Nie przeoczyć wielkości tej chwili

Obrazek użytkownika Mieszczuch7
Blog

"Niech wreszcie to załatwią i będzie spokój!" - usłyszałem dzisiaj od nowo zapoznanej pani o beatyfikacji Jana Pawła II. Wybuchnąłem szczerym śmiechem. Zabrzmiało mi to bowiem, jak "Niech wreszcie pójdzie do dentysty i zrobi porządek z tą próchnicą!" czyli jak mowa o czymś niestety koniecznym, co trzeba acz niechętnie odwalić dla świętego spokoju. Na moje rozbawienie pani zareagowała dłuższym wyjaśnieniem. Powiedziała mi, że zajmuje się przygotowywaniem wniosków o środki europejskie. Wnioski te są w większości załawiane pozytywnie dla stowarzyszeń związanych z Kościołem, różnych związków wyznaniowych, a negatywnie dla przedsiębiorców. ktoś na górze po prostu podjął taką decyzję. A kolejka przesiębiorców oczekujących na środki unijne ciągle się wydłuża itd., itp. Stąd miała wynikać właśnie niechęć owej pani do Kościoła i wszystkiego, co się nim wiąże. Bez weryfikowania jej opinii mogę powiedzieć, że nawet na chłopski rozum, to nie wygląda sensownie w żąden sposób. Co do rozpatrywania wniosków są procedury ściśle określone i wnioski albo spełniają określone kryteria albo nie i koniec, kropka. Może się zdarzyć jakiś błąd, bo gdzie drwa rąbią tam wióry lecą, ale nie jest prawodopodobne by mogło to być masowym fawiryzowaniem danej kategorii wnioskodawców. Co beatyfikacja ma do wniosków? A jej opinia była już widocznie "zawirusowana" wcześniejszym uprzedzeniem do wszystkiego, co kościelne. Gdzie i jak łyknęła wirusa, nie wiem. Faktem jest, że w pełni przekonana do swoich racji upowszechnia ona wątpliwe teorie i to w sposób, z którym trudno walczyć

Przez ostanie dni podobnie pisały niektóre media, podobnie nadawało TVN24. Propagowano skrót JPII (jot pe dwa), tak z lekką arogancją... Wmawiano nam, że cała ta beatyfikacja to nie dla każdego musi być ważna, bo przecież cały świat żyje czym innym: ślubem syna Diany w Londynie i pierwszymi wątkami plotek, czy długo potrwa to małżeństwo... Czy odbiorcy rzeczywiście potrzebują w pierwszym rzędzie tego typu informacji? Czy pierwsze były poglądy własne takich obywatelek, jak moja znajoma, czy zostały one dopiero ukształtowane w formie wcześnej przygotowanej przez rzemieślników propagandy na jakieś specjalne zlecenie?

No więc załatwione i będzie spokój! Dla niektórych. Biedna ta ich mała radość! Nie widzą, jak ucieka im sprzed oczu taki ważny moment historii, najważniejszy być może w ciągu całego życia, nie przeżyją tego godnie, nie odczują tej wielkości! I biedny ten naród, który zamiast uniesienia, zamiast szaleć z dumy i radości, sam siebie okalecza, karłowacieje. Wyboraźcie sobie, co by było, gdyby to zdarzyło się Włochom, a Watykan był gdzieś w Polsce... Cóż to by było za szaleństwo! Cała Europa byłaby poruszona, a ludzie śpiewaliby i tańczyli na ulicach!

Ta świętość była jakby zapisana od początku przecież, od Jego pojawienia się... Nie widzieliśmy tego wyraźnie, bo naszą wyobraźnię krępowały różne niepotrzebne lęki... W moje życie wszedł On nagle, nagłym wzruszeniem przed telewizorem wśród obcych, chorych ludzi w sanatoryjnej sali, z daleka od domu. Było to nagłym lśnieniem nadziei w tym dramatycznie czarno-białym i biednie szarym świecie; nadziei, o którą już nawet nie śmieliśmy prosić. Pamiętam tę chwilę doskonale. Potem przypomniał mi się utworem "Przed sklepem jubilera", który - powielony na dziko - dostałem od dawnej narzeczonej... Zacząłem czytać, wsłuchiwać się w Jego słowa, najwłaściwsze słowa o miłości. Przecież mogłem, mogliśmy, tak mogliśmy już wówczas zrozumieć, od pierwszej chwili, że Jego pojawienie się, Jego pontyfikat nie przejdzie tak zwyczajnie, że to jest od początku do końca zdarzenie skazane na wielkość, świętość. Jego znaczenie, czy raczej różne, wielorakie znaczenia, odkrywamy ciągle jeszcze. To było takie jasne, tylko to do nas nie docierało chyba. Jeśli mi czegoś żal, to tego właśnie bardziej pełnego, świadomego przeżycia czasu Jana Pawła II. Można było przewidzieć, że nadejdzie ten dzień, że nadejść musiał.

Brak głosów

Komentarze

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#155737

Obserwator

Cały tekst jest OK, ale co do Twojej wiary w obiektywne procedury rozpatrywania wniosków o środki unijne, to niestety jesteś w błędzie, natomiast MinFin się cieszy. O wszystkim decydują bezimienni oceniający, a tajemnice sposobów oceny merytorycznej wniosków są zakryte przed maluczkimi.


Tak więc wnioski sensowne, które - na wzmiankowany "chłopski rozum" - są ewidentne do wsparcia, przepadają, a do podpisania umów trafiają różne dziwne wynalazki.

Choć, oczywiście, czasem jakiś się przemknie, lecz podstawowy problem to ten, że niewykorzystane środki są czasowo zwracane do Skarbu Państwa (czasowo, bo w 2013 trzeba je będzie zwrócić.

Podobno takich "niewykorzystanych" środków przekazano do budżetu za 100 mld PLN. No to współczuję zwycięzcy jesiennych wyborów, bo takiej dziury w budżecie załatać się już nie da, szczególnie z p. Belką jako szefem NBP...

Vote up!
0
Vote down!
0

Obserwator

#155763

Trafiłeś w sedno z tymi wnioskami! Słusznie nosisz tę właśnie ksywę!

Vote up!
0
Vote down!
0
#155778