Byżnesz jeszt byżnesz

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Tego dnia trzecia a zaczynała dzień dwoma lekcjami języka polskiego. Młoda pani od polskiego wkroczyła do klasy radosnym krokiem i powitała uczniów:
- A wiecie co? Okazało się jednak, że ten polityk opozycyjny to jest chyba pedał! Buahahah!
Uczniowie jednak zareagowali inaczej niż oczekiwała.
- Mówi się: gej - pouczyła panią dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza.
- Trzeba być tolerancyjnym - przypomniał okularnik z trzeciej ławki.
- E tam, chyba... - zadudnił Gruby Maciek.
- Co to nas... - machnął ręką Łukaszek i wrócił do grania w statki z Grubym Maćkiem. Chociaż z nim źle się grało, bo za głośno podawał współrzędne i czasem nauczyciel coś usłyszał.
- Ale to polityk opozycji! - brnęła dalej młoda pani od polskiego. Klasa jednak była nieugięta i prezentowała postawy od skrajnej tolerancji do chłodnej obojętności. Nikt się nie śmiał.
Co więcej, na początku drugiej lekcji do klasy wkroczyła pani pedagog.
- Droga koleżanko - powiedziała serdecznie do młodej pani od polskiego. - Doszły mnie słuchy, że pani się wyraża nietolerancyjnie o mniejszościach seksualnych...
- Ale to ten z opozycji!!! - młoda pani od polskiego była u kresu rozpaczy.
- Nie szkodzi. Czy pani chce aby naszą szkołę opisano w "Wiodącym Tytule Prasowym"? - pani pedagog poopierniczała jeszcze młodą panią od polskiego i wyszła. Przed wyjściem jednak uśmiechnęła się do dzieci, mrugnęła do nich porozumiewawczo i powiedziała:
- Dobra robota - i rozdała im czekoladowe jajka.
- Jak mogliście - powiedziała cicho młoda pani od polskiego po wyjściu pani pedagog. Jej twarz była ciemno czerwona. - Myślałam, że brzydzicie się kablowaniem. I to za co?! Za czekoladki!
- Kablowanie to jest na kolegę, albo na brata i tego nie robimy, na dorosłych można - poinformował ją Łukaszek.
- Mój stary mówi, że wszyscy donoszą i to jest OK, trzeba być sprytnym i zaradnym, a kto tego nie robi jest nieżyciową fujarą - podzielił się refleksją okularnik z trzeciej ławki.
- Pani sama nadaje na nas do dyrektora - powiedziała z wyrzutem dziewczynka, któr zawsze odzywała się jako pierwsza.
A Gruby Maciek włożył sobie całe czekoladowe jajko do ust i z trudem wybełkotał:
- Szory, ale biżnesz jeszt biżnesz.
- Ja wam... Ja was... - młoda pani od polskiego trzęsła się z wściekłości. Wszystkie jej młodzieńcze ideały o przekazywaniu wiedzy słodkim dzieciom gdzieś się pochowały. W końcu ekslodowała:
- Wszyscy mają naganę za jedzenie na lekcji!!!

Brak głosów