Teatrzyk "Zielony Gej" przedstawia: Jasełka
Dziadek nie mógł uwierzyć w to, co trzymał w ręku.
- Jasełka? W szkole? Wystawiacie? - upewniał się dziadek. - Nauczyciele o tym wiedzą?
- Wiedzą - powtarzał w kółko Łukaszek. - Wiedzą i sami to organizują.
- A kiedy to ma być?
- Szóstego stycznia.
- W świeto Objawienia Pańskiego!
- E... Jakie?
- Trzech króli!
- Pani pedagog nie mówiła nic o królach - pokręcił głową Łukaszek.
Dziadek przypomniał sobie panią pedagog, zbladł i poszedł do siebie odpędzić grzeszne myśli modlitwą. A wieczorem ten temat wrócił przy kolacji.
- Świetnie, że dzieci robią coś w szkole - zachwyciła się mama Łukaszka. - Oczywiście idziemy! Kiedy to będzie?
- Szóstego... Wieczorem... - bąkał Łukaszek. - Ale nie musicie przychodzić... Bo my... program artystyczny...
- To ten wasz pogięty teatrzyk? - zapytał tata Łukaszek i został zwyzywany przez mamę od homofoba. I antysemity.
- Ja nie mogę, idę na randkę! - krzyknęła siostra. Po długiej naradzie ustalono, że idą wszyscy oprócz siostry.
Krytycznego dnia wieczorem Hiobowscy udali się do szkolnej auli. Kiedy wśród tłumu innych rodziców i opiekunów przestępowali jej próg pobrali ze stolika program. Okazało się, że program artystyczny jest dość rozbudowany, a występ teatrzyka klasy czwartej a pod nazwą "Zielony Gej" zaplanowano na samym początku spektaklu.
Rodziny rozsiadły się wygodnie, zagrał sygnał z aparatury nagłaśniającej i rozsunęła się kurtyna. Scenografia była jednowymiarowa - na planszy była przedstawiona typowa polska wieś, pokryta śniegiem, z błękitnym niebem nad. Na niebie był napis "YaSeUkA" Wieś była nowoczesna. Zamiast górującej nad wsią wieży kościelnej była górująca nad wsią wieża przekaźnikowa telefonii komórkowej. Dziadek jak to zobaczył aż przygryzł medalik ze złości.
Na scenę wysypała się czwarta a.
- Kolędnicy! - zawołał ktoś z widowni.
Młodzież wierszowanym tekstem oznajmiła, że nie są kolędnikami, lecz Nosicielami Dobrej Nowiny. Pochód wiódł Gwiazdor, czyli Gruby Maciek z nażelowanymi włosami, pierścieniami na rękach, łańcuchami na szyi i solidnym sińcem pod okiem. Podczas próby kostiumowej okularnik z trzeciej ławki powiedział Grubemu Maćkowi, że tylko pedały noszą pierścionki i się pobili. Spór załagodzono w ten sposób, że pani pedagog kazała okularnikowi również założyć pierścienie. Łukaszek przypomniał sobie, że kiedyś pierścienie nosili królowie, a Gruby Maciek nazwał okularnika nędzną fiuciną i pobili się jeszcze raz. Okularnikowi udało się trafić Grubego Maćka i stąd siniak.
Zatem Gruby Maciek wiódł pochód. Za nim szedł Łukaszek niosący kukłę jakiejś maszkary. Następni w kolejce byli Trzej Mędrcy (w tej grupie okularnik), następnie Mniejszości Marodowe, Mniejszości Seksualne, Feministki (reprezentowane przez dziewczynkę, która zawsze odzywała się jako pierwsza) oraz Tubylcy. Nosiciele oznajmili, że kukła symbolizuje Ciemnogród, który wreszcie odchodzi i to jest ta Dobra Nowina, której są Nosicielami. Przychodzą za to Trzej Mędrcy. Przynoszą oni Dary, aby Mniejszościom i Feministkom lepiej się żyło pośród Tubylców. Owe Dary to: wolność, tolerancja i demokracja.
- Piękne - wzruszyła się mama i otarła łzę.
- To jakiś horror - oburzył się dziadek. - Jak można tak wypaczyć religię!
- Jak można tak wypaczyć tradycję! - zawtórowała mu babcia.
Przerwali jednak te narzekania, bo teatrzyk "Zielony Gej" zakończył swój popis i schodził ze sceny w asyście niemrawych braw. Do mikrofonu dopadła pani pedagog.
- To była tradycyjna wersja jasełek - oznajmiła wywołując początki paniki na widowni. - A teraz wystąpi grupa profesjonalnych tancerzy. Zespół "Herod Dancers" przygotował dla nas widowisko taneczne. Takie nowoczesne, europejskie jasełka. Na początek "Cicha noc".
Na scenę wpadła grupa ludzi ubranych w kolorowe płótna, skórzane ubiory i tęczowe afro. Co gorsza, mieli na sobie przypięte seks-akcesoria takie jak sztuczne, plastikowe penisy. Na ten widok babcia i dziadek zemdleli, pochylili się ku sobie i stuknęli o siebie głowami. Przed upadkiem z krzeseł uratowała ich interwencja taty Łukaszka. Mama Łukaszka jak urzeczona wpatrywała się w Herod Dancers. A tancerze tańczyli tak, jakby chcieli iść w kilka stron naraz albo jakby walczyli z grupą niewidzialnych przeciwników. Wreszcie jeden z nich dopadł do mikrofonu i zaprodukował wokalnie na hiphopową nutę:
Cicha noc! Cicha noc!
Ja zawieszam w oknie koc!
Biorę foczkę na stojaka,
Ona jęczy, będzie draka
Bo jej starzy tuż za ścianą
Nie śpią, choć jest piąta rano
Więc jej w ucho sączę głos:
Cicha noc! Cicha noc!
Co śpiewał dalej nie wiadomo, bo nagle wstała jedna osoba, potem jeszcze kilka, a dalej to już poszło. Zaszurały odsuwane krzesła, zabulgotały gniewnie głosy i wszyscy udali się do wyjścia. Hiobowscy też, chociaż mama Łukaszka bardzo chciała zostać. Przy drzwiach minęli panią pedagog.
- Czemu wszyscy wstali i wyszli? - dziwiła się pani pedagog. - Nie podoba się? Przecież na paradach równości się podoba!
- To, że ludzie wyszli, to dowód na to, ze społeczeństwo jest katolickie! - triumfował dziadek (z guzem).
- Aleś ty się wyrobił - spojrzała na niego babcia (z guzem).
- No cóż... - dziadek od czasu porażki z dyskutantami pod osiedlowymi pawilonami mocno trenował intelektualne muskuły. - Dużo czytam, odświeżam umysł i będę jak brzytwa.
I nikt nie mógł zrozumieć dlaczego babcia Łukaszka dostała ataku śmiechu.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1673 odsłony