Konferencja klimatyczna, część 1

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

W mieście odbywała się konferencja klimatyczna. Przyjechało bardzo wiele znanych osobistości. Politycy, aktorzy, tancerze, jurorzy z programów tv, celebrities, aktywiści, ideolodzy, bojownicy i tak dalej. W mieście wydzielono wielki obszar, na którym odbywały się prezentacje, konferencje i dyskusje.
Mieszkańcy miasta nie narzekali na to, że w ich mieście zorganizowano konferencję. O dziwo samochody jeździły płynniej, ścisk w tramwajach był mniejszy, a i o ich mieście mówili w wiadomościach częściej niż kilka razy do roku.
Na dodatek w mieście zaroiło się od młodzieży. I harcerze i alterglobaliści i ekolodzy i geje - wszyscy chodzili, śpiewali, rozdawali ulotki. Szkoła Łukaszka również włączyła się aktywnie w ten nurt. Młoda pani od polskiego powiedziała klasie trzeciej a, że tego dnia nie będzie lekcji.
- Hurra! - krzyknęli wszyscy a najgłośniej zadudnił Gruby Maciek i z radości pobił się z okularnikiem z trzeciej ławki. Pani kazała im zabrać papierowe (ekologiczne!) torby i poszli na miasto. Okazało się, że w tych torbach są jabłka i cytryny.
- Drogie dzieci... Nie jedz tego! - krzyknęła młoda pani od polskiego i dała Grubemu Maćkowi po łapach. - Co to ja mówiłam? Drogie owoce... Nie, drogie dzieci. Drogie dzieci! Dziś i my włączymy się w walkę o ekologię. Czy wiecie jak się walczy o ekologię?
- Ja wiem! - zawołała dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza. - Chodzi się z flagą, śpi w lesie, albo przykuwa do drzewa. O tak - podeszła do rosnącego na skraju chodnika drzewka i objęła jego pień. Zapadła cisza. Dziewczynka zobaczyła, że wszyscy patrzą na jej stopy, wiec też spojrzała. Zobaczyła, że wdepnęła jednym butem w sporej wielkości psie odchody i zaczęła głośno płakać. Młoda pani od polskiego westchnęła, wyjęła chusteczkę z torebki, przykucnęła i zaczęła wycierać bucik dziewczynce.
- A mój stary mówi, że ci wszyscy ekolodzy to terroryści - podzielił się głęboką refleksją okularnik z trzeciej ławki. - I tylko patrzą jak wyrwać kasę. I najpierw czegoś zabraniają, bo na przykład zginą mrówki, a potem pozwalają to robić jak się zapłaci kasę.
- No a mrówki? - zapytał Łukaszek. Okularnik rozpaczliwie próbował załatać dziurę w wywodzie, więc rzekł:
- Zginą.
- Przecież mrówki są - zauważył Gruby Maciek tonem pełnym politowania.
- To był tylko przykład! - zaperzył się okularnik.
- Ale twój stary jest głupi.
- A twoja stara powinna była się wyskrobać!
- To mój tekst! - zadudnił Gruby Maciek i rzucił się na okularnika (przed pobytem na letnich koloniach nie był taki agresywny). Młoda pani od polskiego westchnęła, wstała, wręczyła chusteczkę dziewczynce ze słowami "dalej czyść sama" i poszła rozdzielić walczących. Dziewczynka spojrzała na to, co oblepiło jej palce i wybuchnęła jeszcze większym płaczem.

Brak głosów