Fajans sekszyn, rozprawa i Pirx

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

- Ty sieroto! Ty niezgrabo! - piekliła się babcia Łukaszka. - Jak to się stało? Wytłumacz mi!!
- Grawitacja - rzekł lakonicznie Łukaszek stojąc nad szczątkami ulubionego talerza babci, osobistej pamiątki z lat powojennych. Rozbił go oczywiście Łukaszek.
- Daruj sobie te swoje głupie zagrywki! - denerwowała się babcia sprzątając resztki talerza. - Ty taki głupiomądry! Zbiłeś go i co? I co teraz? Gdzie ja dostanę taki fajans?!
- Fajans? W telewizji dają! - zaszczebiotała wesoło siostra Łukaszka, która siedziała w kuchni i jadła budyń.
- W telewizji??? Której??? - babcia zamarła ze szczotką w ręku. - Trzeba jechać do Warszawy???
- Nie, przecież telewizor jest u nas w pokoju - odparła siostra Łukaszka.
- To jaki fajans tam dają? - spytała ostrożnie babcia, która zaczęła wyczuwać, że coś jest nie tak.
- Fajans sekszyn!
- Chyba science fiction - poprawił siostrę Łukaszek, ale babcia powiedziała mu, żeby się nie wymądrzał i idą obejrzeć ten fajans. Siostra dojadła budyń i poszła za nimi. W pokoju siedziała reszta rodziny. Skończyły się reklamy, zaczął się film. Nosił on tytuł "Rozprawa" i dotyczył katastrofy statku latającego.
- Znowu Smoleńsk! - babcia i mama się skrzywiły, dziadek się ucieszył, a siostra Łukaszka spytała co to jest ten Smoleńsk i została wyrzucona z pokoju.
Film nie opowiadał jednak o Smoleńsku, a był produkcją w kategorii science-fiction...
- Fajans sekszyn! - babcia złapała się za głowę. - Ja jej dam fajans!
I już chciała wyjść, ale film jakąś ją wciągnął, tak jak i innych. Polska produkcja, w ramach "nowych interpretacji starej literatury" wzięła na warsztat "Rozprawę" Stanisława Lema. Akcja zaczynała się, gdy statek kosmiczny "Goliat", dowodzony przez komandora Pirxa, powrócił z nieudanego rejsu w rejon szczeliny Cassiniego. Pierwsze co zrobił Pirx po wylądowaniu, to się zdziwił. Pomimo tego, że nie kontaktował się z ziemią, gazety opublikowały już stenogramy rozmów w kabinie. "Naciskał!!!" informowała jedna gazeta przytaczając słowa Pirxa: "Calder, jak nie przejdziesz przez Cassiniego, to się wkurzę!". "Puść mnie, to pokażę ci jak pilotuje debeściak" miał się chełpić Pirx według relacji innej gazety. Pirx osłupiał i nic nie mówił aż do czasu, gdy stanął przed Trybunałem Kosmicznym.
- To był lejek - tłumaczył Trybunałowi. - Tak my, kosmonauci, nazywamy sytuacje bez wyjścia.
- Calder siedział w tym lejku, bo pan mu nakazał wlecieć w szczelinę Cassiniego! - replikował prokurator.
- Nic podobnego! - oburzył się Pirx.
- Jest to na taśmie! - upierał się prokurator.
- No to przesłuchajmy taśmy - zaproponował Pirx.
- Eee... Po co... - prokuratorowi zaczęły drżeć ręce. - Jak mówię, że jest, to jest...
- Odsłuchajmy - zadecydował sędzia. Z taśm przez jakiś czas dobiegał monotonny szum silników, a potem nagle ó szum się wzmógł (statek przyspieszył) i było słychać urwany okrzyk: "Blp!".
- Nakazał mu pan wejść w Cassiniego - rzekł zadowolony prokurator.
- Co??? - osłupiał Pirx. - Od kiedy to słowo "blp" jest komendą?!
- Panie komandorze, liczy się intonacja. Pan to wyraźnie powiedział rozkazującym tonem. Pan wywarł na pilocie Calderze słowną presję!
