Ultimatum Wacha-Lełęsy

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Mamę Łukaszka napawało dumą, i dawała to głośno do zrozumienia, że film biograficzny o Wachu-Lełęsie rozrósł się aż do trylogii.
Pierwszym filmem był "Tożsamość Wacha-Lełęsy". Zaczynał się tym, jak młody robotnik, nieinteresujący się kompletnie polityką, robił tylko kilka rzeczy w życiu. Dzieci, regularnie grywał w totka i jeszcze regularniej wygrywał, wybaczał kolegom donoszącym na niego do SB, dzielnie opierał się próbom werbunek przez organa i wiódł słodkie, normalne życie, jakie większość Polaków wiodła w tamtych, szczęśliwych latach. Ale jakoś do niego zaczęło docierać, że coś jest nie tak. Nie można wyjeżdżać za granicę, nie można kupić sobie samochodu, nie ma demokracji. Nie ma w Polsce mistrzostw Europy w piłce nożnej. Mięso jest na kartki. Jest źle. Film kończył się duchową przemianą bohatera w świadomego bojownika o wolność świata.
W drugim filmie, "Krucjata Wacha-Lełęsy", nasz bohater zakładał związek zawodowy. Sam. Potem wstąpili do niego różni ludzie: i robotnicy, i inteligenci, i doradcy, i zwykli ludzie, i tak dalej... Związek zaczął rosnąć w siłę, pojawiły się w nim różne gwiazdy, zaczynają się tarcia, niesnaski... Naszemu bohaterowi pierwszy raz rzucono w twarz "agent!". Załamany, usunął się w cień.
- Dziś premiera telewizyjna trzeciej części! - ekscytował się spiker na ekranie telewizora. - Film pokaże jak Wach-Lełęsa sam, własnymi rękami, z pomocą tylko żony, obalił komunę! Wszystko oparte na najnowszych faktach, ustalonych w głosowaniu! Widzowie sami wybrali esemesami jaka jest prawda!
...film miał tytuł "Ultimatum Wacha-Lełęsy". Był sierpień. W stoczni trwał strajk. Wach-Lełęsa walczył, rozmawiał, załatwiał z przedstawicielami partii. Nadeszła pora przerwy obiadowej. Strajkującym katering przywiózł pizzę i kebab, ale Wach-Lełęsa wymówił się i poszedł do domu na obiad. Zjadł obiad, wrócił, a wracał z żoną, i... przeżył szok. Okazało się, że pod jego nieobecność działacze związkowi (działaczki zwłaszcza) zakończyli strajk i zaczęli rozpuszczać robotników do domu!
"Nie, nie teraz!" myślał z rozpaczą Wach-Lełęsa. "Nie możemy zadowalać się schabowym, kiedy mamy szansę zmienić cały ustrój!"
Biegał wzdłuż ogrodzenia i medytował jak tu się dostać do środka.
Tymczasem przedstawiciel strony rządowej, Fiszdeusz-Tabach, zgięty boleśnie wpół przesuwał się powoli wzdłuż rzędu toalet. Pukał w kolejne drzwi, ale zawsze rozlegał się okrzyk: "zajęte!".
- Tu też strajk okupacyjny - jęknął Fiszdeusz-Tabach i poczłapał z powrotem.
Tymczasem Wach-Lełęsa stał pod murem i szukał wrokiem szczelin w cegłach.
- I co teraz? spytała jego żona.
- Zrobimy to na siodełko - zadecydował Wach-Lełęsa.
- No wiesz...! A jak nas ludzie zobaczą? Poza tym - chyba tyle dzieciaków nam wystarczy? Poza tym: jak to jest "na siodełko"?
Fiszdeusz-Tabach powolnym krokiem opuścił budynek i zauważył mur porośnięty zielskiem. Moralny niepokój przegrywał z fizjologią. Skierował się w stronę muru.
Wach-Lełęsa splunął w dłonie, złapał nimi dwie cegły na wysokości głowy, oparł stopę na złożonych w siodełko dłoniach żony i zaczął powoli dźwigać ciało ku górze.
Fiszdeusz-Tabach doszedł do muru i dyskretnie rozejrzał się na boki po czym ........
Wach-Lełęsa sięgnął ręką do krawędzi muru.
Fiszdeusz-Tabach .....................................
Wach-Lełęsa podciągnął się na rękach.
Fiszdeusz-Tabach ...........................................................
Wach-Lełęsa przełożył nogę przez koronę muru.
Fiszdeusz-Tabach ............................................
Wach-Lełęsa usiadł na murze i spojrzał na teren stoczni.
Fiszdeusz-Tabach .............................
Wach-Lełęsa nie spojrzał w dół, a szkoda, zobaczyłby Fiszdeusza-Tabacha.
Fiszdeusz-Tabach ..................
Wach-Lełęsa odepchnął się i skoczył. Spadł prosto na Fiszdeusza-Tabacha, który jeszcze ..........
- Aaaa!!! - krzyczał przestraszony Fiszdeusz-Tabach, obalony w zielsko.
- Najmocniej przepraszam! - wystraszył się Wach-Lełęsa i masował ręce, którymi uderzył Fiszdeusza-Tabacha. - Co pan tu robił? Kim pan jest?
- Pomoże mi pan wstać? - Fiszdeusz-Tabach założył zgubione przy upadku okulary. - Tak mnie pan obalił, że chyba coś z kręgosłupem...
- O kurde! - jęknął Wach-Lełęsa poznawszy Fiszdeusza-Tabacha.
...kiedy strajkujący zebrali się na powrót w sali kiedy wszedł pomiędzy nich Wach-Lełęsa.
- Obaliłem Fiszdeusza-Tabacha tymi ręcy, sam, przy pomocy żony - oświadczył niepewnie. I zanim zdążył cokolwiek uściślić, wybuchł entuzjazm.
Tak narodziła się legenda.

Brak głosów

Komentarze

A wybrali to co wybierają od zawsze - czyli trzeci rodzaj prawdy...
Oplułam monitor ze śmiechu!!!
Ale - nie jest wykluczone, że właśnie tak było!
Oto jak rodzą się legendy... a zwłaszcza TAKIE!!!

Vote up!
0
Vote down!
0

kasianna

#255143

Z czymś podobnym zetknąłem się przy okazji sprawy Niesiołowski-Stankiewicz. Obrońcy posła pomijają kompletnie film i... powołują się na relacje świadków.
Którzy twierdzą coś innego niż film.

Vote up!
0
Vote down!
0
#255513

Prosze sprobowac, realistyczno-sarkastyczne abstrakcje moga zrobic furore na calym swiecie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#255244

Nie, nie próbowałem ;)

Vote up!
0
Vote down!
0
#255515