Polski Holocaust
Gdy zacząłem zastanawiać się nad zjawiskiem polskiej emigracji, przyszła mi do głowy metafora "Polska - dostawcą mięsa armatniego", która początkowo wydała mi się nieco naciągana. Więc nie spodziewałem się, że ostateczne wnioski z refleksji nad emigracją okażą się takie, jak poniżej.
Gdy przyjrzałem się kwestii nieco dokładniej, metafora okazała się całkiem trafna - przecież od lat osiemdziesiątych utraciliśmy ponad trzy miliony ludzi, którzy udali się na emigrację, ze wszystkimi innymi konsekwencjami tego stanu rzeczy. W dodatku metafora ta doprowadziła mnie do rejonów, które by mi nigdy do głowy nie przyszły, w rejony Holocaustu.
Czy może być coś gorszego niż Holocaust ? Mit głosi przecież, że to najgorsza rzecz, która przytrafiła się ludzkości.Przeanalizujmy więc zjawisko Holocaustu.
Niemcy chcieli nie tylko tak po prostu wymordować Żydów, chcieli zabić samą żydowskość, kulturę żydowską. Jednak, mimo iż udało im się wymordować kilka milionów ludzi, nie udało się im zniszczyć kultury żydowskiej a to dlatego, że Żydzi żyli w rozproszeniu po całej kuli ziemskiej i charakteryzowała ich specyficzna struktura społeczna i kultura, która była efektem dostosowania do tego trybu egzystencji i wykazywała znaczą odporność na wpływy otaczającego środowiska społecznego. Dlatego wymordowanie nawet licznych grup Żydów żyjących w różnych krajach Europy nie oznaczało końca żydowstwa. Żydzi ponieśli olbrzymie straty jednostkowe, fizyczne i materialne, kultura jednak została zachowana, dzięki czemu możliwa okazała się powojenna reintegracja narodu na terenie Palestyny i stworzenie państwa Izrael. Gdyby Żydzi żyli w zwartej grupie narodowej w Europie, zamiar Hitlera powiódłby się.
Jak widać śmierć nawet wielu jednostek nie oznacza śmierci wspólnoty i jednoczącej ją kultury, bo życie ludzkie ma dwa nierozłączne wymiary - jednostkowy, biologiczny i wspólnotowy - społeczno-kulturowy. Jak doskonale wiadomo, ludzie-jednostki umierają, podczas gdy wspólnoty społeczne, narodowe trwają nadal dzięki kulturze. Z drugiej strony trzeba pamiętać, iż samo biologiczne przetrwanie jednostek nie gwarantuje przetrwania wspólnoty, która może utracić swoją kulturę (Celtowie). Tak więc warunkiem przetrwania jest przetrwanie obu czynników - biologicznego/jednostkowego i wspólnotowego/społeczno-kulturowego.
Śmierć jednostek nie oznacza więc śmierci wspólnoty - dlatego ważne jest wskazanie na rolę walki narodowo-wyzwoleńczej, która polega przecież na tym, że jednostki poświęcają swoje życie biologiczne na rzecz przetrwania wspólnoty i wartości ponadindywidualnych.
Tak więc z perspektywy jednostki śmierć jest końcem, ale z perspektywy ewolucyjno-genetycznej i wspólnotowej jest tylko pewną stratą, która pozwala jednak zachować pulę genetyczną i dorobek kulturowy.
Przejdźmy teraz do sytuacji w Polsce i poddajmy analizie kwestię Katynia. Zamiarem Stalina było uderzenia w oba czynniki przesądzające o ludzkiej naturze - biologiczna likwidacja jednostek a zarazem zabicie narodu i kultury, bo w Katyniu zgromadzona była elita czyli mózg narodu. To nie był, jak się okazało potem, taki przypadkowy zbiór jednostek pochodzenia żydowskiego z jakim mieliśmy do czynienia w Auschwitz, lecz wyselekcjonowana grupa ludzi będąca kwiatem polskiej elity, stanowiąca kluczowy element w strukturze polskiego społeczeństwa. Likwidacja elity oznaczała likwidację polskiej kultury i skutki Katynia dla Polski były i są nadal znacznie dotkliwsze niż skutki Auschwitz dla Żydów, bo było to przemyślane uderzenie w centrum wspolnoty polskiej.
