Czekając na Imperatorową
Ostatnie dni przyniosły teksty z jednej strony Michaela, z drugiej zaś Rybitzky'ego, traktujące o demonicznych planach PO i mediów.
Wg Michaela wydarzenia, zapoczątkowane przez wywiad "Dziennika" z Erykiem Mistewiczem, do których zaliczały się też ujawnienie przez "Dziennik" najpierw instrukcji dla posłów PO, później zaś (to dorzucam do listy od siebie) werbunku wirtualnych chuliganów do walki w sieci, ma oswoić nas z zakłamaniem i podejrzanymi chwytami jako normalnym sposobem uprawiania polityki. Mamy się z tym oswoić i przestać widzieć w tym cokolwiek nagannego. Kolejne przecieki są jedynie testami naszej wytrzymałości i szczepionkami, mającymi znieczulić nas na patologie. To oczywiście skrót, wystarczający mam nadzieję, na potrzeby tego tekstu, zachęcam jednak do lektury wpisów Michaela
niezależnie od niego.
Rybitzky dziś napisał, że Donald Tusk pozwala swoim posłom na rozmaite harce, gdyż chce w ten sposób obrzydzić Polakom demokrację parlamentarną i sprawić, by ci jako wybawcę przyjęli magika, potrafiącego zarządzać państwem ponad głowami skompromitowanego parlamentu. Zapowiedzią tego jest choćby plan prywatyzacji szpitali za pomocą jednego zarządzenia, bez batalii w parlamencie, weta prezydenta czy konsultacji społecznych.
Sądzę, że obaj blogerzy mogą mieć rację w zakresie odgadywania
intencji PO i Donalda Tuska, zresztą ich wizje nawzajem się nie
wykluczają, wręcz stanowią dwie części tej samej całości. Jednak nie należy zapominać o tym, że Tusk nie jest graczem samodzielnym, zaś najsilniejsi rozgrywający znajdują się gdzie indziej, w kilku pozornie zaprzyjaźnionych z nami stolicach. Zanim przedstawię swoją kolejną teorię spiskową, przez chwilę zajmę się "Dziennikiem". O ile przed wyborami "Dziennik" był raczej pro-pisowski, czy też, w miarę możliwości pro-POPiSowski, zaś w okolicach wyborów i kilka miesięcy po
nich zdecydowanie popierał PO, o tyle teraz, niepostrzeżenie, gazeta dokonała kolejnego zwrotu. Obecnie, nie darząc bynajmniej sympatią prezydenta i opozycji, co chwila wyciąga kolejne fakty, kompromitujące rząd i Platformę Obywatelską. Można to uznać za ratowanie się przed spadkiem sprzedaży i walkę o odtworzenie własnej tożsamości gazety, jednak proste wytłumaczenia są nudne, więc zostawmy je na boku. Polityka "Dziennika" może wpisywać się w koncepcje Michaela i Rybitzky'ego, jednak wydawcy pisma mogą prowadzić też własną grę. Bo czyż Polacy nie nabierają obrzydzenia nie tylko do parlamentu, ale i całej klasy politycznej? Czy ujawnienie rozmów Sikorskiego z Kaczyńskim nie kompromituje w oczach przeciętnego Polaka obu rozmówców? Czyż wreszcie ujawniając rozmaite partyjne instrukcje dziennikarze - choćby inaczej wymyślili to sobie partyjni stratedzy - nie dają nam, krytykom Platformy, doskonałej broni? W mojej nowej spiskowej teorii gazecie chodzi o szerszą, niż Donaldowi Tuskowi, kompromitację klasy politycznej.
O ile Tuskowi może wydawać się, że dysponując niespożytymi pokładami miłości, wyjdzie z obecnego bałaganu cało, o tyle dziennikarze nie muszą trzymać się tego założenia. Powoli zaczynają odsłaniać widok podobny do tego, jaki zobaczyliśmy w czasach afery Rywina. Atakują jednak wszystkie siły polityczne. Postępująca kompromitacja PO nie prowadzi do zwiększenia poparcia dla PiS, nie mówiąc już o wzroście sympatii mediów do tej partii. A gdy Polakom serwuje się obraz klasy politycznej jako jednej wielkiej patologii, gdzie ludzie chorzy z nienawiści walczą między sobą, zaś linia podziału przebiega między skorumpowanymi złodziejami, którym trzeba dawać instrukcje, co mają mówić i myśleć, a oszołomami, potrafiącymi jedynie wywoływać awantury (co gorsza, taki obraz często jest uprawniony i będzie tak, póki PiS się nie pozbiera, ale to temat na inną chwilę, można wypatrzeć kilka jaskółek otrząśnięcia się tej partii z powyborczego marazmu, ciągle
jednak jest ich za mało) - ci coraz bliżej są powszechnego
zniechęcenia i odrzucenia całej klasy politycznej. Polityka zaś jak natura - próżni nie znosi. Skoro nasi reprezentanci do rządzenia się nie nadają, trzeba poszukać kogoś na zewnątrz. Wychowywany przez media, oszukiwany i rozczarowywany przez polityków Polak może zatęsknić za kimś, kto zrobi z tym wszystkim porządek, jemu zaś po prostu da spokój. W momencie kompromitacji PO nie będzie już nikogo, kto spełni te nadzieje, też zresztą stworzone w dużym stopniu przez media. To bowiem media wmówiły ludziom, ze największą wartością jest spokój, najlepiej idący w parze z przyjemnym wyglądem i brakiem radykalnych poglądów.
Media uczą nas, że Polak sam sobą rządzić nie potrafi. Szykują na powitanie z kwiatami nowych wybawców z zewnątrz. Tusk zaś jest w tym planie tylko kolejną kukiełką, choć wydaje mu się, że to on rozdaje karty.
Oczywiście, to tylko kolejna teoria spiskowa.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1109 odsłon