Śmierć, która jest jak złoto
Czasy mamy takie, że sprawy najistotniejsze schowane są gdzieś po kątach, tak by wcale ich widać nie było, a rzeczy nieważne wprawiają nas w drżenie. Ostatnio gadaliśmy tu sobie o złocie, które zawsze było sprawą szalenie ważną, a jego obecność w życiu, bądź nieobecność, świadczyć może o tym, czy jesteśmy jeszcze wolni czy już może nie. Podobnie jest ze śmiercią. Podobnie ale nie tak samo. Dawno temu egzekucje wykonywano publicznie i wielu osobom się to podobało, bo było jawnym dowodem na to, że królewska sprawiedliwość działa. Ktoś powie, że to barbaria, bo nie można takich rzeczy pokazywać, szczególnie dzieciom. Oczywiście barbaria, dlatego właśnie zrezygnowano z publicznych egzekucji i zaczęto skazańców mordować w ciemnych piwnicach przy jednej pochodni, albo żarówce. W czasach kiedy było już kino, jakiś cwaniak próbował te dwie rzeczy połączyć: egzekucję publiczną i ciemną piwnicę z krzesłem elektrycznym. Wyszło to przedstawienie raczej słabo. Ludzie się wzruszali losem morderców zabijanych prądem i rzecz nie miała żadnej klikalności, to jest chciałem powiedzieć, oglądalności. Przy okazji okazało się, że jeśli jesteśmy już tak szalenie humanitarni, że możemy mordować skazańców w piwnicy, bez udziału świadków, to właściwie czemu nie fałszować procesów i nie umniejszać szansy niewinnych na uratowanie życia? Sprawiedliwość potrzebuje bowiem winnych, a nie niewinnych, a sprawiedliwość tajna potrzebuje ich szczególnie wielu, żeby mieć co robić właściwie przez cały czas.
Pogański kraj, pogańskie obyczaje powiedział kiedyś jeden na biało ubrany facet przyglądając się nieudanej egzekucji. No właśnie, nieudanej – czyli była jakaś szansa. W piwnicy nie ma żadnej szansy, za więziennym murem także nie. Jest tylko dojmujące i głębokie przekonanie o humanitarnym charakterze wymiaru sprawiedliwości.
W czasach najnowszych ulepszono jeszcze bardziej ten wymiar. Nie dość, że zlikwidowano karę śmierci, to jeszcze zmodyfikowano sądy tak, że sprawy ciągną się latami i nic nie wiadomo. Ponieważ jednak za pomocą tych tanich chwytów nie można niestety wyeliminować z naszego życia zagrożenia śmiercią, ani potrzeby sprawiedliwości, ani zbrodniczych instynktów czy zwykłej zazdrości, wszystkie te brzydkie rzeczy musiały się gdzieś schować. One po prostu przeszły w sferę tajną, w sferę spraw, o których nie mówi się głośno i to jest po prostu naturalne. Nie wierzycie, że istnieje coś takiego? Szkoda. To pierwsze i najważniejsze rozróżnienie, tak jak Pan Bóg oddzielił światło od ciemności tak człowiek oddziela sprawy jawne od tajnych. Pamiętacie powieść pod tytułem „Egipcjanin Sinuhe”? Dziś po latach wydaje się ona trochę naiwna, ale najciekawszy jest tam opis wizyty głównego bohatera na Krecie. Jest to kraina bardzo przypominająca imprezy dla celebrytów w Hollywood, dużo ładnych dziewczyn, gotowych na wszystko, ciągle jakieś zawody sportowe, ogólny luz, a wieczorami pijaństwo, po którym nie ma nawet kaca. Cały czas jest ciepło, a dookoła szumi morze. Jest tylko jeden problem: od czasu do czasu ktoś znika. Wszyscy wiedzą, że w czasie kolejnego święta, może przyjść ich kolej, ale nie przejmują się tylko dobrze się bawią, bo nie mają wyjścia. Ich życie składa się bowiem ze sfery jawnej i tajnej. I tak tajna jest najokropniejsza z możliwych, tak okropna, że wszystkie egipskie zwody z korytarzami w piramidach to mały pikuś. Oni to wiedzą, ci Kreteńczycy, ale nie mogą nic zrobić, bo dostali bony na dobrą zabawę, podpisali zgodę na taki model cywilizacji i już nie mają wyjścia. Tańczą, śpiewają i skaczą przez pędzące byki. I mają świadomość, że ich cywilizacja jest wyrafinowana i bardzo subtelna.