A teraz przejdźmy do kwestii polskiej emigracji. Matematycznie, demograficznie obojętne jest czy społeczność traci ludzi w wyniku eksterminacji fizycznej czy w drodze emigracji. Efekt jest podobny. Emigruje głównie młodzież, a młodzież to przecież, strukturalie, demograficznie, PRZYSZŁOŚĆ narodu. To jest uderzenie w przyszłość, co bezpośrednio uderza, na przykład,w finase i system finansowania emerytur. To nie jest zjawisko przypadkowe, równo rozłożne na wszystkie grupy społeczne. Podobnie jak było w przypadku Katynia dotyczy ono wyselekcjoowanej strukturalnie grupy społecznej o kluczowym, strategicznym znaczeniu dla narodu. W wyniku emigracji społeczeństwo ponosi dwie straty - straty biologiczne w postaci emigrujących jednostek grożące utratą polskiego ducha w przyszłości.
Popatrzmy jeszcze na drugi wymiar emigracji - na emigracji Polacy pracują wykonując prace poniżej swoich kwalifikacji i kompetencji, co gwarantuje im jedynie zachowanie statusu materialnego, lecz oznacza utratę statusu społeczno-kulturowego. Ponoszą więc straty indywidualne i straty w skali społecznej.
Wniosek z tej analizy jest prosty i, dla mnie, zaskakujący. Te histeryczne jakoby ostrzeżenia przed " eksterminacją narodu polskiego", lekceważone dotychczas przeze mnie i przez innych nie są wcale przesadne. A przy okazji, daliśmy sobie, jako naród, narzucić parę obcych nam mitów i perspektyw ( jak Holocaust) co nas odsyła do modnych ostatnio hipotez związanych z "wojnami memów". Ale to już nieco inna historia.
Wnioski polityczne z tego co powiedziałem wyżej , wydają mi się tak oczywiste, że nie będę się w nie wgłębiał.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1664 odsłony
Komentarze
Re: zetjot
6 Kwietnia, 2013 - 17:33
Dobry wpis, nie z wszystkim się jednak zgadzam. Tych co emigrowali, ani matematycznie ani demograficznie Polska nie straciła. To, że żyją, pracują, uczą się poza granicami Polski, nie oznacza że się Polski wyparli.
Są daleko od ojczyzny bo okrągły stół, postkomuna ich do tego zmusiła. Ale biorą czynny udział w życiu politycznym swojej ojczyzny, w wyborach także.
To, że Polacy wykonują prace poniżej kwalifikacji, jest niezgodne z prawdą. Owszem tak było kilka lat temu. Dotyczy to na pewno i teraz części Polaków. Ale większość już pracuje w bankach, urzędach, ma własne firmy.
Przedsiębiorczość Polaków widać na każdym kroku, restauracje, sklepy, firmy przewozowe, zakłady fryzjerskie, zakłady napraw komputerów, instalacje anten satelitarnych, warsztaty samochodowe itp. Każdy zajmuje się tym co potrafi i zgodnie z wykształceniem, zdolnościami. To pracuje także na korzyść przyszłej Polski.
Dzięki temu do Polski rocznie wpływa znaczna ilość dewiz, pozwalających żyć a niejednokrotnie przeżyć ich rodzinom. Jest to także odczuwalne na polskim rynku, w gospodarce.
Holocaust to unicestwienie, zagłada. Daleko nam do tego.
Mimo, że "niektórzy" bardzo się o to starają.
Emigracja wróci, jak Polska stanie się krajem wolnym, suwerennym. I wróci z nowym pokoleniem, swoimi dziećmi.
Może być ta nasza Polska na początku biedna, poobijana - byle była.
A doświadczenia zawodowe, życiowe przydadzą się w budowaniu nowej Polski.
Pozdrawiam (10)
Polak2013
Polak nie pyta ilu jest wrogów, tylko gdzie oni są!
Polak nie pyta ilu jest wrogów, tylko gdzie oni są!
