Totalitarny sentymentalizm - jak każdemu zrobić dobrze...

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

... a wszystkim zaszkodzić.

Tradycyjny stosunek do życia wyrażała obrazowa fraza "blood, sweat and tears", ale skłonne do utopii i
uszczęśliwiania ludzi środowiska lew-lib z takim podejściem pogodzić się nie mogły i rozpoczęły pracę by
wyelimonować ją z przestrzeni społecznej.

No bo przecież każdemu należy się szczęście, jak psu micha. Prawo obywatelskie po prostu, gwarantowane przez państwo, pod światłym przewodem lew-lib.

Pierwszym oczywistym warunkiem na drodze do realizacji nowego, szczytnego paradygmatu powszechnego szczęścia jest brak nieszczęść. Wobec czego popkultura lew-lib, choć nie jest w stanie zlikwidować nieszczęść, wzięła się do kombinacji semantycznych i usiłuje przykryć nieszczęscia i rozmyć je propagandą sentymentalnego współczucia dla każdego nieszczęśnika i wynagradzania mu losowych nieszczęść.

Wszelkie negatywne efekty odstępstw od normy moralnej w zachowaniach, potraktowane zostały jako przypadkowe nieszczęścia, które powinny być, w nowym ujęciu pojęcia "tolerancji", uznane za normalność i zaakceptowane by sprawca poczuł się lepiej. A zupełnie losowe nieszczęścia, wręcz odwrotnie, uznane zostają za efekt spisku jakichś społecznych sił, których reprezentantów gorączkowo się poszukuje, by znależć kozła ofiarnego i sprawić wrażenie troski o nieszczęśliwych.

W ulżeniu nieszczęściu, choćby chwilowym, mogą się przydać rozmaite używki, takie jak tani alkohol i narkotyki i stąd propaganda za wolnymi konopiami.

Nieszczęśliwym homoseksualistom i innym dewiantom trzeba jakoś wyrównać ich biologiczne defekty ofiarowując możliwość zawierania związków partnerskich i homomałżeństw i pozwalając na adopcję dzieci obudowując to wszystko stosowną ideologią.

Nieszczęśliwe niewiasty nie mogące znależć partnera lub opuszczone przez takowego, otrzymują w darze ideologię samorealizowania się jako singielki i ułatwiające to parytety, bo przecież niepoprawne polityczne byłoby krytykowanie sprawców ich nieszczęść, stygmatyzujące jednych jako "sprawców" a drugie jako "ofiarY", a to przecież byłby dyskurs "wykluczający".

W szkole trzeba zlikwidować praktyki wychowawcze, stopnie wymagania generujące stres i nierównośći.
W rodzinie także trzeba zlikwidować władzę rodzicielską i klapsy, bo to przecież stosowanie przemocy a monopol naprzemoc ma państwo lew-lib. Rodzicielskie przekonania także należy wykorzenić, jako oparte na średniowiecznych pomysłach chrześcijaństwa.

Swobody seksualnej nie można krytykować i ograniczać, bo podobnie jak narkotyki jest ona jednym ze środków osiągania przyjemności i redukowania stresu, który tymczasem bezustannie rośnie z powodu lekceważenia przyczyn.

Powstaje w ten sposób hedonistyczna popkultura, w której każdy sobie rzepkę skrobie, każdy sobie sterem, żeglarzem, okrętem przy wsparciu ideologii lew-lib i środowisk nią oczadziałych. W efekcie takiego podejścia okazuje się generalnie, że źródłem nieszczęść jest niemożność zaspokojenia dowolnego przejawu chciejstwa i w konsekwencji życie staje się jednym wielkim pasmem nieszczęść, które rosną proporcjonalnie do "postępu".

Wypracowany przez tysiąclecia paradygmat osobistej odpowiedzialnośći za własny los, za los innych i ponoszenia konsekwencji za swoje czyny zostaje zakwestionowany i wywrócony do góry nogami. Problemy multiplikują się, kryzys goni kryzys a mentalnośc lew-lib nie potrafi powiązać skutków z przyczynami i jako receptę proponuje - więcej tego samego.

Brak głosów