O drugiej po południu wydawało się, że jest już po wszystkim. Rannego w obydwie nogi generała Chłopickiego odwieziono na Pragę. Odjeżdżał, leżąc na wozie, milczący, z poczuciem klęski i rozczarowania brakiem dyscypliny wśród niższych rangą wojskowych. Nie mógł, a może także nie chciał, widzieć tego co stało się potem.
Zepchnięte na skraj olszyny, za rów, dywizje Skrzyneckiego i Szembeka...