Re: Re: zetjot
6 Kwietnia, 2013 - 18:15
Emigracja to strata czasu, który mógł być poświęcony sprawom w Polsce. To zerwanie z bieżacym, codziennym życiem w kraju. To zerwanie z kulturą. To w końcu pozostawianie podatków w innym kraju i zakupy finansujące firmy obce. To w końcu poważny odsetek ludzi, ktorzy nigdy nie wrócą. Często oznacza to zerwanie kontaktów z pozostawioną w kraju rodziną. Koszty tego są ogromne i niepoliczalne.
Prywatne korzyści ponadto nie zawsze przekladają się na korzyści spoleczne.
Re: Emigracja to nie jest temat
6 Kwietnia, 2013 - 21:21
Wiedza na temat o co chodzi w tym systemie jest dostępna. Jednak na wstępie musimy dokonać zmiany ściśle politycznej i doprowadzić do obalenia tej władzy, a dopiero potem wdrożyć przemyślane zmiany systemowe, radykalne zmiany systemowe.
Emigracja to gorzej jak holokaust.
6 Kwietnia, 2013 - 22:15
Rację ma zetjot. Emigracja dla Polski to gorzej jak holokaust.
W żydowskim holokauście zginęli nie tylko najbiedniejsi, którzy byli ciężarem dla bogatych Żydów w USA. Zginęli najmniej użyteczni dla planowanego przez tych bogatych państwa Izrael. Polacy ich powszechnie ratowali i to z narażeniem życia przede wszystkim dlatego, że to byli ,,nasi,, , najlepiej zasymilowani.
Te zaś trzy miliony emigrantów ostatniego czasu, to przede wszystkim strata tych najbardziej dla kraju użytecznych, najbardziej świadomych światowej rzeczywistości, najodważniejszych, najinteligentniejszych, wykształconych najpraktyczniej, zdolnych do przekwalifikowań, wielozawodowców najlepiej dostosowanych do życia w warunkach kapitalizmu, dziedziców najlepszych tradycji zawodowych, odpornych na stresy, zdolnych do poświęceń i do oszczędności z myślą o przyszłości.
To znacznie większa strata dla Polski jak ewentualne 10, albo i więcej milionów tych, co w kraju pozostali i nie prowadzą liczących się biznesów, nie rozwijają karier na użytek przedsiębiorczości polskiej, z której zyski zostaną w kraju, tych, którym trzeba wszystko zorganizować, tych, podatni na byle obiecanki cacanki, zadowoleni z ciepłej wody i pomalowanych bloków, czy przystojnych ,,polityków,, , bo nie mający nawet średniej inteligencji, by rozpoznać fałsz, z tego też powodu podatni na wszelką propagandę, zwłaszcza propagandę sukcesu, na idiotyczne nawet manipulacje, którzy są najtańszą możliwą najemną siłą roboczą, albo zupełnie sobie nie radzą, licząc na pomoc tych, co wyjechali na Zachód i tam sobie choćby okresowo radzą, bo z krajowej pomocy społecznej wyżyć się nie daje.
Tych, co to przeważnie nie pójdą na wybory, bo nie mają zdolności, by ocenić, co dobre dla Polski, a jak już pójdą, to albo zagłosują na satanistów spod znaku RP, SLD, PO, czy faszystów spod znaku PO, PSL.
Każdy, kto z emigracji przyjedzie choć na chwilę do kraju widzi duchową pustynię wszędzie tam, gdzie kwitło życie publiczne, widzi na każdym kroku chołotę, która dawniej kryła się gdzieś po kątach. Teraz po kątach, to kryją się raczej ci, co jeszcze zostali z tych kulturalnych i świadomych.
Trudno sobie nawet wyobrazić, by ci co pozostali doprowadzili do tego, by kiedyś emigranci mieli do czego wracać.
Tych, co jeszcze o Polskę walczą jest już może i mniej jak połowa, a i to nie są w stanie się zorganizować, stworzyć swoich mediów, aa wygląda na to, że ich ilość się jeszcze będzie zmniejszać, a emigracja będzie dalej trwać.
