Smoleńsk - prawda utopiona w fikcji
Nie napisałem do tej pory ani jednego tekstu dotyczącego Tragedii Smoleńskiej, ponieważ uznałem, że nie mam dość informacji by się na ten temat wypowiadać, nie potrafię kojarzyć faktów z taką morderczą precyzją jak niektórzy, no i nie chcę by posądzano mnie o jakieś nieczyste intencje. O intencjach zaś będziemy dziś mówić. Intencjach, które każą budować narracje wokół 10 kwietnia i czerpać z tych narracji korzyści, zasłaniając przy tym twarz maską żałoby lub jakąś niestosowną drwiną. Kto jaką czym się zasłania, to już zależy od intencji właśnie. Jedno jest w tym wszystkim niezmienne – korzyści.
I pewnie nie zabrałbym się za pisanie tego tekstu, gdybym nie zobaczył niedawno z okna samochodu redaktora Osieckiego pchającego wózek z dzieckiem i rozmawiającego przez komórkę z jakimś takim znamionującym nieszczególną bystrość uśmiechem na twarzy. Szedł sobie Osiecki, a ja jechałem i on mnie nie znał a ja jego z widzenia. I wtedy właśnie pomyślałem, że przecież to jest po prostu czysta makabra. Facet zdecydował się napisać książkę pełną fikcji, półprawd, przekłamań i jeszcze promował ją w mediach. Teraz idzie po ulicy, zadowolony i gada przez telefon. W tym samym czasie żona Przemysława Gosiewskiego i wszystkie inne żony, matki, dzieci, bracia i siostry nie mogą dojść do siebie mimo upływu długiego już przecież czasu. Płaczą, wspominają, milczą, chodzą na mogiły i są zapewne poddawani rozmaitym naciskom. W tym samym czasie kiedy Osiecki idzie ulicą z dzieckiem, pracuje komisja Macierewicza mająca ustalić prawdę, wszystkie jednak jej ustalenia są jak kamienie rzucane w błoto. Tym błotem zaś są wszystkie hipotetyczne narracje dotyczące Smoleńska, wszelkie książki, wywiady rzeki z ludźmi, którzy tam nie byli i nic nie widzieli, wszelkie demaskujące lub maskujące sprawę filmy.
Wyjątek uczynię jedynie dla filmu Jana Pospieszalskiego, bo jest to film o ludziach i ich tragedii. Przez to właśnie jest prawdziwy.
Nie sposób przypuścić, by dzieła ukazujące się na rynku książki poza oficjalnym obiegiem, takie jak książka Szymowskiego miały inny cel jak tylko merkantylny. I to jest oczywiście do usprawiedliwienia, jak wszystko, niestety nie przeze mnie. Ja nie napisałem „dynamicznej, reporterskiej” książki o katastrofie, choć wierzcie mi, że mógłbym to zrobić równie łatwo jak Szumowski. Nie przekonują mnie też argumenty, że „to się świetnie czyta”. Nie mamy bowiem nic prócz kłamstw i nieszczęścia związanego z tą sprawą i wszelkie próby „wyjaśniania” sytuacji zza biurka, przy współpracy i udziale jakichś rzekomo kompetentnych ekspertów dysponujących materiałami, w dodatku wiarygodnymi są nie na miejscu. Przede wszystkim dlatego, że odbierają one powagę temu wydarzeniu i tak już spostponowanemu przez działania rządu. Szymowski to jednak betka w porównaniu z Osieckim i jego pracą zbiorową wyśmianą tu już kilkakrotnie. Moim zdaniem niesłusznie wyśmianą, bo należało ją zamilczeć. Jest już jednak za późno. Tak jak za późno jest na to, by przestać nakręcać spiralę dramatycznych hipotez dotyczących prawdy o Smoleńsku. Pracuje komisja, a jej pracy powinno towarzyszyć pełne skupienia wyczekiwanie z rękami zaciśniętymi w pięści. Nie zaś lament, nie spekulacje doprowadzane do absurdu i nie pisanie idiotycznych książek, które „się dobrze czytają” Takie postawy, znamionujące absolutną niedojrzałość tych, którzy uczestniczą w tym z przekonania lub zmanipulowanie tych drugich. Ich efektem zaś będzie jedynie to, że ranga ustaleń komisji Macierewicza zostanie zaniżona. Utytłana w błocie wątpliwości, fałszywek i „świetnie się czytających” dynamicznych raportów oraz bystrych polemik, w których znajdziemy mnóstwo odniesień i tropów do wymienionych tutaj książek i tekstów.
