Dwa dni, które wstrząsnęły światem

Krynica... Już sama nazwa kojarzy się z rogiem obfitości, źródłem mądrości i samych przyjemnych rzeczy. W minioną środę właśnie w Krynicy premier Tusk uroczyście ogłosił koniec kryzysu – Polacy, kryzysu nie było bo wasz premier go nie wpuścił i kryzys właśnie sobie poszedł won ! Na amen ! Dość zaciągania pasa, możecie od zaraz zacząć wydawać wasze pieniądze, pójdą w nasze dobre ręce !

Cały czwartek Polacy zachodzili w głowę co jest grane z tym kryzysem – niby był ale go nie było, całkiem jak z tym trotylem w Smoleńsku, a nawet jeszcze lepiej bo na wykrycie trotylu są maszynki, a na koniec kryzysu jest słowo premiera, a wiadomo słowo premiera to więcej niż słowo honoru, słowo Zawiszy bo przecież premier nigdy nie kłamie...

W piątek – hmmm... w piątek było dziwnie, nie wiem czy premier się czegoś przestraszył albo miał zły sen bo gadał już całkiem inaczej. Jego zachęta do wydawania pieniędzy gdzieś się podziała, jej miejsce zajęły „Musimy ostrożnie wydawać pieniądze”, „ostrożny budżet, ostrożne wskaźniki i ostrożne prognozy” i takie tam.
Ten szczególny nacisk na „ostrożnie” miał zapewne dowieść wszystkim bez wyjątku, że premier jest niesamowicie odpowiedzialny i ostrożny w gospodarowaniu publicznymi pieniędzmi, że prześwietla każdy wydatek by najmniejszego grosika nie zmarnotrawić. Płaszczył się przy tym i krygował (już mniej ostrożnie), przepraszając wszystkich, że na Podkarpacie nie mógł wpaść. Chyba przez dopinanie walizki budżetu za 2014 rok nie dojechał by bronić Kawy przed Pupą bo jak się dopina pupami całej rodziny taki wypchany badziewiem wszelkim sakwojaż to czasem potrafią zejść godziny. Potem człowiek niby szczęśliwy jest, że wreszcie udało mu się spakować ale nasłuchuje i ciarki mu chodzą po plecach czy nie usłyszy nagle „traaaach” pękającego zamka. I całe dopinanie co ? Psu na budę – tu pociąg już prawie wjeżdża na peron, a klamoty w proszku. I finanse też w proszku bo zamiast zamówić w ekskluzywnym pindolinie ekskluzywnego hamburgera i coca-colę to nową walizkę trzeba kupować...

Tak było z budżetem za 2013 rok - dopinali go Tusk z Vincentem i dopinali prawie rok, a zamek wciąż „traaach !”.
Walizka z budżetem na 2014 r. nie wygląda lepiej i wyjdzie Polakom nosem, nic że premier ostrożnie przygotowywał ostrożny budżet...

Co by tam premier Tusk nie bajerował z tym swoim obleśnym uśmieszkiem, symulującym czar wstydliwej niewinności mickiewiczowskiej dzięcieliny co to pała z panieńskim rumieńcem, to ów „ostrożny” budżet na 2014 jest jakby przyznaniem się Tuska, że wszystkie dotychczasowe budżety tandemu Donald -Vincent były nie tylko nieostrożnie nieostrożne, ale były po prostu... no co tu dużo mówić – kobrą zaklinaną przez dwóch klaunów, wmawiających publiczności dwie rzeczy - pierwsza, że nieprawdą jest jakoby kobry były głuche jak pień. I druga – że oni obaj mają takie czarodziejskie fujarki i mogą sobie spokojnie i bezkarnie kiwać kogo chcą.

Miało być tak pięknie, dolce vita bo kryzys paszoł won, na Podkarpaciu wygra Kawa bo Platforma Obywatelska z taaakim liderem przecież po prostu jest skazana na sukces i... ? Wszystko pękło jak stary, sparciały worek. No ale taki worek też nie pęka tak bez powodu, coś musiało go rozedrzeć. To coś to... tak, tak, z worka wypadła zmięta kulka papieru, na której ktoś kulfonami napisał „KRYZYS !”...

Kryzys kryzysem ale troskliwego ojca narodu Donald Tusk musi grać dalej więc mały Polak już dostał np. mniej zajęć w przedszkolu by nie tracił cennych kalorii podczas rytmiki, a duży Polak dostanie więcej radarów na drogach by nie czekał w kolejce do chirurga gdyby coś mu się nie daj Bóg przytrafiło na zapadającej się autostradzie albo pękającym moście. Poza tym duży Polak dostanie jeszcze... ćwiartkę po cenie pół litra.

...I żeby mu nie strzeliło do łba strajkować z tego powodu bo to wszystko po to by wszystkim żyło się lepiej ! Złozumiano ?