Owszem, wielki polski holokaust na ołtarzu Ojczyzny, superholokaust rdzenia kultury, inteligencji, szlachectwa i szlachetności, rycerstwa, wszelkich cnót i tradycji, doświadczenia w walce, rządzeniu i praktyce funkcjonowania państwa, holokaust ,,kamieni rzuconych na szaniec,, lat wojny uzupełniony powojennym wielkim holokaustem z ręki żydokomuny, z tępieniem możliwości dalszego wpływu na politykę Polaków uczciwych, mocnych katolicyzmem, honorowych, patriotów, które też należy zakwalifikować jako formę ludobójstwa gorszego jak holokaust żydowski.
Jednak ostatnia fala polskiej emigracji, fala chyba bez precedensu w historii świata w tak krótkim czasie, fala, którą porównać z punktu widzenia Narodu można tylko do ludobójstwa wojennego.
Nie przesadzam. To, że emigranci są w jakiś sposób użyteczni dla kraju, a parę ich procent kiedyś wróci, z zasady, gdy już będą niezdolni do pracy dla Polski, nie zmienia faktu, że ta emigracja, to nie tylko strata 95% z tych 3 milionów, które zapewne jeszcze się powiększa, strata faktycznego rdzenia, ale i strata młodości i przyszłości Polski.
Mało tego. Waadze są zdradzieckie, robią wszystko, by Polskę rozszabrować i zlikwidować, oddać w łapy odwiecznych Polski wrogów i lewackiej żydomasonerii. W kraju nie ma kto im się postawić właśnie z powodu jakości tego ,,ludobójstwa inteligencji emigracyjnej,,.
Temu się nawet trudno dziwić. Ale dlaczego ta emigracja, która ,,nie ma ochoty być poza ojczyzną,, nie działa ? Ano dlatego, że aby podjąć działania skuteczne, trzeba być w kraju.
Tylko będąc w kraju, tylko będąc na patriotycznym posterunku, tylko BĘDĄC ŻYWYM można stanowczo powiedzieć ,,NON POSSUMUS,, , powiedzieć swoje ,,nie ustąpimy, bo za nami tylko mur,, , ,,to nasza walka na śmierć i życie,,.
zetjot
6 Kwietnia, 2013 - 20:32
"Popatrzmy jeszcze na drugi wymiar emigracji - na emigracji Polacy pracują wykonując prace poniżej swoich kwalifikacji i kompetencji, co gwarantuje im jedynie zachowanie statusu materialnego, lecz oznacza utratę statusu społeczno-kulturowego. Ponoszą więc straty indywidualne i straty w skali społecznej."
Kiedy mijały ostatnie tygodnie próbnego trzymiesięcznego okresu w nowej poradni codziennie kilka osób, sekretarki, pielęgniarki, ba, nawet sprzątaczka, pytały się mnie czy mi się u nich podoba, czy będę chciał tu zostać na dłużej. Nigdy nie zapomnę, jak m.in. pani sprzątaczka rzuciła mi się na szyję i wyściskała, kiedy powiedziałem, że w tej poradni zostanę na dłużej.
O tym co zrobić, abym chciał zostać dyskutowano na szczeblu wojewódzkiego wydziału zdrowia. Nie dlatego, żebym ja był tak fantastyczny. Tak starają się tu o zatrzymanie każdego lekarza...
Do rozmowy z moim ostatnim polskim dyrektorem zbierałem się przez chyba tydzień. Wiedziałem, a raczej tak mi się wydawało, co moje odejście będzie oznaczało dla szpitala.
Pan dyrektor, ku mojemu zaskoczeniu, na informację, że chcę się zwolnić z pracy zareagował entuzjastycznie. Powiedział mi, że dzięki temu oszczędzi na dyżurach, bo na moje miejsce zatrudni kilku stażystów. Aby mnie nie zniechęcić dał mi trzyletni, tak, trzyletni, urlop bezpłatny.
Po mnie odeszło jeszcze kilku kolegów, którzy teraz pracują m.in. w Szwecji.
Dziś ten szpital próbuje ściągać specjalistów kontraktami po 10000 zł i więcej...
Zdziwiłbyś się, gdybyś zobaczył, jak wielu polskich lekarzy pracuje w Szwecji. Nie na zmywaku w szpitalnej kuchni, ale na najbardziej odpowiedzialnych stanowiskach.
