Trzynastego grudnia

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Siostra Łukaszka zawsze naśmiewała się z przesądów. Wspierała ją w tym cała (prawie) rodzina Hiobowskich. Jednak na początku grudnia wszyscy (prawie) zaczęli mówić o trzynastym.

- Trzynastka jest pechowa! - rzuciła raz na forum rodzinnym. Wszyscy popatrzyli na nią jak na idiotkę. Mama Łukaszka z łagodnym uśmiechem wytłumaczyła jej, że chodzi o trzynastego grudnia.
- A co jest trzynastego grudnia, że tak wszyscy o tym mówicie? - zapytała zaciekawiona. - Wigilię przesunęli czy co?
Rodzina dalej siedziała załamana, za to odezwał się Łukaszek.
- Bądźmy dokładni - zażądał. - Wigilię czego?
- No... Dwudziestego czwartego grudnia.
- A to jest wigilia czego? - pytał bezlitośnie Łukaszek. Siostra zapętliła się i rodzina zaczęla krzyczeć, żeby dał jej spokój. Zresztą wkrótce mama zaczęła robić obiad i okazało się, że paru rzeczy brakuje. Zaczęła się narada kogo by tu wysłać po zakupy. Łukaszek kupiłby co trzeba, ale przy okazji kupiłby sobie czipsy. Siostra Łukaszka gwarantowała, że czipsów sobie nie kupi, ale z drugiej stronie było pewne, że wróci po kilku godzinach i nie wiadomo czy kupi to, co trzeba.
- Niech idą oboje - wydał salomonowy werdykt tata Łukaszka. - Kupią to co, trzeba, jedno drugie przypilnuje, a i pogoni jak trzeba, by zdążyli na czas.
I tak oto Łukaszek i jego siostra udali się na zakupy. Nie doszli do sklepu. Na ulicy drogę im zabiegło długowłose indywiduum, które przedstawiło się jako reporter lokalnego radia. Nagrywał wypowiedzi do audycji "Nasz lokalny koloryt". No i oczywiście zaczepił Łukaszka i jego siostrę.
- Z czym kojarzy się wam trzynasty? - zapytał podstępnie i podsunął mikrofon.
Siostra Łukaszka już chciała odpowiedzieć, ze z kotem, ale brat ją ubiegł.
- Trzynasty czego? - zapytał patrząc nieufnie na reportera.
- Trzynasty grudnia, oczywiście, ha ha ha - zaśmiał się reporter.
- Nie było teleranka! - błyskotliwie zauważyła siostra Łukaszka. - I były te, no... czołgi! To pewnie przez nie nie było tego teleranka. Bo metal odbija sygnał - zakończyła we własnym mniemaniu błyskotliwie. Łukaszek zmiażdżył ją dyskretnie, tak, aby nie było tego słychać przez mikrofon i sam powiedział:
- Trzynastego grudnia jest rocznica wprowadzenia stanu wojennego.
- O - zdziwiła się siostra Łukaszka. - Nie wiedziałam.
- To po co tyle pitolisz jak nie wiesz - dobił ją Łukaszek.
- A co ty chłopcze wiesz o stanie wojennym - zapytał uprzejmie reporter podsuwając Łukaszkowi mikrofon pod nos.
- Nic - powiedział wściekle Łukaszek. - Bo ja jestem jeszcze mały. Ale niech pan zapyta ich - i pokazał mijających ich dorosłych.
Dorośli najpierw się rozpierzchli, ale potem część z nich zaczęła sama się garnąć do mikrofonu. Uformowali nawet kolejkę. Opowiadali jak to musieli brnąć w śniegu albo telefony nie działały. Jeden pan nawet wyjął mocno zmechaconą kartkę i zaczął odczytywać jaką to traumę przeżył on i jego rodzina.
Aż wreszcie podeszła niska, siwa, starsza pani. I zaczęła mówić. Jak to pobili jednego chłopaka z osiedla że aż umarł. Jak jej syna aresztowali w nocy i siedział rok w więzieniu. i jeszcze wiele innych rzeczy.
- Wielu ludzi teraz sobie z tego robi, no... - szukała słowa.
- Polewkę - podpowiedział Łukaszek.
- No, żarty, polewkę. Ale oni nie wiedzą co ja i inni tacy jak ja przeżyliśmy wtedy. Ten strach, te straszne rzeczy.
- Przepraszam, czy to się działo w czasie wojny? - odważyła się zapytać siostra Łukaszka.
- Wybacz dziecko, ale czy ty czytasz "Wiodący Tytuł Prasowy"? - zapytała starsza pani.
- Nie, "Hedonkę"...
- To wszystko tłumaczy - pokiwała głową starsza pani. - Przyjdź ty kiedyś do mnie to ci opowiem co się wtedy działo.
- Ale to było kiedyś dawno... - próbowała się bronić siostra Łukaszka.
- Widzisz, dziecko, ty jesteś młoda. Teraz. Ale kiedyś będziesz taka jak ja. I tobie powiedzą, że to, co jest teraz, było kiedyś.
- To co ja mam robić? - wystraszyła się siostra Łukaszka.
- Szukać, pytać, interesować się. I przede wszystkim nie zadawać takich pytań...
- A jak nie będę się interesować, to co? - próbował się buntować siostra Łukaszka. - Wybiorę przyszłość...
- Wtedy cię ograbią, oszukają i zostawią, tak jak mnie, z nędzną emeryturą - powiedziała starsza pani.
- To co z tym trzynastym grudnia? - zapytał poirytowany reporter.
- A, napisz pan co chcesz - zirytowała się starsza pani. - I tak zależy od redakcji co wydrukują. Jedni chwalą, drudzy ganią. I nic pan nie zrobisz.
Łukaszek i jego siostra odłączyli się od grupki dyskutantów i udali na zakupy.
- Co to był właściwie ten stan wojenny? - zapytała siostra Łukaszka.
- Co ja google jestem? - obraził się Łukaszek.
Kiedy wrócili do domu siostra Łukaszka dopadła komputera, weszła na internet i poczytała o stanie wojennym. Kiedy przyszła na obiad miała zamyśloną minę.
- Tak sobie myślę... - zaczęła czym wywołała panikę u reszty rodziny. - Tak sobie myślę, że zamiast tej nudnej historii w szkole o królach i bitwach to powinniśmy dostawać linki do stron www. Czołgi, koksowniki...
- Co to jest? - zapytała mama Łukaszka wskazując łyżką wazową na niewielkie paczuszki.
- Prezenty z okazji stanu wojennego. Różańce w kształcie gąsienic - bąknął dziadek.
- Czy dziadek oszalał z tą propagandą? Ciemne karty z historii narodu mamy gloryfikować?
- Uratował nas generał - oświadczyła z godnością babcia i wywołała straszną awanturę.
Awanturę udało się uspokoić siostrze Łukaszka jednym prostym pytaniem.
- Ale pobili wtedy tego chłopaka z osiedla, prawda? I on umarł, prawda? I to zrobiła policja?
- Milicja - odruchowo sprostowała babcia.
- ZOMO - poprawił dziadek.
- On był młodszy ode mnie - dokończyła siostra Łukaszka ze łzami w oczach. Hiobowscy byli wstrząśnięci jej reakcją, do tej pory uważali, że jej wrażliwość kształtuje się na poziomie chomika.
Reszta obiadu minęła w milczeniu.
No, bo tego chłopaka z osiedla naprawdę wtedy pobili, że zmarł.

Brak głosów