Kryzys na niższych półkach
Kryzys widać w oknach zamkniętych sklepów i w zniechęconych twarzach ludzi. Czasem można go też zobaczyć po otwarciu puszki z konserwą rybną.
Konkretny przykład? Bardzo lubię produkt, który nazywa się „kabanosy z łososia”. Nie chcę się zastanawiać, ile jest tam tej ryby, zresztą – w dzisiejszych czasach przetwory z łososia są nieraz tańsze od popularnego i wciąż chyba najbardziej oczywistego na polskim stole śledzia. W każdym razie, gdy odkryłem łososiowe kabanosy, pakowano je po pięć do paczki, do której dodawano jeszcze serwetkę i torebkę bardzo smacznego pikantnego sosu. Kosztowało to bodajże 7 zł i było bardzo fajnie wymyślone od strony praktycznej, tak, by można było sobie wszystko otworzyć, zjeść i wytrzeć się serwetką za pomocą jednego zestawu.
Kilka miesięcy później zastanawiałem się już, czy zawsze były w takiej paczce tylko cztery kiełbaski, czy mi się zdawało? Gdy pewnego dnia znalazłem w niej już tylko trzy, zorientowałem się, co jest grane. Zresztą na szczęście ktoś u producenta chyba uznał, że doszło do przegięcia i ostatecznie wrócono do kompromisowych czterech, a czasem i pięciu. Tym razem o wiele krótszych.
I tak ze wszystkim. Trafiliśmy kiedyś z żoną na świetne i tanie łososie w puszkach. Tak dobre, ze można było jeść je w zasadzie bez niczego. Dziś jakieś mniej smaczne, w puszce więcej wody, a wszystko trzeba osolić. Za to dalej po 5 z groszami.
Ta sama historia powtarza się z kolejnymi rzeczami z niższej i średniej cenowej półki. Dochodzą też na nią nowe produkty, które wyglądają całkiem ciekawie, tylko, że nie da się ich jeść. Ostatnio przytrafiło mi się to z byczkami w occie. Żeby nie mówić tylko o rybach – to i takie dobre parówki, które zawsze kupowaliśmy, dalej są dobre, ale coś więcej w nich tłuszczu.
Od lat mówi się o tym, że spada jakość wędlin i serów. O rybach chyba do tej pory nie wspominano, chyba, ze pojawiała się gdzieś nieszczęsna, przemysłowa panga. Mam jednak wrażenie, że tym razem nie chodzi już tylko o tę spożywczą zasadę entropii. Raczej o to, że producenci zdają sobie sprawę, że konsumenci więcej już nie zapłacą. Dlatego obniżają jakość wyrobów, by móc sprzedawać rzeczy po starych cenach. By móc je komukolwiek sprzedawać, ponieważ przecież nie wcisną nagle tych produktów osobom, kupującym na przykład sery czy wędliny po 80 – 100 zł za kilogram. I tak właśnie kryzys miesza w puszkach na najniższej i średniej półce. Ciekaw jestem, czy to tylko moje obserwacje?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4669 odsłon
Komentarze
Re: Kryzys na niższych półkach
22 Stycznia, 2013 - 23:58
Nie wiem gdzie się zaopatrujesz, ale zmień to.
Ja kupuję praktycznie wszystko, wszystko do jedzenia, pod "Halą Mirowską", tylko nie w środku, ale na bazarze.
Mięso, wędliny, sery, jajka, warzywa, owoce, ryby, a nawet chleb.
Jesteś z W-wy, to powinieneś znać teren.
Oczywiście nie wszyscy ci sprzedawcy też są fair, ale można wybrać dobrych.
Obecnie od ponad 2 lat to w sklepach typu supermarkety, a nawet takie osiedlowe sklepy to jedynie woda mineralna, jakieś mydło i nic więcej.
I powiem więcej zostaje mi w kieszeni więcej pieniędzy i przestało się zdarzać, że jakaś żywność została wyrzucona.
This world is totally fugazi.
Andrzej.A
Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A
Autor widze ze jestes zacofany, sledz jest duzo bardziej
24 Stycznia, 2013 - 04:02
wartosciowa ryba od hodowlanego lososia i pomiatanie sledziem nie przystoi.Sledzia sie nie da hodowac jeszcze.
