wkrótce też pojawiali się Niemcy.
Przyjechała pewna liczba Niemców z chłopami do pomocy, otaczano tę część lasu, gdzie podejrzewano, że Żydzi się skryli, i zaczynała się obława jak na zwierzęta. Jako pierwsi zginęli Bibak Szuster ze swoim pięcioletnim synkiem Mojszele, który był bardzo bystry i odnajdywał w lesie każdą ścieżkę lepiej niż dorosły; Chaim Introligator – uciekinier z Zabłudowa, Mule Himler z Knyszyna, Abraham Icchak Glozar, Zejdke Glozar.
Reszta Żydów była tym przerażona, jak tylko dowiedzieli się, że chrześcijanie mają przyjść do lasu, zmieniali kryjówkę, chociaż kopanie bunkra w takich warunkach było trudniejsze niż budowanie domu w normalnym czasie.
Zdarzyło się nawet, że trzeba było porzucać budowany schron i uciekać, ale było już za późno, nadeszła druga obława, zginęli wtedy: Zalman Krośniański, Hana Mikorzyńska, Szmul Kowejko, Zejdke Podlipski, Herszek Balberg.
Żydzi zrozumieli, że bez broni nie da się przetrwać w lesie, zaczęto starać się o broń. Udało się nawiązać kontakt z przyjaźnie nastawionym chłopem M. ze wsi Krasne, który pomógł w zdobyciu broni.
To pomogło w zdobywaniu żywności, ponieważ chrześcijanie nie chcieli sprzedawać, a poza tym (wszyscy) czuli się bezpieczniej. Ów chłop M. był dla Żydów ukrywających się w lesie prawdziwym skarbem, dowiedziawszy się, kiedy ma być obława, uprzedził o tym Żydów. Dzięki niemu wiele osób uniknęło śmierci. Pewnego dnia, kiedy powiedział o obławie, starali się wyjść z lasu na krótki czas….”

I tak dalej, i tak dalej, jednak próżno w tej relacji szukać jakiejkolwiek wzmianki na temat zajść pod Nowinami, czy okoliczności śmierci Czesława Potockiego - ofiary „strachu” opisanej przeze mnie jakiś czas temu.
Warto zauważyć jak dokładnie opisane są ostatnie chwile rodaków Pesi Szuster. Cała jej relacja składa się z nazwisk. Nie tylko żydowskich, ale też polskich, zwłaszcza w kontekście śmierci Żydów.
Ubolewam, jak mało jest naszej dokumentacji z okresu okupacji niemieckiej, a zwłaszcza sowieckiej. Nie mamy „materiałów źródłowych”. Brakuje nam argumentów by polemizować z coraz bardziej natarczywą batalią oszczerstw i zniesławień, a także bezpośrednich oskarżeń o najgorsze czyny.
Parę lat temu, w wywiadzie, JT Gross powiedział, że kiedyś wspólnie z żoną wertowali dokumenty Andersowców złożone w pięciu skrzyniach w archiwach amerykańskiego instytutu. Przygotowywali się wtedy do napisania znanej książki; „W czterdziestym nas matko na Sybir zesłali”. Zwróciły ich uwagę zapiski żołnierzy generała Andersa, szczególnie tych, zesłanych przez bolszewików na Wschód. Dotyczyły czasu okupacji sowieckiej po 17 września. Jak wspominał Gross, wiele z tych relacji było nieczytelnych, ponieważ ktoś czarnym tuszem wymazał całe fragmenty zapisów.
Nie jesteśmy w mocy nadrobić zaległości. Świadkowie tamtych wydarzeń z reguły odeszli już z tego świata. Nie wszystko jest jednak stracone, dopóki żyją ich dzieci i wnuki, a zachowały w pamięci opowieści i relacje swoich rodziców i krewnych.
Warto spisywać je i publikować. Albo chociaż gromadzić w domowych archiwach i zachować dla potomnych. Na wszelki wypadek, gdyby jedyne, co moglibyśmy zaprezentować, były tego typu zapiski jak ten o Cześku ze „strachu”, znaleziony na stronie pasjonata regionalnej historii:

„…kilkunastu Żydów, którzy zbiegli przedostali się do lasów w okolicach Nowin Kasjerskich i tam w prowizorycznych budynkach próbowali przeżyć. Z tego okresu pochodzi miejscowa opowieść o starym człowieku z Nowin, który udał się latem do lasu na grzyby i nigdy z niego nie wrócił. Jedna z miejscowych hipotez mówiła, że pewnie niechcący natknął się na żydowskie szałasy, a Ci bojąc się zdrady miejsca pobytu po prostu go zabili. Ale jest to tylko jedna z zakładanych wersji…”

Nowiny Kasjerskie były świadkiem jeszcze innego zdarzenia – tragicznego, ale o tym opowiadał już Kles w swoim tekście: http://niepoprawni.pl/blog/17/ginac-za-prawde-i-ojczyzne
Relacja Pesi Szuster-Rozenblum zamieszczona jest w II tomie dokumentów IPN „Wokół Jedwabnego”

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)

Komentarze

Jan Bogatko

..b. ważny jest apel o zbieranie materiałów źródłowych. Ale Polakom przeszkadza w tym, jak widać,ojkofobia.

Pozdrawiam,

Vote up!
1
Vote down!
0

Jan Bogatko

#357479

I broń Boże, czegokolwiek aby nie podpisać, bo ktoś to może zakwestionować, żądać świadków, potwierdzeń, uprawomocnień.
Inni na tym korzystają.
Panie Janie, przecież ta relacja Pesi Szuster była pisana w emocjach i to bardzo silnych, żeby nie powiedzieć dosadniej. Jest dość obszerna (kilka stron) i zapewne wielu z ludzi tam opisanych,żądałoby sprostowań.Ich dzieci nie wiedzą nawet, co kryją przepastne archiwa ŻIH.
Jednak, już teraz, a na pewno za kilka lat, dokument ten, wraz z innymi, zostanie przetłumaczony na wiele języków i pójdzie własną drogą.Drogą dezinformacji.
Kto go wtedy zakwestionuje?
W sprawie Jedwabnego, zapiski Szmula Wasersztajna i to dwie, mijające się wersje, zostały bardzo poważnie potraktowane.
Bo tu o zapiski właśnie chodzi. O relacje, spisane i podpisane.
Wtedy jest słowo przeciwko słowu. Papier kontra papier i już inna dyskusja.
Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
0
#357489

Choć dla Niemców tylko cwaniaków
Żydzi korzystali często z okazji
Choćby kosztem Polaków poddanych eutanazji
Tak teraz się określa zbrodnie
Więc trzeba zapalić pamięci pochodnie
By pamięć o zbrodniach trwała
Nie była zmilczana i mała
Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
0

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#357915

Pięknie opowiedziana bolesna historia Nowin. Jedna z wielu. Czytam właśnie książkę Anny Janko "Mała Zagłada" i po raz kolejny zadziwia mnie ile takich indywidualnych i zbiorowych dramatów kryją dzieje polskich wsi.

PS. Bardzo proszę autorkę o kontakt PW (sam jeszcze nie mogę jej wysłać).

Vote up!
2
Vote down!
0
#1463057