Spokojny spacer

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

- Nie może być tak, że siedzicie cały dzień w domu! - upierała się mama Łukaszka. - Niedziela, taki piękny dzień, wyszlibyście na dwór!
- Byłem już! Poszłem z dziadkiem do kościoła! - bronił się Łukaszek
- Poszedłem - poprawił tata.
- Ty też? To chyba po nas, bo cię nie widzieliśmy.
- Wymiękam od tej jego logiki... - poddał się tata.
- Ja też nigdzie nie idę - odezwała się siostra Łukaszka grobowym głosem. - Wczoraj, kiedy się całowaliśmy, to mój chłopak powiedział, że czuć mi z ust czosnkiem! Zostawcie mnie! Chcę umrzeć!
- Żadnego umierania! - mama była bezlitosna. - Wyjdźcie trochę na dwór! Słońce! Witaminy!
- Wybacz moja droga, ale co ci tak nagle... - zaczęła babcia i urwała nagle. Zobaczyła okładkę weekendowego magazynu dodanego do "Wiodącego Tytułu Prasowego" zatytułowaną "Wyjdźcie trochę na dwór!"
- Nie mogę iść, jestem nieumalowana - walczyła siostra.
- Bez gadania! A ty odklej się wreszcie od tego komputera - mama weszła do pokoju Łukaszka i nacisnęła guzik na listwie zasilającej. Łukaszek rozdarł się boleśnie, akurat w grze pod tytułem "Automasakra" bił rekord czasu przejazdu trasy i był sto metrów od mety.
- To gdzie idziemy? - zapytał Łukaszek, kiedy już razem z siostrą stali pod blokiem.
- Nigdzie nie idę. Chcę umrzeć. Ale jest budka z lodami koło parku - przypomniała sobie siostra.
Przeszli przez bloki i doszli do parku.
- O, coś się dzieje - zauważyła siostra widząc koło jednej z klatek dziwne poruszenie. Samochody, bieganina, jacyś mężczyźni z rękami za pazuchami.
- Idę zobaczyć - oznajmił Łukaszek i ruszył pod blok.
Po chwili zapikał telefon siostry. To był esemes. Od jej chłopaka. "Przepraszam za wczoraj. Wybacz, Pępuszku. Kisunie.".
- Yay! - zakrzyknęła siostra. Świat znów był piękny. Wiatr rozwiał jej włosy, zaszemrał liśćmi w parkowych krzakach i artystycznie rozrzucił śmieci leżące koło wiaty na przystanku tramwajowej. Śpiew ptaków rozległ się w kryształowo czystym powietrzu, błękitne niebo przecięła spadająca gwiazda, a wentylatory na blokowych dachach migotały pięknie.
Niestety, pojawił się pewien zgrzyt.
- Skończyła mi się kasa na karcie! Jak ja teraz mu powiem, że go kocham?!
Zrobiła krok do przodu i poczuła, że nadepnęła na coś. W pierwszej chwili pomyślała, że to gałąź, potem, że jakiś pręt. Spojrzała w dół i zobaczyła rzecz przypominającą cienką rurkę. I że stoi na niej, a ona jest jednym końcem zaryta w ziemię. Spojrzała w bok i zobaczyła jakiegoś faceta. Ubrany w czarny płaszcz leżał w krzakach i trzymał drugi koniec rurki.
- Co pan tu robi? - zapytała siostra usiłując dociec któż to może być.
Facet ukląkł, zajrzał w koniec rurki (ten, na który nadepnęła siostra) i zbladł.
- Noż kurna nasypało mi się ziemi do lufy! - warknął z wściekłością i zerwał się na równe nogi. Rozpiął płaszcz.
- A! - ucieszyła się siostra i wskazała faceta palcem. - Wiem już! Jest pan zbokolem!
Facet sięgnął pod pazuchę i wyjął długi nóż.
- Ty głupia... Ja ci zaraz... - i wykonał nożem kilka efektownych esów floresów. Już miał ruszyć do ataku, gdy nagle zza krzaka wyskoczył Łukaszek. Potraktował tajemniczego pana barkiem. Pan runął do przodu i upadł, wypuszczając nóż z ręki.
- Nadepnij go! - krzyknął Łukaszek.
Siostra posłusznie nadepnęła prawą dłoń tajemniczego pana. Obcas od szpilki wbił się głęboko.
- Oła! - krzyknął pan. - Moja dłoń! Już nigdy nie będę mógł strzelać!
- Nóż miałaś nadepnąć a nie tego gościa - powiedział z dezaprobatą Łukaszek.
- To mów sieroto jedna - obraziła się siostra i uwolniła dłoń przydepniętego pana. Ten natychmiast wstał i zwrócił się w stronę Łukaszka.
- Nikt nie będzie bił mojej siostry - rzekł Łukaszek i dodał po krótkim namyśle:
- Oprócz mnie.
Pan wykonał kilka efektownych wymachów rękami i przyjął postawę a la Matrix. Był gotów na przyjęcie ciosu przeciwnika. Ale przeciwnik go zaskoczył - kopnął go wyjątkowo mocno i boleśnie w goleń. Pan złapał się za nogę, podskoczył dwa razy, stracił równowagę i upadł.
- Hyja! - Łukaszek skoczył na niego wbijając mu w bok swoje spiczaste kolana. Pan chrząknął i się już więcej nie ruszał.
- Co za cienias - powiedział z pogardą Łukaszek. - U nas w klasie dwóch dni by nie przetrwał. Nawet ten okularnik z trzeciej ławki by go załatwił jedną ręką.
- Ci ludzie spod bloku tu biegną - zauważyła siostra. - Lepiej chodźmy stąd...
Poszli pod market, gdzie siostra kupiła doładowanie do telefonu. Kiedy wracali do domu minęli pana Sitko, który dopijał wino pod ścianą marketu.
- Jak ty wyglądasz? - zapytał Łukaszka.
- Biłem się!
- Bójka w dzień pański? - rzekł z potępieniem z głosie pan Sitko otwierając kolejne wino.
- A, jakiś facet napadł moją siostrę w krzakach, więc musiałem mu wlać...
- To był zbokol - wtrąciła siostra esemesując jak wściekła.
- I dałeś mu radę? - powątpiewał pan Sitko.
- Słaby był. Gdzie mu tam do Grubego Maćka, czy nawet do takiego okularnika z naszej klasy - Łukaszek machnął lekceważąco ręką. Poszli dalej w stronę bloku słysząc jak pan Sitko śpiewa:
- Może pięciu Szwarcenegerów za moimi plecami chce mnie przebić widłami albo rozsiekać siekierami...
Również w domu wygląd Łukaszka nie przeszedł niezauważony.
- Jak wyglądasz! Biłeś się z kimś?!
- Jakiś fagas chciał ją pobić, więc ją obroniłem - rzekł od niechcenia Łukaszek wskazując siostrę.
- Fagas? Skąd ty znasz takie słowa? - zdumiała się mama.
- Dziadek mnie uczy!
- No ładne rzeczy! - i awantura przeniosła się do pokoju dziadka, zagłuszana rykiem siostry:
- Znowu karta mi się skończyła! Jak ja teraz mu powiem, że go kocham?!
Wieczorem sytuacja w domu uspokoiła się. Hiobowscy siedzieli przed telewizorem i oglądali lokalne wiadomości. Informacją dnia była próba zamachu na świadka koronnego koło parku.
Rzecznik policji z poważnym wyrazem twarzy oświadczył:
- Tak, przewoziliśmy ważnego świadka... Ustalamy właśnie skąd bandyci się o tym dowiedzieli... Tak, złapaliśmy jednego zamachowca... To profesjonalny kiler, jeden z najlepszych w fachu... Nasza specjalna brygada obezwładniła go w mgnieniu oka...
Łukaszek trzepnął ręką o kolano i zawołał:
- Kurna, jak się dzieje coś fajnego to zawsze człowieka ominie!

