MY

Obrazek użytkownika Marek Jastrząb
Blog

Delikatność, subtelność, honor, są to pojęcia zabytkowe, odległe od skrzeczącej rzeczywistości; po wielu trudach związanych z likwidacją ustrojowej nędzy, powróciliśmy do punktu wyjścia i mamy teraz ustrój, w którym odpoczywamy od myślenia, od minimalnego zainteresowania się tym, co winno pasjonować nas naprawdę, od pytania, czym żyjemy, co nas gnębi.

A zapowiadało się nieźle. Osowiałe społeczeństwo zerwało z apatią, roznosił je optymizm, entuzjazm, poczuło swoją moc i zawładnęła nim powszechna życzliwość. Zanosiło się na raj. Raj spełnionych oczekiwań. Nie na biedę, bezrobocie, wyzysk i strach przed utratą pracy. Każdy miał szczęście w plecaku i od niego zależała przyszłość. Wszyscy czuli się wolni, mieli przed sobą cel, rysowały się im różowe perspektywy, byli u siebie i zdawało się, że na zawsze zapanowała mądrość, równość, sprawiedliwość, że nie może być inaczej.

Aż przyszli uzdrowiciele. Wprowadzili stan wojenny rozwalając ludzkie więzi i masowy ruch. Wróciła więc apatia, lęk, zniechęcenie. I znowu nikomu się nic nie chciało. Znów byliśmy obojętnymi kibicami zaprzepaszczonych marzeń. Po wielu latach emocjonalnej zgagi, czkawek i politycznych palpitacji, po przerwie na gospodarcze drgawki, na upiorną renowację zgliszcz, wróciły kołki z dawnych lat i z furią godną lepszej sprawy, wierząc, że gdy chce się naprawić dach, należy zerwać podłogę, zabrały się za wyjaśnianie rzeczy oczywistych: nie bawiąc się w odcedzanie prawdy od fałszu, hurtem, do korzeni, do fundamentów, poniszczyły, rozwaliły, zohydziły, obśmiały wszystko, co przedtem było dla nich słuszne i niezbywalne, a teraz było zanadto czerwone i kojarzyło się źle.

Pod skocznym hasełkiem ulepszenia Państwa, obróciły w perzynę cały niezaprzeczalny dorobek pokoleń; miast naprawiać (jak z powodzeniem zrobiono w innych zdechłych demoludach), jeszcze bardziej obniżyły rachityczny poziom kultury, nauki, zainteresowań. Jak? Poprzez zlikwidowanie powszechnej edukacji, przez wprowadzenie kapitalizmu z ludzką paszczą.

Uderzmy się we własne piersi: powodem obecnego stanu rzeczy jest brak odpowiedzialności za cokolwiek. Wszechobecna pogarda dla Człowieka i przyzwolenie na nią. To efekt panowania kultu Najjaśniejszej Pani Kasy. Do spółki ze reformatorami z przeceny, wyprodukowaliśmy sobie ten pasztet. Zgadzamy się na nonsensy, regulaminy, procedury, przepisy i ustawowe buble pozwalające przestępcom na hasanie po wolności.

To rezultat naszej mętnej paplaniny o tym, jak zdobyć szmal, a nie mówiącej, jak wyjść z gnojówki. To skutek rad, z kim opłaca się pójść w biznesy i legalne przekręty, a z kim nie warto iść po olej do głowy.

Winna jest nasza bezmyślna zgoda na wypaczenie pojęć takich, jak tolerancja, demokracja, sąd. Nie respektujemy praw Człowieka, lecz skrupulatnie przestrzegamy praw Gangstera. Nasza bierne przyzwolenie pomaga oprychom, gdyż dajemy im zamiast kary, nagrodę za wredne sprawowanie; finansujemy im z budżetu resocjalizacyjną fikcję tworząc ochronki do garowania, te wylęgarnie złodziejskich talentów i to my spłacamy za nich grzywny, alimenty i nawiązki.

Niegdyś albo się było porządnym, albo łajzą. Dzisiaj porządnym można być na sejmowej sali, a wychodząc za jej próg, paserem; teraz można uchodzić za pobożnego człowieka podczas mszy, a gdy w kościele pusto, być szelmą łupiącym skarbonki. Dawniej łachudra nie miał spokojnego życia, bo społeczny ostracyzm i groźba pręgierza wyzwalały z niego – skrupuły: pięć razy poszedł po rozum do głowy, zanim naraził się na izolację. Dzisiaj nie musi chować się przed cechowaniem pleców i obcinaniem uszu, ponieważ bezpośrednio po łajdactwie idzie na proszony raut, przybijają mu piątkę, gawędzą z nim, a on, po wpłaceniu kaucji za grzech, pędzi na swój odczyt o etyce i jest niebywale zdumiony faktem, że nie wolno mu być kanalią, że musi być nią po cichutku, bez należnego rozgłosu; niczego się nie obawia, gdyż sądzi, że skoro nie ma winy i kary za nią, to i zbrodni także nie ma.

