Jak władza się ze smyczy urwała

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

Parę dni temu w Wołominie zdarzyła się kolejna tragedia - facet zabił konkubinę, jej jedno dziecko, raniąc dwoje innych. To jest kolejny przyczynek do dyskusji o zasadach i kamyczek do ogródka postępaków zupełnie oderwanych od statystyki, od realiów i wiedzy teoretycznej.

Ewolucja tak a nie inaczej, ze względu na oczywiste korzyści ułatwiające przetrwanie, zaprogramowała relacje rodzinne i leżące u ich podstaw zachowania seksualne i opiekuńcze, które kultura dodatkowo wzmocniła. Psycholodzy ewolucyjni to potwierdzają. Nie powinno więc nikogo zaskakiwać, ze konkubent to, z reguły, zagrożenie dla nie swoich dzieci.

Lewactwo jednak, wbrew nauce, wbrew dowodom, będzie twierdzić swoje i majstrując w sferze medialnej i politycznej i przy zasadach moralno-obyczajowych, przyczynia się do wzmagania anarchii, z krzywdą dla wszystkich a szczególnie najmłodszych, które same się nie obronią. A powyższy przykład dostarcza nam ilustracji efektywności podobnego sposobu myślenia stojącego za związkami partnerskimi.

Trzeba wyraźnie wskazać winowajcę. To państwo ze swoim aparatem ustawodawczo-urzędniczym stwarza infrastrukturę prawną i wykonawczą i kształtuje klimat społeczny, który albo sprzyja albo szkodzi, a w tym przypadku wyraźnie kształtuje warunki sprzyjające stosowaniu przemocy. Nic tak nie wzmaga atmosfery przemocy jak działania Ruchu Palikota.

Samotne kobiety, których samotność jest efektem błędnych zasad i relacji, nabytych w środowisku i szkole, szukają partnera, a nie jest rzeczą łatwą znależć odpowiedniego, szczególnie w przypadku kobiet samotnie wychowujących dzieci. Obniżenie kryteriów moralno-obyczajowych, sprzyjających pochopnemu zawieraniu związków i równie pochopnemu ich rozbijaniu poszerza zakres samotności i prowadzi do anarchizacji życia społecznego. Zwiększająca się ilość osób na rynku, nazwijmy to, matrymonialnym zwiększa pulę osób o zanizonym morale i zwiększa ryzyko.

Stabilny, rygorystyczny rynek matrymonialny stwarzał ramy przewidywalności co do charakteru i zachowań osób na ten rynek wchodzących, przefiltrowując je przez standardowy filtr norm i wymagań. Powstawały wyraźnie odróżnialne środowiska osób o odmiennych postawach ocenianych albo pozytywnie albo negatywnie w rankingu cech pożądanych u przyszłego małżonka.

Rozcienczenie i relatywizacja norm i wymagań w tym zakresie wprowadza anarchię, zmniejsza stopień przewidywalności zachowań, nie pozwala na odróżnianie sfer normalności i osobników normalnych od sfer patologii i dewiacji. W takim misz-maszu społecznym zwiększa się ryzyko dokonywania błędnych wyborów w trakcie poszukiwania partnera.

A wczoraj obejrzałem program Pospieszalskiego, który jednoznacznie wskazał na źródła tego typu problemów i potwierdził moje dawno wysuwane tezy. Zła władza, rozkładająca instytucje państwowe od wewnątrz a na domiar złego niszcząca przedsiębiorczość, uruchamia całą kaskadę szkodliwych efektów, które ostatecznie odbijają się na losie jednostek i rodzin, powodując rozszerzanie się stref biedy, problemów z dziećmi, z przemocą i rozpadem rodzin. Sekwencje zależnośći są więc oczywiste.

Zamiast rozwiązywać problemy poprzez usuwanie ich przyczyn, zła władza uchwala ustawy do walki z symptomami i skutkami, sądy zaczynają pod wpływem takich ustaw ingerować w życie rodzinne i wymierzać kary. To zaś poszerza skalę patologii i błędów zamiast ją zmniejszać i tworzy się błędne koło, bo zideologizowni politycy uchwalą kolejną ustawę, gdyż poprzednia

" ustawa była dobra ale ludzie ją realizujący byłi nieodpowiedni",

jak twierdzi ustawodawca, a więc poszukajmy i zatrudnijmy nowych, bardziej kompetentnych by ustawę lepiej wdrażali.
W ten oto sposób objawia się stara śpiewka, iż

"władza jest dobra, tylko społeczeństwo niedojrzałe".

W efekcie takiego zarządzania, szerzą się kuriozalne poglądy i postawy urzędnicze pozwalające ideologom i urzędnikom uznać, że

"Wywoływanie w dziecku poczucia winy jest aktem przemocy psychicznej."

Urzędnicy chętnie zabiorą ci firmę, pieniądze, dzieci, mieszkanie ale jak przyjdzie je zwrócić lub wypłacić odszkodowanie... o, co to to nie , to niedoczekanie wasze. Maleje ilość dzieci, ale, o dziwo, wzrasta ich ilość w placówkach wychowawczych i ciekawe czy to skutek rosnącej dysfunkcjonalnośći rodziców wynikającej z winy polityki edukacyjnej, rakowatego rozrostu aparatu urzędniczego czy też skutek wzrostu efektywnośći aparatu tropiacego patologie.

Zamiast rozwiązać dany problem, w danym miejscu i z konkretnymi osobami, niekompetentni urzędnicy, niekompetentni z racji niepoznawalnośći problemu, idą, dla wygody, na skróty, i pozbywają się problemu, przerzucając go na sąd, który też, wskutek braku danych i kompetencji, idzie tą samą ścieżką przyczyniając się do powiększenia skali patologii, bo tak właśnie działa przecież system sfunkcjonalizowanych patologii. c. b. d.o. Omawiana w programie Pośpieszalskiego sprawa rodziny Bajkowskich jest objawem funkcjonowania takiego właśnie systemu.

W życiu realnym drzewa wyrastają z korzeni, w życiu urzędowym, odwrotnie, wyrastają od góry, z gałązek.

Brak głosów

Komentarze

prof Rycho: DOBRE 10

Vote up!
0
Vote down!
0

prof Rycho

#355095