[recenzja]Przemysł pogardy

Obrazek użytkownika Budyń78
Kraj
Ciężko się tę książkę czyta. Napisać ją, a raczej zebrać do niej materiał, też na pewno lekko nie było. To lektura ważna, ale i przytłaczająca. Niestety, autor, a zwłaszcza redaktor nie ułatwiają nam zadania. O tym jednak za chwilę.

„Przemysł pogardy”, to w zasadzie zbiór wypowiedzi, dających obraz zjawiska, istniejącego mniej więcej od 2005 roku (choć jego pierwociny można było obserwować wcześniej) . Uzupełniają je, cytowane równie obficie, komentarze i opisy wobec niego krytyczne, pochodzące głównie z okresu po katastrofie smoleńskiej.

Sławomir Kmiecik podjął się stworzenia katalogu podobnego do kilku inicjatyw blogerskich, powstałych z potrzeby serca po 10 kwietnia 2010, dokumentujących najbardziej ohydne ataki na nieżyjącego już prezydenta. Gdy powstawały, służyły zachowaniu w pamięci słów i czynów w nowej, jak się zdawało, sytuacji. W chwili, gdy w archiwach na gwałt szukano nieośmieszających zdjęć pary prezydenckiej, a politycy i dziennikarze nagle odkrywali w Lechu Kaczyńskim patriotę i męża stanu. Jak wiemy, była to bardzo krótka chwila. Dlatego, choć większość cytatów zebranych przez Kmiecika pochodzi sprzed 10 kwietnia, książka ma jeszcze część drugą, „Śmierć do rozpuku”…

Najwięcej, co oczywiste, znajdziemy tu cytatów z Palikota. Często trafiamy na cytaty ze Szkła kontaktowego, czy audycji Figurskiego i Wojewódzkiego. Także, moim zdaniem mocno na wyrost, Szymona Majewskiego. Z publicystów często trafimy na Janinę Paradowską, zaś drużynowo – na przedstawicieli „Gazety Wyborczej”, „Polityki”, „Przeglądu” i „Trybuny”. Z drugiej strony najchętniej chyba sięga autor po wypowiedzi Jacka Karnowskiego. Pojawiają się też blogerzy i tu niestety nie oddał autor sprawiedliwości kilku „gwiazdom” naszej antykaczystowskiej blogosfery.
Bo o sieci też jest tu całkiem sporo, Kmiecik koncentruje się jednak na serwisach w rodzaju „Spieprzaj dziadu” z jednej i na publikowanych po Smoleńsku żenujących żartach z drugiej strony. Jeśli pojawia się blog, obrażający prezydenta, to jest to blog Palikota, tymczasem każdemu z czytających te słowa co najmniej kilka nicków się przypomni. Pewnie też co najmniej jedno imię i (podwójne) nazwisko…

Poza prasą, telewizją i siecią autor pisze też o kabaretach, czy reklamach, opartych na wyśmiewaniu prezydenta i jego brata. Tu jednak pojawia się w najbardziej jaskrawej formie problem, który sygnalizowałem na początku. Sporo tu bowiem powtórzeń, w większości zupełnie nieuzasadnionych. Na przykład na stronie 245 czytamy „Marek Kondrat sparodiował marcowe orędzie prezydenta w spocie reklamowym jednego z banków”, dwie strony dalej pojawia się cytat z Joanny Lichockiej, która mówi o wspomnianej reklamie. Jak gdyby nigdy nic, w następnym rozdziale znów czytamy o tej samej reklamie, tyle, że pojawia się już nazwa reklamowanego banku. Podobnie wiele razy, choć na sąsiednich prawie stronach, trafiamy na opis kpin Majewskiego z reklamówki, jaką Maria Kaczyńska wręczyła mężowi na lotnisku.

Oprócz powtórzeń pojawiają się też niestety inne drobiazgi, potęgujące wrażenie chaosu. Podział na rozdziały nie zawsze jest w moim odbiorze uzasadniony, ponieważ zdarza się, że sąsiadując ze sobą, mówią dokładnie o tym samym i spokojnie mogłyby stanowić większą całość. Czasem też pojawiają się w nich cytaty bez związku z aktualnym tematem, tak, jakby trafiły tam, bo były akurat pod ręką. Ponieważ „Przemysł pogardy” jest bardzo ważną pozycją, apeluję, by przyjrzeć się uważniej sygnalizowanym problemom, gdy szykowany będzie dodruk lub drugie wydanie.

Że będzie, wydaje mi się nieuniknione. To pozycja istotna, ponieważ pokazuje ogrom pewnego zjawiska, nawet gdy pewnych szczegółów, co naturalne, nie rejestruje. Muszę przyznać, że dla mnie, osoby skupionej od 2005 roku na internecie i prasie centroprawicowej, kilka rzeczy jednak zaskoczyło. Pewnie takie zaskoczenie czeka nie tylko mnie, bo o ile „Szkło kontaktowe” było dość uważnie przez blogerów monitorowane, o tyle już w przypadku takiej „Wyborczej” docierały do mnie raczej największe tylko wyskoki. Tu tymczasem pokazane mamy takie zwykłe, codzienne, przepraszam za słowo – dosrywanie. To, co Palikot określił uderzaniem w godnościowe podstawy prezydentury. Małe i nikczemne – dokładnie takie, jak opisać próbowano prezydenta. Niestety, zagłębiając się w to bagno, można też trochę stracić proporcje. Chwilami więc Kmiecik przywołuje wypowiedzi czy artykuły, które mieszczą się w normalnej politycznej debacie czy kabaretowej konwencji. To jednak margines, bo w latach 2005 – 2010 prawie nikt o jakość i finezję nie dbał. Opamiętanie zaś przyszło tylko na chwilę i do niektórych, choć i tu warto na przykład odnotować przeprosiny, opublikowane przez satyryka Szczepana Sadurskiego po 10 kwietnia.