W ubiegłym roku wymieniłem dach. Polska firma to robiła. Polscy dekarze, którzy wykonują swoją robotę zagranicą. Nic poniżej kwalifikacji.
Jutro przyjedzie do nas facet od anten satelitarnych. Robimy małą modernizację i trzeba zainstalować tzw. zezującą antenę. Myślisz, że to Szwed będzie? Nie! Polak, który przedtem instalował anteny w Polsce, a teraz robi to samo w Szwecji.
To zatem, że Polacy wykonują na emigracji prace poniżej swoich kwalifikacji to prawda, ale prawda bardzo częściowa.
Traube
6 Kwietnia, 2013 - 21:14
Piszesz:
"Aby mnie nie zniechęcić dał mi trzyletni, tak, trzyletni, urlop bezpłatny. "
Mi też zagranicą dano 3-letni urlop bezpłatny gdy złożyłam podanie o zwolnienie bo przenosiłam się do Polski. I przeniosłam się. Zaskoczona byłam propozycją mego szefa. Przyjęłam ją bo ani ja jego nie ograniczałam w niczym, ani on mnie. W międzyczasie miałam zagranicą i inną propozycję pracy i tam również zaproponowano mi warunki, czekające na mnie. Tam odmówiłam choć zostawiłam sobie pewną furteczkę...
Gdyby nie pewne wypadki losowe (śmierć) byłabym w Warszawie nadal ale wyszło jak wyszło, wróciłam do siebie i... podziękowałam w obu miejscach pozostawiając sobie praktykę prywatną.
Zatem nie zgadzam się, że Polacy zagranicą to poniżej swoich kwalifikacji pracownicy. Przeciwnie - są lepsi od "tubylców", rzetelniejsi i oceniają swą pracę realnie, nie nadymając stawek.
Pozdrawiam.
contessa
_______________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być".
Lech Kaczyński
_______________
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten aldd meg a Magyart
"Urodziłem się w Polsce" - Złe Psy :
http://www.youtube.com
contessa
___________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński
Nie tak bardzo czesciowa
6 Kwietnia, 2013 - 21:12
Zaley od zapotrzebowania na poszczegolne zawody, ale przede wszystkim od polityki emigracyjnej danego kraju.
W Kanadzie sytuacja lekarzy jest zgola inna, a podejrzewam, ze w innych krajach Commonwealth jest podobnie. Nawet jesli byles ordynatorem szpitala w Polsce czy innym kraju, masz specjalizacje, itp, to twoje dyplomy i praktyka sa niewiele warte. Musisz zdac egzamin jezykowy a potem isc z powrotem na studia, aby nostryfikowac dyplom, a potem pracowac jako rezydent, przez, o ile pamietam, nastepne dwa lata, aby zdobyc "kanadyjska praktyke". Potem mozesz zrobic specjalizacje, jesli bedziesz mial ochote. Masz duza szanse na to, ze nie dostaniesz pracy w zadnym duzym osrodku, gdzie przyjechales z rodzina i gdzie wszyscy juz zaczeli zapuszczac korzenie, ale bedziesz musial sie przeniesc do jakiegos malego osrodka. Pod kregiem polarnym przyjama cie na pewno z otwartymi ramionami. Przyslowiowi juz sa taksowkarze z roznych krajow swiata majacy w kieszeni dyplomy lekarzy i inzynierow.
Moze w Szwecji polityka emigracyjna wyglada inaczej niz w Kanadzie - jesli tak to swietnie. Tutaj celem jest zwerbowanie jak najwiekszej ilosci wyksztalconych (albo bardzo bogatych) ludzi, ktorzy maja wykonywac kiepsko platne prace nie w swoim zawodzie, albo wrecz najgorsze prace, ktorych nie chce sie (i nie warto) wykonywac Kanadyjczykom i cieszyc sie, gdy ich dzieci albo wnuki dostana sie do klasy sredniej.