Taka bowiem jest rzeczywista i mimowolna funkcja tych publikacji – deprecjacja żmudnych ustaleń i wyników śledztwa. Jeśli to tego dodamy raport Millera i produkowane codziennie oszczerstwa i fałszywki wrzucane do sieci będziemy mieli komplet. Sami zaś w tym wszystkim wyglądać będziemy zgoła nie pięknie. Nie potrafiliśmy bowiem zachować powagi i stosownej przybrać pozy, która uchroniłaby nas od zarzutów i szyderstw płynących ze świata. Poddaliśmy się dyktatowi „świetnie czytających się narracji” i coraz głupszych filmów mających za tło dążenie do prawdy, a będących w istocie tylko próbą zarobienia paru groszy.
Smoleńsk, po fali pierwszych komentarzy i publicystyki powinna otoczyć aura głębokiej żałoby, taka sama jak ta, która towarzyszyła pogrzebowi zastrzelonych w roku 1862 demonstrantów. Groźnej i rozpoznawalnej jednoznacznie dla przeciwnika żałoby. My tymczasem daliśmy popis tego jak można, wobec obecności trumien, kłócić się o fakty prasowe. Teraz zaś czekamy na raport komisji, jak na kolejny ochłap, który nadaje się do rozszarpania.
Rozmieniamy Smoleńsk na drobne i to jest nie do wybaczenia, a być może jeszcze się na nas zemści.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2972 odsłony
Komentarze
Grzech zaniechania
27 Czerwca, 2011 - 13:49
Nie mogliśmy milczeć kiedy pojawiały się kolejne wrzutki, że wspomnę tylko pijanego generała Błasika i stojącego za nim Prezydenta. Nie mogliśmy przemilczeć kłamstw, że o minister Kopacz tylko wspomnę. Zgadzam się, że sianie teorii spiskowych i pochopne wyciąganie wniosków, bez dostępu do jakichkolwiek dowodów czy materiałów może deprecjonować końcowe ustalenia komisji ministra Macierewicza ale nie możemy przemilczeć tych wszystkich manipulacji i kłamstw. Byłoby to nieuczciwe w stosunku do ofiar i ich rodzin.
nie zżymaj się że zastępujemy prokuraturę snując scenariusze
27 Czerwca, 2011 - 14:22
większość tego typu działań jest wynikiem jedynie duążenia do prawdy w arcytrudnych warunkach reglamentacji informacji jak i dezinformacji.
Nie porównuj proszę opracowań próbujących interpretować te okruchy faktów wydobywanych z trudem z gąszczu fałszywek.
Osiecki, Latkowski, Amielin itp piszą na zamówienie władz politycznych obcego mocarstwa i to jest właśnie podłość zahaczająca o poplecznictwo.
To że przy okazji ktoś zarobi za sprzedane książki jest już drugorzędnym aspektem.
pozdrawiam!
"Nie odzywając się w towarzystwie ryzykujesz uznanie za głupka, odzywając się rozwiejesz wszelkie wątpliwości" O. Wilde
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, a*ldd meg a Magyart
Coryllus
27 Czerwca, 2011 - 17:08
Jestem przychylnie nastawiony do tego co piszesz i zwykle się z Tobą zgadzam, jednak nie mogę się zgodzić z pierwszym zdaniem Twego tekstu. Faktów możesznie umieć kojarzyć (nie wierzę). Informacji pewnych możesz mieć za mało - zgadza się. Obawa o nieczyste intencje - no zgoda choć trochę zbyt asekuracyjne, nie spodziewałem się. Ale ktoś kto potrafi napisać książkę, czy pisać dużo sensownych felietonów i ma co z nich widać dar obserwacji nie potrafi, gdyby chciał, napisać choćby jeden artykuł wykazujący dezinformację, sprzeczności to by to zrobił. I nie wiem po co tu..ściemniasz? Czy tak rzeczywiście czujesz?
Jeśli chodzi o merkantylność. Dziennikarze mogli być merkantylni gdyby chcieli choćbyw czerwcu 2010 - śmieło można było wydać kilkudziesięciostronicową ksiązeczkę wykazującą dezinformację i przekłamamnia choćby.
Planowałem w czerwcu napisanie 250stronicowej książki o Smoleńsku. I owszem i liczyłem na dobrą sprzedaż, chociażi na zagrożenie życia. Ostatecznie w ciagu dwóch tygodni , które przeznaczałem na pisanie miałem szereg nie łączących się z soba przypadkowych zdarzeń, które uniemożliwiały pracę. Potem ten czas wolny się wyczerpał, poza tym uznałem to też za omen
przyznam że dawno nie czytałem
27 Czerwca, 2011 - 19:37
tak mądrego tekstu.
Po prostu mądrego.
coryllus
27 Czerwca, 2011 - 20:00
Wnikliwy i przemyślany tekst. Mimo, że to poniedziałek, to chyba będzie mój wpis tygodnia.
Pozdrawiam
p.s.
Niestety rozmienianie Smoleńska już się mści na dobrym imieniu Polski i samych Polakach, a tym bardziej na opozycji, która nie potrafi opanować emocji i daje się wciągać w post-polityczne gierki.
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".