Nogi

Obrazek użytkownika Marek Jastrząb
Blog

Miałem kiedyś znajomego, który, chwalić Boga, na dobre wytrajkotał się z mojego życia. Nazywałem go wybitną przeciętnością. Był to człowieczek niepozornego formatu. Nie szło ani się z nim pokłócić, ani przyznać mu racji: żart brał na serio, a sprawy poważne traktował nadzwyczaj lekko. Jedynie stanem swojej obudowy był nad wyraz pochłonięty.

Szczególnie zajmował się jakością swoich goleni, ich zwiotczałą, więdnącą i marną urodą. Spotykałem go często. Za każdym razem przystawał obok mnie w pozycji kuczno-proszalnej, łypał żwawym oczkiem i miłośnie lustrował wygląd swoich dolnych konarów, a w jego twarzy zakwitała lękliwa rozterka.

Były to z jego strony przygotowawcze, wstępne, obrzędowe i sondażowe przedreptywania przed rzuceniem we mnie pytanka: - no i co z nimi?
Frasobliwe czółko miał najeżone strachem, wyczekiwaniem.
- nogi, jak nogi, nic im nie brakuje - mówiłem, by go uspokoić. I dodawałem, że niejeden chciałby mieć takie.

Lecz nie było siły, by go przekonać: upierał się przy swoim zmartwieniu. Długo i zawile opowiadał, że mu chudną, zanikają mięśnie, że w domu mierzy sobie obwód nogi i zwykle wynik jest gorszy, niż za ostatnim razem.

- Chudną - oznajmiał z triumfalną satysfakcją, przy czym klepał się po pękatym brzusiu.

Był to dla mnie człowiek niepoprawnie chory: wbrew oczywistościom, z uporem maniaka utrzymywał się przy swoim mniemaniu, a wszystko, co mówił, dotyczyło zanikania. Inne tematy skreślał z ewidencji swoich zainteresowań. Uważał je za rozpraszające mu pomyślunek, odciągające go od węzłowych problemów. Litość brała oglądać tego człowieka, który z odległości dwudziestu metrów sprawiał wrażenie normalnego, który natomiast, gdy się przybliżał, z każdym krokiem stawał się odmieńcem.

b

Nie mam pojęcia, co z nim było później. Słyszałem jedynie, że potem chodził po mieście i ględził każdemu, kto się tylko nawinął, o swoich odnóżach; miał zwyczaj zaczepiać obcych przechodniów, których nigdy przedtem nie widział i których on sam nic a nic nie obchodził, by dowiadywać się od nich, czy już widać po nim zaniki, czy mu już najwyższa pora przestać chodzić

Brak głosów