Cóż, zapamiętamy jednak raczej Wałęsę i Palikota. I wiele innych osób. Ta książka w bardzo nieprzyjemny sposób uderza w poczucie sprawiedliwości czytających, które i tak każdy dzień naraża przecież na potworny szwank. Jest dokumentem plugawych słów i podłych czasów. Takich książek nie czyta się dla przyjemności. Jeśli jednak zakładamy, że poza przyjemnościami coś jednak się tu jeszcze liczy, to warto to wszystko jeszcze raz przełknąć. Autor i tak miał przecież gorzej (zakładając, ze dokonał selekcji tekstów). Co dopiero powiedzieć, gdy pomyśli się o głównym bohaterze tej książki i jego najbliższych…

o książce:
http://niepoprawni.pl/blog/394/przemysl-pogardy-zapowiedz-ksiazki-i-rozmowa-z-autorem-cz1
http://niepoprawni.pl/blog/394/przemysl-pogardy-druga-czesc-rozmowy-z-autorem

Brak głosów

Komentarze

Rano - niedobrze, humor zepsuty na cały dzień.

Wieczorem - niedobrze. Nie zaśniesz, a jak w końcu sen cię zmorzy - horror przyśnić się może.

W południe - no, ewentualnie. Ale na półce stać musi - obowiązkowo. Ze względu na gości - lemingów. . Jako broń!

Vote up!
0
Vote down!
0

Bóg - Honor - Ojczyzna!

#322975

Mam tę książkę, doczytałam do połowy i musiałam dla higieny psychicznej zrobić przerwę i przerzucić się na jakiś czas na inną lekturę ("Łańcuch poszlak" Bogdana Święczkowskiego). Niebawem do niej wrócę. Czytając myślałam sobie to, co napisałeś w recenzji: jeśli mnie to się tak strasznie czyta, to jak musiał się czuć obiekt tych obelg. Na mnie robi to wrażenie tym silniejsze, że np. nie oglądam telewizji i w ogóle bardzo ograniczam kontakt z mainstreamem i nie byłam uodporniona, zahartowana. Znałam głównie tyle, co czasem zacytowano tu albo na Niezależnej. Zgadzam się z Twoimi zastrzeżeniami. Co do powtórzeń - to dziwne, bo autor w rozmowie w Radiu Wnet twierdził, ze musiał wiele odrzucić, tyle tego miał, bo książka byłaby za gruba. Ale człowiek jest tylko człowiekiem i jak jest taka mnogość, w dodatku przerzucana, opracowywana, to można się zagapić. Autor zapowiadał następną część. Byłoby dobrze, gdyby zawarł w niej wypowiedzi po Smoleńsku.

Vote up!
0
Vote down!
0
#322976

Ta książka nie jest skierowana do ludzi , którzy oczekują " duchowych przeżyć " w trakcie jej czytania . Myślę , że książka ta jest swego rodzaju kroniką " złych " zdarzeń ostatnich lat , i tak należy ją odbierać . A kronika , jak to kronika , utrwala miejsca , zdarzenia i ludzi w nich uczestniczących , oraz chroni tę wiedzę przed zapomnieniem . Myślę , że w tym sensie jest ona bardzo pożyteczna . Dla twórców przemysłu pogardy , książka ta będzie niezmywalnym piętnem .

Vote up!
1
Vote down!
0

TYBERIUSZ

#323056

Przeprosiny miały miejsce 27.08.2010. Treść, dość kuriozalna:

Właśnie zrobiłem rachunek sumienia a propos ś.p. prezydenta. To oczywiste, byłem jednym z tych, którzy drwili z tego co robił, więc też i z niego samego jako osoby publicznej. Bo na tym polega zawód satyryka - na komentowaniu wydarzeń, zjawisk i osób, w tym polityków. Zresztą byłoby dziwne, aby satyryk ignorował pana prezydenta. Był obiektem do żartów i jeśli w Niebie podobnie jak ja, też zrobił sobie rachunek sumienia - dobrze wie, że solidnie sobie na zasłużył - pisze Sadurski. - Pewnie nic to nie zmieni, ale przepraszam. Jako satyryk i chrześcijanin. Jarosława Kaczyńskiego też z góry przepraszam, bo w jego przypadku nie zamierzam rezygnować. Podobnie, jak z satyry na wszystkich innych żyjących polityków, którzy swą działalnością zasługują, aby w satyryczny sposób komentować to, co robią - dodaje.

Przeprasza choć Lech Kaczyński "solidnie sobie zasłużył..."

Dwa tygodnie później "satyryk" publikuje coś takiego:

Jarosław Kaczyński zapomniał o bratu?

2010-09-11 10:55

W pięć miesięcy po katastrofe smoleńskiej Jarosłąw Kaczyński nie przybył do Krakowa, gdzie na Wawelu spoczywa jego brat i odsłaniano tablicę pamiątkową ku czci ofiar. Był za to pod drewnianym krzyżem stojącym pod pałacem prezydenckim w Warszawie, gdzie złożył wieniec.

 No i co ? Warte odnotowania ?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
-1

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#323261

cóż, pewnie wielu tak miało. Ponieważ w książce autor o tym nie wspomina, a ja twórczości Sadurskiego nie śledzę jakoś specjalnie, tak więc dziękuję za uzupełnienie

Vote up!
0
Vote down!
-1
#323497