Nasza też niedługo taka będzie. Trzeba tylko jeszcze popracować nad wymiarem sprawiedliwości, jeszcze bardziej go złagodzić, jeszcze głębiej poprzesuwać akcenty, tak by zbrodnia nie była zbrodnią, a upomnienie się o sprawiedliwość oczywistą i naturalną, wywoływało oburzenie pani sędzi i można się rozglądać za kapłanami, który obsługiwać będą sferę tajną. Taką, o której wszyscy będą wiedzieć, ale nikt nie będzie o niej mówił, z obawy żeby po niego nie przyszli. Najgorszym rodzajem barbarzyństwa nie jest bowiem publiczna egzekucja, ale paniczny strach przed sprawiedliwością tajną. Nie da się bowiem wyłączyć śmierci z naszego życia, a to że jej nie widzimy, nie oznacza, że jej nie ma. Dziś, żebyśmy się trochę mniej denerwowali puszczają nam filmy ze śmiercią i egzekucjami, które wyglądają jak prawdziwe. Zawsze jednak możemy je wyłączyć i nie oglądać. Możemy wywalić telewizor i będzie dobrze. Jeśli jednak każą nam koniecznie trzymać ten telewizor w domu, a w programie będzie wyłącznie festiwal piosenki gejowskiej „Pod tęczą”, albo jakiejś innej, musimy opuścić kwadrat i rozejrzeć się za jakimś innym miejscem do życia.
Szczytowym modelem wyrafinowania wymiary sprawiedliwości był oczywiście ten, który działał w Związku Radzieckim, szczególnie na samym początku istnienia tego państwa. Zabójstwo na zlecenie było wtedy czynem szlachetnym, a przetrzymywanie w mieszkaniu dolarów zbrodnią, za którą nie należało się spodziewać niczego tańszego niż 10 letnia zsyłka.
Idzie ku temu samemu, a widać to po dyskusjach o „mowie nienawiści”. O co chodzi z tą mową? O utworzenie strefy tajnej, w której będą mogli znaleźć się niewinni. Po prostu. Niewinni, którym nie podoba się parada równości, niewinni, którym nie podoba się książka Rosiaka, niewinni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości. Nic więcej się w tym zwodzie z mową nienawiści nie kryje. Jasne jest, że kiedy wymiar wspomnianej już sprawiedliwości poszukiwał będzie ludzi, których niskim stosunkowo kosztem będzie można odczłowieczyć, założyć im na głowę czapki hańby i wyśmiewać w telewizji, ci którzy powinni się znaleźć w więzieniu za to co jeszcze ciągle nazywamy poważnymi przestępstwami, dostaną tyle swobody ile zdołają unieść. Oni bowiem będą stanowili dla wymiaru sprawiedliwości gwarancję, że sfera tajna, którą ten wymiar stworzył jest należycie przerażająca.
Znikanie złota z przestrzeni publicznej i znikanie śmierci z tej przestrzeni to są sprawy silnie ze sobą korespondujące. Dobrze o tym wiedzieć i nie dać się zaskoczyć. Jak to już skonstatowaliśmy dawniej, postęp cywilizacyjny nie istnieje, jest tylko zespół czynności, który można nazwać gemraniem przy karach i wolności. To zaś co bierzemy za polepszenie warunków życia, wiążę się zwykle z zasadami higieny i niczym więcej.
