Babcia w szpitalu
To była szybka akcja. Babcia nagle poczuła się źle. Tata Łukaszka zadzwonił po pogotowie. Dyspozytorka na szczęście nie robiła mu złudnych nadziei. Po prostu oświadczyła, że karetka i tak nie przyjedzie, bo już wyczerpała limit kilometrów na ten rok.
- Jak to: limit kilometrów na ten rok? - zdumiał się tata Łukaszka. - Jest luty!
- To nie ja ustalam limity, tylko opozycja parlamentarna - obraziła się dyspozytorka.
- Przecież rządzi rząd - usiłował jej wytłumaczyć tata Łukaszka.
- Niech pan tu nie sieje jadu nienawiści dzielącego Polaków! Co pan, nie czyta pan "Wiodącego Tytułu Prasowego"? A zresztą: blokuje pan linię! Przecież ktoś może dzwonić po karetkę!
- Przecież karetka i tak nie pojedzie - zauważył tata Łukaszka.
- A skąd pan to wie?!
- Sama pani mówiła. Że wyjechany limit kilometrów...
- A... A... - zawiesiła się pani dyspozytorka. - A pan jesteś elektorat partii takiej i owakiej! O!
I trzasnęła słuchawką.
- Karetki nie będzie - rzekł ponuro tata Łukaszka.
- Umieram... - wystękała babcia Łukaszka trzymając się za brzuch. - Boli... Bardzo...
Zapakowali więc babcię do samochodu i zawieźli ją do szpitala. Tam babcia trafiła na izbę przyjęć.
- Kiedy ją będziecie badać? - denerwował się dziadek.
- Proszę pana - rzekł z profesjonalnym uśmiechem lekarz. - Nie ma takiej potrzeby. Pacjentka zostanie na izbie przyjęć i już. Jej stan nie wymaga żadnych zabiegów!
Hiobowscy spojrzeli na babcię wijącą się na łóżku w paroksyzmach bólu.
- Skąd pan wie, że nie wymaga zabiegów, skoro nie robił pan badań? - spytał się Łukaszek.
- Nie będę odpowiadał na pytania dzieci - obruszył się lekarz. Łukaszka odesłano na korytarz i pytanie powtórzył dziadek.
- Już odpowiedziałem temu dzieciakowi - powiedział lekarz. - A teraz proszę aby wszyscy państwo opuścili pokój. Zaraz tu wejdą specjalistki.
Hiobowscy wyszli i minęli się z dwoma paniami. Kiedy upłynęło pół godziny lekarz zawołał ich z powrotem do pokoju.
- Chryste Panie! - zawołał dziadek Łukaszka. - Coście jej zrobili?
Babcia nadal leżała skręcona, jak leżała, ale wyglądała jakoś inaczej.
- Zrobili jej rzęsy - wyliczała siostra Łukaszka. - I tipsy... I usta...
- To są pielęgniarki? - spytał osłupiały tata Łukaszka.
- To są specjaliści w dziedzinie mejkapu, wizażu i tak dalej - wyjaśnił lekarz.
- A zrobiliście jej badania? - gorączkował się dziadek. - EKG? USG?
- Nie.
- Przecież ona usta zaciska z bólu!
- Ale gdzie tam! Proszę spojrzeć! Usta są!
- Boście jej domalowali nowe, dranie! - dziadek dygotał z gniewu. - Czy wy jesteście normalni?
I Hiobowscy złorzecząc zabrali babcię do innego szpitala. Okazało się, że babci nie jest nic poważnego.
- Nic nie rozumiem - poskarżył się pan doktor paniom specjalistkom. - Zawsze to działało na rodziny pacjentów! Zawsze! A tu takie coś! Co się stało?
- To pana wina - oświadczyła jedna ze specjalistek. - Trzymał pan nadgarstek lewej ręki poniżej krocza. Gdyby trzymał pan powyżej to łyknęliby wszystko. Nawet informację o zgonie pacjenta. Ile razy mamy panu tłumaczyć, że piar w pracy lekarza jest bardzo ważny? Może nawet najważniejszy.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1019 odsłon
Komentarze
piar w pracy lekarza ....
13 Lutego, 2011 - 00:26
nic dodać...
===
... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...
... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...
@jacky6
13 Lutego, 2011 - 10:39
I nie tylko lekarza... ;)
piar w pracy lekarza ....
13 Lutego, 2011 - 00:26
nic dodać...
===
... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...
... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...