Intelektualne kopyto

Obrazek użytkownika Marek Jastrząb
Blog

Mamy atomowe sposoby na wesolutkie górą nasi, powiodły się nam eksterminacyjne obozy i odfajkowaliśmy palący problem ludobójstwa. Wyszło nam z efektem cieplarnianym i przeludnieniem, chodzimy w szalikach ze sportowej nienawiści, w skórach owiec zżerających wilki, polujemy na cudze kły, wieloryby i lwy, w pień wycinamy wrażą deltę Amazonki, przymierzamy się do klonowania człowiekowatych, a jednocześnie pchamy się na Marsa, by i tam zaszczepić swoje mózgowe osiągi, byśmy mieli dokąd spadać, jak na Ziemi będzie już po herbacie.

Z jednej strony jedziemy tam lansować uduchowiony prymitywizm, a z drugiej - nie możemy uporać się z nędzą i życiem na własnoręcznie skonstruowanej bombie.

Rozkosznie, lecz jałowo, przy stole uginającym się od zdrowej żywności, debatujemy o dysproporcjach społecznych. Z jednej, stwarzamy optymalne warunki do powstawania konfliktów po to, by się im na zimno przypatrywać i mieć co zażegnywać, gdy się za bardzo rozprzestrzenią, niebezpiecznie przybliżą do naszych granic, z drugiej strony, fabrykujemy Etyczne Komisje i Międzynarodowe Trybunały do łagodzenia rozmiarów własnych zbrodni karząc ICH skutek, a nie NASZĄ przyczynę.

Dokąd skakaliśmy po młodości, czas miał znaczenie abstrakcyjne, szybko i niezauważalnie ciurkał nam przez palce, a my, z okrutną niefrasobliwością, patrząc, jak go ubywa, myśleliśmy, że możemy go nadrobić. Już od przedwczesnego zlezienia z drzew chlipiemy nad swoim upadkiem, ale, po drodze, szczęśliwie, udało się nam z Mao Tse, Hitlerem, Stalinem i pomniejszymi Ojcaszkami Narodów z kółkiem w nosie i Apokalipsą w czaszce (przyznam się, że powiedzenie o Hitlerze jako filozofie, wpędza mnie w długotrwałą czkawkę, a Stalin do teraz jest dla wielu bożyszczem i skoro powlókł za sobą nieprzebrane masy, uważa się, że miał niczego sobie intelektualne kopyto).

Brak głosów