Zastanówmy się więc teraz nad tymi wszystkimi ludźmi, którzy od czasów bardzo dawnych przeciwni byli udziałowi w sprawach publicznych, przeciwni byli wykonywaniu kary śmierci i przeciwni byli przemocy urzędowej. Według dzisiejszych standardów byli to pożyteczni idioci na usługach sił obcych i do tego tajnych. Przypadkiem oczywiście tak się składa, że ci sami ludzie domagali się chrztu dorosłych i ubóstwa Kościoła Powszechnego. Program ów wskazuje nam na trzy najważniejsze kwestie w życiu człowieka – rytuały wspólnotowe, widoczną potęgę ziemskiej sprawiedliwości, która nawet jeśli nie może to bardzo się stara zapewnić obywatelom bezpieczeństwo i bierze za to na siebie odpowiedzialność przez Bogiem, oraz widomy znak potęgi Bożej, w której uczestniczy każdy. Zakwestionowanie tych wszystkich ważnych rzeczy powoduje destrukcję całkowitą i nieodwracalną. Po jej dokonaniu pozostaje już tylko podsunąć zdegradowanym i ogłupiałym ludziom, nowy porządek w którym będą mieli swoje – bardzo nisko w hierarchii umieszczone miejsce – oraz święty spokój. Mówiąc językiem dzisiejszym będą mieli pracę w korporacji i telewizor, oraz tanie piwo i kiełbaski. A w ramach rozrywki, będą mogli obejrzeć sobie sceny egzekucji zebrane z filmów w specjalny pakiet i sprzedawane w pakietach po trzy sztuki, razem z piosenkami „The best of Krzysztof Krawczyk” i programem „Moje gotowanie”.
Prócz wspomnianej tu już cywilizacji radzieckiej, która uważana była przez wielu za szczyt wyrafinowania i szczęścia, za stan permanentnej sprawiedliwości i niemal Królestwo Boże na Ziemi, istnieją także inne cywilizacje, równie wyrafinowane, a może nawet bardziej. Stanisław Mackiewicz opisuje w swoim eseju „Londyniszcze” taką oto scenę: kara śmierci na Wyspie w latach 40-tych wykonywana była w jednym tylko więzieniu. I kiedy ją tam, za tym murem, w ciemnej piwnicy, czy na ciemnym dziedzińcu, wykonywano, przez więzieniem gromadził się tłum liczący 20 tysięcy osób i dyszał. Mackiewicz tego nie wymyślił. Przeczytał o tym w gazecie codziennej. I z tym obrazkiem was zostawiam, w ten piękny niedzielny poranek.
Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl oraz do księgarni www.multibook.pl, http://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/ do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34, do księgarni Wolne Słowo W Lublinie przy ul. 3 maja, do księgarni „Ukryte miasto” w Warszawie przy Noakowskiego 16, W księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1331 odsłon
Komentarze
@Śmierć.....
7 Marca, 2013 - 11:40
Seiko.Niedzielny poranek?Dzisiaj jest czwartek.
Seiko
to się dzieje naprawdę, to nie fantazja literacka
7 Marca, 2013 - 12:50
Treść tej notki budzi przerażenie. I jeszcze jedno. Czy musi pojawić się widmo obozów i zagłady dla innowierców, by ludzie zrozumieli, że ich los jest w ich rękach? Czy świadomość, że dzisiaj nie moje dziecko umarło w szpitalu bo ktoś zdefraudował pieniądze potrzebne na jego leczenie, może usypiać? Oczekiwanie na cud, na to, że ktoś się pojawi i za nas coś załatwi jest stratą czasu i bardziej przypomina oczekiwanie karpia, że w tym roku wigilia przyjdzie 30 lutego.
Ogłoszenia i reklamy.
7 Marca, 2013 - 14:32
Jak się okazuję, każda metoda jest dobra dla zamieszczenia autoreklamy.
W/w tekst to kolejna kopia notki tego autora z S24, z pewną nutką nowości. Tym razem jest to 'kopiuj/wklej' tekstu z 3 marca.
http://coryllus.salon24.pl/490783,o-smierci-ktora-jest-jak-zloto
@jjz -Posiada konto przez 4 tygodnie 3 dni
7 Marca, 2013 - 14:53
Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo
A poza tym
7 Marca, 2013 - 15:14
A poza tym ten bzdeto-surfer nie odróżnia(cóż,pojemność mózgu) tego,że można swe teksty zamieszczać na różnych portalach.To ci feler,westchnął seler.