Wizyta amerykańskiego kolegi

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

- Drogie dzieci - powiedziała młoda pani od polskiego promieniejąc dumą. - Naszą szkołę odwiedził wasz kolega z Ameryki!
Uśmiechnęła się i rozłożyła szeroko ręce. Gdyby to był amerykański film, to teraz orkiestra zagrałaby jakiś podniosły motyw. Niestety, była to rzeczywistość, czyli nie było muzyki w tle, było to w Polsce, czyli nie było spontanicznego entuzjazmu i było to w trzeciej a, czyli posypały się dociekliwe pytania.
- Będzie się uczył od nas? - zapytała dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza.
- Od was??? Czego??? - młoda pani od polskiego była maksymalnie zaskoczona. - Prędzej wy od niego.
- My od niego??? Czego??? - tym razem dziewczynka była maksymalnie zaskoczona.
- Jak to czego? Angielskiego!
- Angielskiego to my się uczymy na pewno dłużej niż on, bo od przedszkola! Oprócz tego mamy niemiecki i podstawy rosyjskiego. A on pewno nie zna żadnego obcego języka! A poza tym Amerykanie to głupki!
- Coś takiego?! Przecież robią takie nowoczesne e... samoloty! Powinniśmy ich naśladować!
- Większość z nich uważa, że Fidel Castro to piosenkarz! - rzuciła dziewczynka.
- Co to jest Fidel Castro? - zapytał okularnik z trzeciej ławki.
- To dyktator Kuby - zadudnił Gruby Maciek.
- Widzę, że uważałeś na lekcjach - pochwaliła go młoda pani od polskiego.
- Nie, grałem w "Krwawe desanty", tam jest scenariusz z Kubą... - przyznał Gruby Maciek. Klasa zarechotała.
Otworzyły się drzwi do klasy i weszła pani pedagog razem z jakimś chłopcem.
- Jest nasz gość - powiedziała. Chłopiec był biały, blady, zwyczajnie ubrany. Nic nie mówił i mrugał szybko oczami.
- Cisza! - krzyknęła młoda pani od polskiego i z całej siły walnęła linijką w stół. Linijka złamała się z trzaskiem brzmiącym niczym wystrzał.
- Gun! - krzyknął chłopiec i rzucił się na podłogę.
- Gun! - krzyknął Łukaszek i kucnął pod ławkę. Inni też poszli powoli w jego ślady. Po minucie cała trzecia a kuliła się pod ławkami. Zapadła cisza, przerywana jedynie sapaniem Grubego Maćka, który z ledwością mieścił się pod blatem.
- Hiobowski! Co ty wyprawiasz?! - zapytała strasznym głosem młoda pani od polskiego.
- Sama pani mówiła, że mamy go naśladować - tłumaczył się Łukaszek.
Młoda pani od polskiego kazała im natychmiast wyjść spod ławek, usiąść na krzesłach i zachowywać się jak cywilizowani ludzie. W tym czasie pani pedagog podnosiła amerykańskiego ucznia, tłumacząc mu łamaną angielszyczyną, że w Polsce szkoły są bezpieczne, bo dzieci nie przynoszą pistoletów na lekcje. Niestety, podnosząc go, za mocno ścisnęła jego ramię i jej tipsy wbiły się w wątłe, amerykańskie ciałko.
- Aaaa! -krzyknął zaoceaniczny kolega, autentycznie przerażony.
- Aaaa! - zawtórowała trzecia a, która świetnie się bawiła.
- Nie błaznujcie! Zadawajcie pytania! - prosiła młoda pani od polskiego. - My z panią pedagog będziemy tłumaczyć.
- To niech mu pani powie, że interesuję się wybranymi zagadnieniami mitologii staroegipskiej - zgłosiła się dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza.
Po krótkiej naradzie nauczycielki ustaliły, że trzecia a na tyle już umie angielski, że może zadawać pytania sama, bez tłumaczenia.
Łukaszek zapytał z jakiego stanu przyjechał ich gość. Gdy ten odpowiedział, zadał mu kolejne pytanie:
- Jakiemu plemieniu Indian ukradliście te ziemie?
Amerykański kolega obraził się i zaczął krzyczeć i machać rękami. Pani pedagog poprosiła prędko o następne pytanie.
- Czy twoja stara też gra w pornolach? - zapytał Gruby Maciek.
Wybuchła straszna awantura. Amerykański kolega krzyczał, nauczycielki krzyczały. Gruby Maciek tłumaczył się, że kiedyś przypadkowo, bardzo zupełnie przypadko wpisał w wyszukiwarkę słowo "MILF" i wytłumaczył co ten skrót oznacza i jakie strony www mu się zupełnie przypadkiem otworzyły. I jak dużo ich było! Młoda pani od polskiego dostała spazmów.
Jedynie okularnik z trzeciej ławki zachował spokój. Siedział ze skrzyżowanymi ramionami i sceptycznie wpatrywał się w gościa.
- On nie jest z USA - powiedział wreszcie. Zapadła cisza a potem wszyscy gwałtownie i głośno zażądali wyjaśnień. Okularnik uśmiechnął się pobłażliwie i rzekł:
- No przecież nie jest czarny...

Brak głosów

Komentarze

+

Zgoda jak jasna cholera... Wg aktualnych sposobów ustalania kryteriów oceny, gdzie absolutnie wszystko (co imho istotne) mamy stawiane na głowie, zagubiony kolo na pewno nie jest z USA...

Pozdrawiam i jak zawsze czekam na cd...

Vote up!
0
Vote down!
0
#15169