Brak głosów

Komentarze

odcinek z lekka eksperymentalny.

Vote up!
0
Vote down!
0
#23107

Ale bardzo dobry. Przedstawia w pełnym świetle naszą Policję i naszych "zwykłych" ludzi. Pełna obłuda i fałsz (to o tych stojących "za" zwykłymi "niebieskimi").

Vote up!
0
Vote down!
0

----------------------------------------------------------- "Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin

#23108

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#23119

To chyba proste skoro Mama czytuje "Wiodący Tytuł Prasowy".

Vote up!
0
Vote down!
0

----------------------------------------------------------- "Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin

#23120

To ja na wszelki wypadek odcinam się! potępiam! itd!
Tak dalej być nie może! O! nie!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#23126

Antysalon, nie rozumiem przecież czyta się gazetę najlepiej w czasie jedzenia. A biorąc pod uwagę że Mama pracuje więc najprawdopodobniej czyta wieczorami, a czosnek jak wiadomo to naturalny antybiotyk, więc Mama będąc za Naturą i dbając o zdrowie dzieci dała im czosnek na wieczór. Po prostu zaczytała się w gazecie i zapomniała że córka ma randkę. Córka miała randkę wieczorem (tak jak są randki) i dlatego pojawił się ten problem z zapachem.

Vote up!
0
Vote down!
0

----------------------------------------------------------- "Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin

#23128

szalom!

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#23129

Nie lubisz czosnku? Wampir możeś albo i co gorsze.

Vote up!
0
Vote down!
0

----------------------------------------------------------- "Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin

#23130

Matko kochana, mam nadzieję, że to wydasz.Bo inaczej w życiu nie dam rady przeczytać całości, choć się dorywam.

A tak by się chciało poczytać coś fajnego do poduszki, nareszcie się posmiać...
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

mona

#23115