Po Leninie był Stalin, po Tusku może być Palikot
Nie chcę tutaj nobilitować Palikota stawiając go między Stalinem a Hitlerem (on akurat nie miał skrupułów, aby postawić między nimi braci Kaczyńskich). Jednak postać ta ma w sobie coś tak przerażającego, że nawet Tusk z Putinem razem wzięci przy nim bledną.
Syn partyjnego aparatczyka, cudownie nawróconego na kapitalizm... Brrr, na samą myśl o jego ojcu przeszywa mnie zimny dreszcz, bo miałem nieprzyjemność tyrać w mordowni (słowa "pracować" i "firmie" byłyby daleko idącym nadużyciem) prowadzonej przez syna podobnie "nawróconego" PRL-owskiego oficera LWP. Syn kawał drania, ojciec jeszcze 100 razy gorszy, ani jednego pracownika zatrudnionego legalnie, zapieprz niekiedy po 26 godzin non-stop... nawet nie da się napisać "na dobę", bo ta ma zaledwie 24 godziny.
Dorobił się na różnych, pozornie sprzecznych działalnościach: od produkcji wódki po drukowanie czegoś tam na fali popularności Jana Pawła II (napisałem "czegoś tam", bo nie wiem czy to były albumy ze zdjęciami, czy przykładowo encykliki, nie chcę skłamać). Ale działalności te były tylko pozornie sprzeczne. Łączy je jedna podstawowa zasada: cel (czyli pieniądz i władza) uświęca środki. Zasadę tę wyjątkowo dobrze można było dostrzec na początku kampanii prezydenckiej, w czasie której udawał przemienionego, skruszonego, przytaczał fragmenty swojej zmyślonej autobiografii, w której rzekomo Jan Paweł II odegrał ogromną rolę, nawet nazwał siebie "drugim Chrystusem" - "pierwszym" nazwał Jarosława Kaczyńskiego. Wszystko tyko po to, aby powiedzieć "a kuku, nabrałem was". I to miał być niby "dowód", że skoro Palikot się nie zmienił, to i Kaczyński się nie zmienił. Cóż, jeśli ktoś wierzy w choćby jedno słowo tej kreatury, to bez mrugnięcia okiem kupi taki "dowód" (jak wspomniałem w poprzednim artykule - gdy słyszę kogoś po studiach zafascynowanego Palikotem, to sam wstydzę się swoich dyplomów).
Początki swojej kariery politycznej poprowadził w stylu Dody - grunt, to być kontrowersyjnym, bo będzie się zauważonym. O ile jednak inteligentna kobieta, która udaje "głupią blondynkę", aby z zakompleksionej dziewczynki z reality-show (oj, pamiętam jak na początku każdym słowem i gestem zdawała się wołać "błagam, tylko zwróćcie na mnie uwagę") wypromować się na gwiazdę, może nie jest wzorem do naśladowania, ale nikomu większej krzywdy nie robi, to polityk, który na początku pojawia się w podkoszulce "jestem gejem" lub paraduje to ze świńskim ryjem, to z wibratorem, aby wreszcie wypromować się na patrona wszystkich tych, co nienawidzą Kaczyńskich - brr... nawet najstraszniejsi totalitarni tyrani w budowaniu systemów opartych na nienawiści nie posunęli się do robienia z siebie idiotów. Musi więc być wyjątkowo mocno zdeterminowany.
Przez pewien czas pełnił rolę nieoficjalnego rzecznika rządu Tuska. Przypomnę, że przed powołaniem na tę funkcję Pawła Grasia ten rząd długo radził sobie bez oficjalnego rzecznika. Bo i na co im był rzecznik, skoro ilekroć pojawiała się sytuacja w której rzecznik musiałby solidnie się napocić, aby rząd wytłumaczyć tylekroć Palikot odstawiał jakiś eksces, aby dyskusja zdryfowała na inny temat - mniej szkodliwy dla wizerunku rządu. Klasycznym przykładem była sprawa niewykorzystanych środków unijnych. Palikot palnął coś o politycznej prostytucji pod adresem posłanki Gęsickiej i już nie rozmawiano o przytoczonych przez nią liczbach i faktach, tylko o ekscesach Palikota.
