Czekając na Imperatorową

Obrazek użytkownika Budyń78
Blog
Ostatnie dni przyniosły teksty z jednej strony Michaela, z drugiej zaś Rybitzky'ego, traktujące o demonicznych planach PO i mediów. Wg ]]>Michaela]]> wydarzenia, zapoczątkowane przez wywiad "Dziennika" z Erykiem Mistewiczem, do których zaliczały się też ujawnienie przez "Dziennik" najpierw instrukcji dla posłów PO, później zaś (to dorzucam do listy od siebie) werbunku wirtualnych chuliganów do walki w sieci, ma oswoić nas z zakłamaniem i podejrzanymi chwytami jako normalnym sposobem uprawiania polityki. Mamy się z tym oswoić i przestać widzieć w tym cokolwiek nagannego. Kolejne przecieki są jedynie testami naszej wytrzymałości i szczepionkami, mającymi znieczulić nas na patologie. To oczywiście skrót, wystarczający mam nadzieję, na potrzeby tego tekstu, zachęcam jednak do lektury ]]>wpisów Michaela]]> niezależnie od niego. Rybitzky dziś napisał, że Donald Tusk pozwala swoim posłom na rozmaite harce, gdyż chce w ten sposób obrzydzić Polakom demokrację parlamentarną i sprawić, by ci jako wybawcę przyjęli magika, potrafiącego zarządzać państwem ponad głowami skompromitowanego parlamentu. Zapowiedzią tego jest choćby plan prywatyzacji szpitali za pomocą jednego zarządzenia, bez batalii w parlamencie, weta prezydenta czy konsultacji społecznych. Sądzę, że obaj blogerzy mogą mieć rację w zakresie odgadywania intencji PO i Donalda Tuska, zresztą ich wizje nawzajem się nie wykluczają, wręcz stanowią dwie części tej samej całości. Jednak nie należy zapominać o tym, że Tusk nie jest graczem samodzielnym, zaś najsilniejsi rozgrywający znajdują się gdzie indziej, w kilku pozornie zaprzyjaźnionych z nami stolicach. Zanim przedstawię swoją kolejną teorię spiskową, przez chwilę zajmę się "Dziennikiem". O ile przed wyborami "Dziennik" był raczej pro-pisowski, czy też, w miarę możliwości pro-POPiSowski, zaś w okolicach wyborów i kilka miesięcy po nich zdecydowanie popierał PO, o tyle teraz, niepostrzeżenie, gazeta dokonała kolejnego zwrotu. Obecnie, nie darząc bynajmniej sympatią prezydenta i opozycji, co chwila wyciąga kolejne fakty, kompromitujące rząd i Platformę Obywatelską. Można to uznać za ratowanie się przed spadkiem sprzedaży i walkę o odtworzenie własnej tożsamości gazety, jednak proste wytłumaczenia są nudne, więc zostawmy je na boku. Polityka "Dziennika" może wpisywać się w koncepcje Michaela i Rybitzky'ego, jednak wydawcy pisma mogą prowadzić też własną grę. Bo czyż Polacy nie nabierają obrzydzenia nie tylko do parlamentu, ale i całej klasy politycznej? Czy ujawnienie rozmów Sikorskiego z Kaczyńskim nie kompromituje w oczach przeciętnego Polaka obu rozmówców? Czyż wreszcie ujawniając rozmaite partyjne instrukcje dziennikarze - choćby inaczej wymyślili to sobie partyjni stratedzy - nie dają nam, krytykom Platformy, doskonałej broni? W mojej nowej spiskowej teorii gazecie chodzi o szerszą, niż Donaldowi Tuskowi, kompromitację klasy politycznej. O ile Tuskowi może wydawać się, że dysponując niespożytymi pokładami miłości, wyjdzie z obecnego bałaganu cało, o tyle dziennikarze nie muszą trzymać się tego założenia. Powoli zaczynają odsłaniać widok podobny do tego, jaki zobaczyliśmy w czasach afery Rywina. Atakują jednak wszystkie siły polityczne. Postępująca kompromitacja PO nie prowadzi do zwiększenia poparcia dla PiS, nie mówiąc już o wzroście sympatii mediów do tej partii. A gdy Polakom serwuje się obraz klasy politycznej jako jednej wielkiej patologii, gdzie ludzie chorzy z nienawiści walczą między sobą, zaś linia podziału przebiega między skorumpowanymi złodziejami, którym trzeba dawać instrukcje, co mają mówić i myśleć, a oszołomami, potrafiącymi jedynie wywoływać awantury (co gorsza, taki obraz często jest uprawniony i będzie tak, póki PiS się nie pozbiera, ale to temat na inną chwilę, można wypatrzeć kilka jaskółek otrząśnięcia się tej partii z powyborczego marazmu, ciągle jednak jest ich za mało) - ci coraz bliżej są powszechnego zniechęcenia i odrzucenia całej klasy politycznej. Polityka zaś jak natura - próżni nie znosi. Skoro nasi reprezentanci do rządzenia się nie nadają, trzeba poszukać kogoś na zewnątrz. Wychowywany przez media, oszukiwany i rozczarowywany przez polityków Polak może zatęsknić za kimś, kto zrobi z tym wszystkim porządek, jemu zaś po prostu da spokój. W momencie kompromitacji PO nie będzie już nikogo, kto spełni te nadzieje, też zresztą stworzone w dużym stopniu przez media. To bowiem media wmówiły ludziom, ze największą wartością jest spokój, najlepiej idący w parze z przyjemnym wyglądem i brakiem radykalnych poglądów. Media uczą nas, że Polak sam sobą rządzić nie potrafi. Szykują na powitanie z kwiatami nowych wybawców z zewnątrz. Tusk zaś jest w tym planie tylko kolejną kukiełką, choć wydaje mu się, że to on rozdaje karty. Oczywiście, to tylko kolejna teoria spiskowa.
Brak głosów