GU-GU

Obrazek użytkownika Marek Jastrząb
Kultura

Miał lekką palmę i dużą głowę, co najlepiej było widać w pełnym słońcu; łysa czaszka, w której na moment pojawiały się myśli, by zniknąć w podskokach. Pracował przy popielniczkach, a zarobione pieniądze wydawał na fajki, lecz nie palił, tylko częstował. Lubił obserwować twarze, sam jednak milczał.

Zanim tu przyszedł, mieszkał na skraju miasteczka, razem z matką. Kiedy umarła, przewędrował szmat kraju i znalazł schronienie u wdowy po dróżniku... Z początku traktowała go nieufnie, odnosiła się do niego z rezerwą co było wyrazem niechęci do mężczyzn. Później oswoiła się z myślą, że jest od świtu w jej pobliżu, a jeszcze później, kiedy przekonała się do jego umysłowej ociężałości, pozwalała mu ogrzewać ręce nad kuchenką. Bełkocząc w podzięce, łakomie spoglądał na jej cielesne rozległości.

Co tam sobie podczas tego bełkotania myślał, nie wiadomo. Wkrótce jednak nastąpiło w powietrzu ocieplenie, kuchenka wygasła, pretekst zniknął, więc by nie utracić z nią kontaktu, zaproponował, w swoim “gu - gu”, że swój dobytek przeniesie tutaj i przy jej radosnej aprobacie wtarabanił ubogi tobołek, na razie do kuchni, by, niedostrzegalnie, rozlokować się w sypialni, gdzie bywał coraz częstszym gościem.

Nie rozmawiali. Między nimi wisiała tajemniczość. Jej cienie obejmowały wszystko, co wydarzyło się przed pierwszym spotkaniem. Trudno było dociec, kim był jej mąż, jakie zmartwienia należały do wdowy, kim był on - człowiek, który miał lekką palmę i dużą głowę, a wszystkie zarobione „pieniądzory” wydawał na fajki, choć sam nie palił? Ciężko zrozumieć, kim była naprawdę ona, skoro pewnego dnia znaleziono jej ciało na podłodze, minimalnie zniekształcone siekierą, której obecność na stole zdawała się wskazywać mordercę?

Brak głosów