Cała sala była pod wrażeniem. Wydawało się, że Pirx nie ma już szans, ale on walczył dalej.
- Słowo "Blp" mogło być wypowiedziane rozkazującym tonem, ale co z tego? A jeśli ja chciałem powiedzieć, że mu zabraniam wejść w szczelinę?
- No, ale on wszedł - stwierdził z uśmiechem zadowolenia prokurator.
- Bo mnie nie posłuchał!
- Hm... Hm... - prokurator nerwowo miął papiery. - Ze śledztwa, które przeprowadziła firma, będąca producentem robota, znanego panu jako Calder, wynika...
- Momencik - wtrącił się Pirx. - Śledztwo w sprawie robota Caldera przeprowadziła firma, która go wyprodukowała? Ależ to absurd!
- Dlaczego? Oni najlepiej znają się na robotach. W końcu oni byli jego producentem.
- Ależ oni mogą mataczyć! Ukryć coś! To powinna zbadać jakaś niezależna...
- Histeryzuje pan - prokurator skrzywił się z niesmakiem. - Po pierwsze nie widzę powodów, aby producent miał mataczyć. Ja mam do nich pełne zaufanie. A po drugie - robota już nie ma. Poszedł na złom.
- Co??? Przecież to dowód!
- Jaki dowód - wzruszył ramionami prokurator. - Dowodem to są taśmy, na których wyraźnie słychać jak naciska pan na Caldera...
- Protestuję! Tego okrzyku nie można zaklasyfikować jako nacisk!
- On ma rację - odezwał się sędzia.
Poirytowany prokurator wyjął z teczki plik papierów opatrzony nagłówkiem "wariant drugi".
- A zatem zmieniam oskarżenie. Zamiast o naciskanie na pilota aby przeprowadził samobójczy manewr, oskarżam pana o to, że był pan karygodnie bierny. Statkowi zagrażała katastrofa, a pan nic nie zrobił aby jej zapobiec!
- Nie mogłem - tłumaczył się Pirx. - Ja dopiero później zrozumiałem, że Calder sprokurował tą katastrofę. Zaplanował, wyliczył, sprowokował i przeprowadził.
- On nie ma prawa tak mówić! - pieklił się w ławach dla publiczności przedstawiciel producenta. - Nasze roboty nie są takie!
- Niechże mi będzie wolno jeszcze coś wyjaśnić - mówił dalej Pirx. - Miałem kontrakt. Nie mogłem w żaden sposób zdradzić, że ktoś z załogi jest robotem. Calder wiódł nas ku katastrofie. Wyjścia były dwa. Pierwsze, że Calder jest człowiekiem, a więc będzie się starał ocalić siebie... No i nas. A drugie, że jest robotem i że ocalając siebie może nas poświęcić. Wątpię, czy człowiek wytrzymałby przeciążenia, które on był w stanie znieść bez najmniejszego problemu. A zatem gdybym wcześniej zareagował i go powstrzymał, oznaczałoby to, że jest robotem. I tym samym złamałbym kontrakt. Do końca uważałem go za człowieka, do końca postępowałem zgodnie z zasadami, jakich przestrzegać się zobowiązałem. Cała ta sytuacja była winą tylko i wyłącznie robota, który wszedł na pokład "Goliata" jako Calder.
Sędzia spojrzał na prokuratora, który zrobił okropny grymas i opuścił ramiona, a potem chwycił ze złością papiery i zaczął upychać do teczki. Sędzia chlasnął młotkiem w podstawkę.
- Oskarżony Pirx jest niewinny!
- Co za bzdury! - rzekła z bezbrzeżną pogardą babcia Łukaszka. - Kosmosy, roboty! To dobre dla dzieciaków! Nie wiem, co inni widzą w takich filmach!

Brak głosów

Komentarze

Jakoś mi uciekł ten tekst, a nie powinien.
Jako zaprzysięgły miłośnik "Opowieści o pilocie Pirxie" dorzucę 10 :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#129668