Hodowlany losos to taka swinia tyle ze z wody, ale karmiona dokladnie tym samy co inne hodowlane zwierzeta, wlacznie z psami czy kotami, oczywiscie naszpikowany jest ten losos wszelakej masci chemia zeby a to nie dostal grzyba czy jakis robakow plus specyfik na wzrost.Hodowlany rosnie dwa razy szybciej niz dziki nie trzeba wielkich nakladow na jego odlowy itd. dlatego tanszy.To ze na przyklad nazywa sie losos atlantycki to nie oznacza ze jest z Atlantyku, gdyz w tym oceanie lososia sie nie odlawia,chodzi o rase tylko.Losos czy np. tylapia hodowlana, a tylko taka jest na rynku nie wiele sie rozni pod wzgledem odzywczym od tucznika.
Kupuję chleb , zresztą bardzo smaczny
23 Stycznia, 2013 - 01:01
prawie zawsze w tej samej piekarni, cena na plus zmieniła się niewiele, ale chleb jest coraz mniejszy.A jak sobie radzić z kryzysem? warzywa i owoce często kupuję na giełdzie, a sery i jajka na bazarze, gdzie można spotkać okoliczne rolniczki ze swoimi wiejskimi produktami. A jak mam czas to kupuję prawdziwe wiejskie mleko i sama robię pyszny serek.
Przejść na domowe produkty
23 Stycznia, 2013 - 06:14
to jedyna skuteczna rada na pańskie słuszne, skądinąd, uwagi. Proponuję kupno ryb sote i przyrządzenia ich wg własnego pomysłu w domu. Podobnie z mięsem, od lat nie kupuję wędlin, robię je sama, na przykład peklując, marynując dobry, świeży kawałek mięsa, po czym je przyprawiam ziołami suszonymi i piekę w rękawie lub naczyniu żaroodpornym. Podobnie postępuję z drobiem, z tym, że tu preferuję pierś kurzą bądź indyczą, bo są najwartościowsze dietetycznie. Polecam domowe sposoby na przyrządzanie jedzenia, to na prawdę nie zabiera dużo czasu! Też jestem bardzo zajęta, mieszkam w dużym mieście, ale zawsze znajduję czas na przygotowanie wartościowych posiłków. Przecież jesteśmy tym, co jemy, a wielu przypadkach sami kopiemy sobie widelcem grób. Pozdrawiam, życząc miłego dnia.
mika54
mika54
23 Stycznia, 2013 - 06:23
No, tak...
Ale ten kurczak czy indyk dziś, to też takie trochę papierowe żarcie.
W dzieciństwie często jadłem kury przywożone przez wuja ze wsi. Kury, nie kurczaki. I pamiętam, że nawet piersi tych kur miały dość ciemne mięso, a nie były białe, jak śnieg.
Te dzisiejsze piersi kurczaków i indyków są trochę jak tofu w chińskiej kuchni. Dobre do różnych dań, świetnie wchłaniają różne przyprawy, choć same smaku nie mają.
W ten sposób
23 Stycznia, 2013 - 06:36
dojdzie pan do absurdu, bądź do wypraw na zdrową wieś po " ekologiczne " jedzenie. Z czegoś trzeba wybrać, z czegoś zrezygnować. Ja przyrządzam posiłki z tego ,co mi uda się kupić w sklepach, nie super marketach, lubię robić zakupy na targu, choć tam zawsze trochę drożej. A propos pańskich doświadczeń z mięsem drobiowym, ja też kiedyś byłam młoda i piękna, dzisiaj już jestem tylko piękna. Pozdrawiam. P S . a chińskiej kuchni radzę unikać, bo obca naszym żołądkom i kulinarnym zwyczajom.
mika54
mika54
23 Stycznia, 2013 - 06:50
Dzięki:-)
Mój żołądek się już od dość dawna przyzwyczaił, może nie tyle do chińskiej, co do tajskiej i indyjskiej kuchni i traktuje je na równi ze schabowym z ziemniaczkami.
byle domowe
23 Stycznia, 2013 - 06:59
wszystkie "zakłady żywienia zbiorowego" łącznie ze żłobkami i przedszkolami - do gotowania używają sody, by zmniejszyć koszty - przyspieszając gotowanie. To masakra dla układu pokarmowego. Gotujmy i biesiadujmy w domach!