Mamy zanadto „uważający” język: mówienie oczywistych bzdur już nie jest wciskaniem kitu, lecz zostało zdefiniowane jako tak zwane mijanie się z prawdą. Ochlapus nie oznacza mięczaka bijącego żonę w trakcie lub po zakończeniu balangi, lecz jest z niego nieszczęsna ofiara nałogu, w zasadzie równy koleś z niedużymi odchyłami. Kimś na kształt ojca bezdzietnej rodziny. Nie powiadamy, że bandyta, to bandyta, ale że oprych, to w gruncie rzeczy zacny ochroniarz własnego mienia. Solidny inaczej.

Coraz częstszym zjawiskiem jest przemoc. Ujawniają się i potęgują zjawiska brutalizacji życia. Żyjemy pomiędzy gonitwą po zadyszkę i zawał, a pobłażliwym ze zmęczenia traktowaniem chorych nawyków dzieci, dziatwy uzbrojonej w kije na kibiców i spacerowiczów, naszych batmanowych milusińskich robiących mielonkę z kota, lecz już nie z tygrysa. Drzewiej nic się nie opłacało, z góry wiadomo było, że ryzyko przekracza zysk, teraz kalkuluje się nawet plajta.

Doliniarz, którego przyłapano na zalotach do cudzej portmonetki i którego Policja goniła beczkowozem przez pół miasta, nie idzie odsiadywać swojej niewinności, ale, śmiejąc się z sądu, krokiem dumnym i obrażonym, wraca po ukryty w krzakach, zwędzony portfel domagając się od nas przeprosin za szykany i gardłuje o naruszonej godności. Snajper walący z fuzji do przechodniów jest zaszokowany, gdy słyszy, że to niegrzecznie kropić do ludzi.

Nasze prawne „przyzwolenie na zidiocenie” zaowocowało dawaniem zbirom kary w zawieszeniu, stwarzaniem im komfortowych warunków garowania w gabinetach biologicznej odnowy, a uczciwym i niepyskatym - dawaniem po łapach i życiem w rezydencji pod mostem. Bandyta idzie do pudła na zdrowotny urlop, by odpocząć przed kolejnym zabójstwem. Za bycie prymusem w pierdlu, czyli - Wzorowym Kryminalistą, wychodzi na przepustkę i szlachtuje następną ofiarę.

Oto nasz zysk.

PS między innymi niejaki Gogol stwierdził, że nie mamy z czego rechotać, bo jak już, to śmiejemy się z siebie. Toteż zapytałem odbicia w lustrze: jak długo mam wybuchać entuzjazmem? Jak długo mam cieszyć się, że jest tak, jak miało nie być?

PS2 dlaczego zatytułowałem „MY”? Najlepiej wyłuszczy to George Bernard Shaw: „Jeśli mój sąsiad codziennie bije swoją żonę, ja zaś nie biję jej nigdy, to w świetle statystyki obaj bijemy je co drugi dzień.”

Brak głosów

Komentarze

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika signa nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

Tak. Tak to właśnie wygląda.
I "prawne przyzwolenie na zidiocenie” jest jednocześnie owocem mentalnego przyzwolenia. Gwiazdy i celebryci bez zdolności honorowej nadają ton.

Vote up!
0
Vote down!
-2
#391185

excellent !!!

Vote up!
1
Vote down!
-1
#391192

co tydzień można zobaczyć ludzi, którzy prezentują wszelakie typy grup społecznych.
Lubię przyglądać się tym, co to po prawej stronie, niby "wyższe instancje" zasiadają.
Ostatni odcinek programu opowiadał o pewnym przedsiębiorcy, który po bankructwie poddany został "egzekucji" mienia.
Komornik wyprzedawał wszystko za bezcen, i według relacji poszkodowanych, dopuszczał się także łamania "reguł gry".
W wyniku tego, córka bankruta próbowała popełnić samobójstwo.
Mocno zastanowiły mnie słowa "rzecznika" komorniczego.
Wytłumaczył zebranym w studio gościom i telewidzom, że każdy komornik jest zabezpieczony stosownym "ubezpieczeniem" na każdą ewentualność. Każdą, więc poszkodowani mogą bez skrupułów skarżyć egzekutorów, bo...
No właśnie, bo co? Bo "ubezpieczenie" zadziała?
Skomplikowane to wszystko.
Pozdrawiam i dziękuję za mądry tekst. Jak zwykle:)
10

Vote up!
2
Vote down!
-2
#391328