Wreszcie ukazał swoje (jak dotąd) najbardziej upiorne oblicze patrona i przywódcy wszystkich nienawidzących wszystkiego, co "Kaczyńskie". Zaczęło się od "happeningów" (jako muzyk nie mam pojęcia co te chamskie inscenizacje miały wspólnego z happeningami, ale tak je nazwano). To odczytywał pracę (nie pamiętam czy magisterską czy jakąś inną) któregoś z braci Kaczyńskich, to ich teczki z własnymi komentarzami typu: "byli osobami raczej płochliwymi jak Stalin i Hitler", to podjeżdżał pod dom z tortem i życzeniami jak najszybszego odejścia z polityki, to spijał publicznie "małpki" insynuując chorobę alkoholową Prezydenta, to wreszcie ogłaszał konkurs na znalezienie niewygodnych faktów o kimś z rodziny Kaczyńskich, niby w odwecie za informację o dziadku Tuska. Naiwnością byłoby sądzić, że sam ze szczegółami przygotowywał wszystkie te inscenizacje, za które w każdym demokratycznym kraju dostałby tyle wyroków, że nie wolno by mu było się zbliżyć do nikogo z rodziny Kaczyńskich na 100 kilometrów ani powiedzieć żadnego zdania dowolnie z nimi kojarzonego. Z pewnością kilku prawników znacznie się wzbogaciło na poradach gdzie postawić znak zapytania, a gdzie słowa "moim zdaniem", aby wybronić się przed sądem. Kto wie, może nawet wzbogacili się niektórzy sędziowie? Przecież gdybym do sędziego powiedział, że moim zdaniem jest on chamem i kurduplem - kara byłaby natychmiastowa i dotkliwa. A on to mówił o głowie państwa. Nie mówiąc o tym, że wszystkie jego działania mają charakter psychopatycznego nękania i to nie jednej osoby, ale całej rodziny - choćby czepianie się do Marty Kaczyńskiej. Oczywiście dla wielbicieli Palikota wszystkie te działania to tylko "demaskowanie metod". Ale czy kiedykolwiek ktoś z Kaczyńskich podsyłał komuś tort ze złośliwymi życzeniami? A może usiłowali komuś bezpodstawnie przykleić łatkę alkoholika lub chorego psychicznie? Bo przecież o dziadku z Wermachtu też nie mówił żaden z nich, tylko Jacek Kurski. Niestety te argumenty nie docierają do wielbicieli Palikota, gdyż uważają oni drugą stronę za głupków i fanatyków. Oczywiście zgodnie ze słowami swojego idola uznali Jarosława Kaczyńskiego za psychopatycznego mordercę z "Milczenia owiec". Tylko nie zauważają, że w pewnym kryminale jest postać mordercy w białych rękawiczkach, który nauczył się testów psychologicznych na pamięć, aby ukryć swoje psychopatyczne skłonności i zrzucić podejrzenia na Bogu ducha winną osobę. Postać ta idealnie pasuje do Palikota. Następna ciekawostka: wielbiciele Palikota twierdzą że jest on niezwykle inteligentny i podziwiają go za to. Tylko nie wiem co mają wspólnego chamstwo, brutalność i całkowity brak ludzkich uczuć (takich jak choćby współczucie przy chorobie matki i śmierci brata) z inteligencją. Rzeczywiście może imponować umiejętność uciekania przed wymiarem sprawiedliwości, ale chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie uważa Ala Capone za postać pozytywną (choć też skutecznie wodził prawo za nos, dopiero na podatkach go udupili). Zaskakująca jest jego pomysłowość w nękaniu rodziny Kaczyńskich. Ale zaraz, zaraz. Jeśli to jest cecha pozytywna, to Hitlerowi i innym jego zbrodniarzom należą się pomniki - przecież nikt przed nimi nie wymyślił obozów koncentracyjnych, komór gazowych, krematoriów. Wiem, moje porównania są szokujące, drastyczne i dla wielbiciela Palikota (lub nawet dla umiarkowanego zwolennika Platformy, który głosuję na nią tylko przeciwko PiS-owi) są zupełnie absurdalne i nieproporcjonalne do obecnej sytuacji.
Ale jak wygląda sytuacja? Zginęły najbardziej wybitne postacie opozycji, a politycy, którzy wcześniej zapowiadali dorzynanie pisowskich watach, zagładę dinozaurów i z pewnym żalem mówili o "ślepym snajperze" co niestety nie trafił Lecha Kaczyńskiego sami dla siebie ogłosili amnestię za te słowa. I to na uroczystościach żałobnych! Palikot schowany do szafy na czas żałoby niezwłocznie po jej zakończeniu odstawia cyrk ze swoim rzekomym nawróceniem, by przygotować sobie pozycję do następnych ataków. Wreszcie mówi o zastrzeleniu, wypatroszeniu i zjedzeniu Jarosława Kaczyńskiego. Nie czytałem Mein Kampf, ale obawiam się, że przy takich sadystyczno - kanibalistycznych wynurzeniach (co więcej mówionych w tak szczególnie tragicznych okolicznościach) wypada ona jak książeczka dla grzecznych dzieci. Dlatego właśnie największe obawy we mnie wywołuje postać Palikota i wytresowane przez niego pokolenie Palikot Jungend, żyjące nienawiścią tak silną, że nakazuje opluwać wroga (nie "przeciwnika" - "wroga") nawet jeśli stoi nad trumną brata lub sam w trumnie leży.
Rewolucja październikowa sama w sobie była ciągiem brutalnych aktów przemocy. Jednak po Leninie przyszedł Stalin i urządził takie megaludobójstwo, że o samej rewolucji w kategoriach zbrodni się nie mówi. Czy po Tusku przyjdzie Palikot i zafunduje nam przyszłość, przy której wieczna nagonka na opozycję i rozbijające się samoloty z jej liderami na pokładzie będą niewinną igraszką?
http://wiadomosci.onet.pl/2218904,11,na_kongres_ruchu_poparcia_palikota_chce_przyjsc_7_tys_osob,item.html
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1120 odsłon