Niegdys sytuacja byla inna, inzynierow brano z otwartymi rekoma, nawet bez znajomosci jezyka, teraz juz nie, i jesli nie masz kontraktu na prace w swoim zawodzie z pracodawca w Kanadzie zanim sie tu zjawisz - sa duze szanse na to, ze dlugo takiego kontraktu nie podpiszesz. Mowimy tu o ludziach, ktorzy ukonczyli studia. Latwiej jest tzw. "fachowcom" - hydraulikom, elektrykom, posadzkarzom, itp., ale to tez roznie bywa. Nalepiej jak jestes silny i zdrowy, wtedy bez wiekszego problemu znajdziesz ciezka prace za minimalne wynagrodzenie.
Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!
Lotna
Traube
6 Kwietnia, 2013 - 21:40
Chyba zartujesz. Tysiace ludzi emigruje zmuszonych okolicznosciami, nie z wlasnej woli ale z przymusu, wyborem nie jest wieksze dobro, ale mniejsze zlo i czesto jada tam, gdzie zostana zaakceptowani. Twoja postawa jest jak najbardziej chwalebna, ale niestety, nie wszyscy emigranci moga sobie na nia pozwolic, a raczej mniejszosc. Jak chodzi o uciekinierow, to prawdopodobnie zaden.
Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!
Lotna
Lotna
6 Kwietnia, 2013 - 22:02
Z Polski chyba mało uciekinierów ostatnio, nieprawdaż? A chyba o Polakach mówimy.
Ci Irakijczycy, to i owszem, ale naszych to nie dotyczy.
Poza tym, ja doskonale rozumiem o co Tobie chodzi. Stykam się z takimi historiami.
Dwa świeże przykłady.
Para przyjaciół moich dzieci. Przyjechali na wariata. Mimo ostrzeżeń i rad, aby nie pchać się w środku zimy, poczekać do kwietnia, maja, kiedy ten gość od dachu będzie szukał pracowników. Przyjechali tuż po Nowym Roku. Już są w Polsce. I już ich ściga szwedzki komornik. Mieszkanie, prąd, telewizja...nie zapłacone, bo kasa od rodziców się skończyła, a przy okazji okazało się, że Szwedzi nie szturmowali ich mieszkanka w celu zdobycia superfachowców od niczego.
Drugi przykład.
Para greckich lekarzy. Też przyjechali w ciemno. Najpierw całymi dniami szukali pracy w Sztokholmie. Znaleźli. Jakieś sprzątanie itp. Zarobione pieniądze inwestowali w kursy językowe. Odnaleźli Greczynkę pracującą w moim byłym szpitalu. A ja rozmawiałem z moją byłą szwedzką szefową parę dni po jej rozmowie z tymi Grekami. Ona była autentycznie wzruszona. Mówiła, że powiedzieli, że mogą pracować za darmo, że będą dalej gdzieś sprzątać do czasu aż opanują język. Za obietnicę etatu w przyszłości.
Efekt? Zatrudniła ich. Nie muszą sprzątać. Zatrudniła dla nich nauczycielkę szwedzkiego, a oni przychodzą do pracy po to, aby się uczyć szwedzkiego. Już mają etat.
Traube
6 Kwietnia, 2013 - 23:22
Z tymi młodymi z Polski to doskonały przykład na grupę tych, co pozostali w kraju, co nie nadają się nawet na emigrację.
Rodzice nie zadbali o ich morale, bo pewnie i sami moralnością nie grzeszyli, skoro mieli pieniądze na zbyciu na zmarnotrawienie przez ich pociechy, a więc musieli być w jakichś niemoralnych układach, pewnie mafijnych.
Na takich Polska nie ma co liczyć. W porywach mogą co najwyżej starać się dorównać rodzicom ,,za wszelką cenę,, , tylko, że i dla wszystkich chętnych na mafiozów zajęcia nie ma.
Przy takich emigracja na pewno nie wróci, by tworzyć nowy początek.
Tacy, wraz z ich rodzicami muszą najpierw powymierać, aby ci, co w nich przetrwała moralność i duch Boży, mogli zaczynać życie polityczne ,,po Bożemu,,.
Teraz pytanie, ile to potrwa ?
Przykład żydowskiego exodusu z Egiptu pokazuje, że 40 lat to stanowczo za mało. Może nowe 123 ?
Czy wtedy jakieś prawnuki dzisiejszych emigrantów będą jeszcze żyły Polską i pragnieniem powrotu do niej ?