Nie łączmy spożywania mięsa z jedzeniem!

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Część piątej a siedziała wraz z innymi uczniami w stołówce szkolnej i z hałasem pochłaniała obiad. Nagle otworzyły się drzwi i weszła pani wicedyrektor.
- Baczność! - huknęła.
- Niech jedzą, koleżanko, niech jedzą - rzekł pan dyrektor i wszedł za nią stołówkę. Towarzyszył mu reporter radiowy ze sprzętem nagrywającym.
- Dzielne dzieci - powiedział ciepło. - Jedzą i niczego się nie boją!
- Nie wiem czy to dobry pomysł - oświadczyła pani wicedyrektor. - Będzie słychać jak oni siorbią!
- Ja tam nic nie słyszę - odparł pan dyrektor i miał rację. Bo wszyscy uczniowie odłożyli sztućce i pilnie wsłuchiwali się w każde ich słowo.
- Jesteśmy w stołówce szkoły podstawowej - reporter zagaił ciepłym głosem do mikrofonu. - Uczniowie siedzą i jedzą, jakby nic się nie stało.
- A co się stało?! - zapytała głośno dziewczynka, która odzywała się jako pierwsza.
- W mieście jakiś szaleniec zaatakował bar mleczny. Wpadł znienacka, po czym zaczął nożem dźgać w brzuch klientów baru. Na szczęście nikogo nie zabił, bo nóż był z plastiku.
- Skąd wiadomo, że to był szaleniec? - odezwał się okularnik z trzeciej ławki.
- No przecież wołał - wyjaśnił z pobłażaniem reporter. - Wołał, że nienawidzi jedzących mięso, że chętnie by ich wszystkich pozabijał.
- Wariat - zadudnił Gruby Maciek.
- A po co pan tu przyszedł? - chciał wiedzieć Łukaszek.
- Chciałem zobaczyć, czy nikt was... - zaczął reporter, ale pan dyrektor mu przerwał:
- Pan chciał zrobić ze mną wywiad na temat żywienia w szkołach. Prawda? - po czym spojrzał na reportera i rzekł z przyganą w głosie:
- Nie popadajmy w histerię. To był jednostkowy przypadek. Wariat jakiś i tyle!
- Jak pan... - reporter podsunął mu mikrofon. - Jak pan tłumaczy atak tamtego faceta na bar mleczny?
- Proszę pana! Mnóstwo ludzi przychodzi do barów mlecznych. W końcu musi się trafić jeden, z którym jest coś nie tak. To kwestia czasu. I może się to zdarzyć wszędzie, i w bibliotece i w urzędzie...
- Zaatakowani opowiadają, że napastnik pałał straszną nienawiścią do jedzących mięso, podobno inspirowaną cyklem doniesień medialnych nieprzychylnych mięsożercom...
- Bzdura!
- Przyzna pan jednak, że juror programu tanecznego nazwał innego jurora dupkiem, kiedy ten dowiedział się, że jest on za jedzeniem mięsa.
- Panie redaktorze, w tak smutnych okolicznościach nie należy dzielić Polaków i oczyścić zatęchłą atmosferę nienawiści.
- Czy przewiduje pan podjęcie jakichś specjalnych środków aby zapewnić bezpieczeństwo tej stołówki?
- Nie, dlaczego? Nie zamykam stołówki! - pan dyrektor wypiął dumnie brzuch do przodu. - Nie widzę też powodów by cokolwiek zmieniać.
- Ale on krzyczał, że każdego jedzącego mięso...
- Widocznie go sprowokowali - rzuciła pani wicedyrektor.
- Jak to?
- Widział pan kiedyś jedzącego mięso? Trzeba zaciskać szczęki odgryzając kęsy, a potem wyraźnie żuć. Przecież to prowokuje. Sami się narażają! Niektórzy nawet biorą mięso na wynos i jedzą na ulicy!
- Dzielne dzieci - powtórzył pan reporter nachylając się nad jednym ze stolików. - Tam wariat atakuje mięsożerców, a one tu siedzą i jedzą mięso wystawiając się na kolejny atak...
- Nie jemy mięsa - wtrącił się Łukaszek psując cały efekt. - Tylko kotlety z soi...
- Poza tym nie łączyłbym tej sprawy z jedzeniem - oświadczył pan dyrektor.
- Ale przecież sprawca krzyczał: "zabiję każdego kto je mięso"!
- Nie, naprawdę nie łączyłbym spożywania mięsa z jedzeniem. To nie to samo.

Brak głosów