Bóg - Honor - Ojczyzna!
mika54
23 Stycznia, 2013 - 08:52
Też myślałem, że to kwestia piękności, młodości i dodatkowo trzech paczek papierosów dziennie, co musiało przez lata odbić się na smaku. W moim wypadku chodziło o jajka, które kiedyś pochłaniałem w wielkich ilościach. Póżniej jakoś przestały mi smakować. I nagle trafiłem po parunastu latach, na jajka, które smakowały tak samo jak kiedyś. To potwierdza tezę pana Traube
ukłony
Mika jaka to jest ta ryba ste bylem w sklepie prosze o te rybe
24 Stycznia, 2013 - 04:18
a kobitka mi mowi ze jeszcze takiej nie mieli.
To jakis chinski rodzaj czy cus?
Zgadzam sie
23 Stycznia, 2013 - 07:46
Zgadzam sie z teza.Nieraz na przedmiesciach lub juz na wsiach okoliczne gospodarstwa raz w tygodniu oferuja swoje przydowmowe przetwory takie jak kielbasy kaszanki itp w cenach sklepowych.Trzeba jednak pokonac dystans samochodem.
Jedzenie na rynku to produkt mniejszych zakladow ale nie zawsze juz do zjedzenia.
Sieci obnizyly jakosc dramatycznie.W super i hipermarketach jesc sie nie da.
Piwo mimo straszenia ma ta sama cene ale...inny smak
Mysle jednak ze nie KRYZYS jest tu winien tylko technologia
W parowkach nie ma miesa.Jest zmielone wszelkie barachlo plus tluszcze i inne ulepszacze.W mielonym znajdziemy mase tluszczow i wody.Wszystko to by zwiekszyc objetosc i wage a wartosc odzywcza idzie w niepamiec.
Skoro w imie zysku/kiedys byla taka prowokacja TVN u z miesem ze szwedzkiego demobilu ktore mialo 30lat/kontrachenci byli zainteresowani dodawaniem go do pierozkow to znaczy ze etyka handlu nie istnieje.LICZA SIE ZYSKI I CHORUJACY KONSUMENT-TZN KONSUMENT STALE ZATRUWANY PARAJEDZENIEM
Re: Zgadzam sie
23 Stycznia, 2013 - 14:55
Kiedyś czytałam opracowanie o eksporcie/imporcie żywnościowym. Zdziwiło mnie, ze z Ukrainy sprowadzamy świńskie ogony, uszy i inne tego typu odpadki. Okazało się - że do parówek.
Proxenia ale to sa specjalne parowki nie do jedzenia !
24 Stycznia, 2013 - 04:09
potrzesz je i swieca w ciemnosci.A moga tak siwecic jeszce tysiac lata a potem nastepne tysiac tylko o polowe slabiej.
Re: Kryzys na niższych półkach
23 Stycznia, 2013 - 08:39
To prawda , że producenci "oszczędzają". Często kosztem klientów. Klienci - ci świadomi oczywiście powinni starannie wybierać producentów. Ktoś powie , że to zajmuje wiele czasu.
Przy dobrej organizacji - nie tak bardzo wiele.
Oczywiście należy kupować produkty nieprzetworzone o ile to możliwe, a także sprawdzonego pochodzenia .
Jest to trudne zwłaszcza w wypadku drobiu , który słabo znosi zamrażanie. Ale... .
Parę dni temu trafiłem na "ekologiczne" kurczaki w sklepie w sąsiedniej , podmiejskiej wsi.Certyfikowane. Wszystko jest Ok Od rasy kurczaka, jego proporcji i wymiarów, poprzez chów wybiegowy , ubój , schłodzenie tusz, lokalizację fermy itd. Pasza wyłącznie roślinna , bez GMO ( a więc prawie wegetariański;), hodowla pod nadzorem Akademii Weterynarii w Krakowie. Produkt świeży . Smak i zapach - jak wsiowy swojski. No i cena 7zł 90 gr/ kg.
Kaczki dalej kupuję "od chłopa" ale z kurczakami miałem problem. Kurczak nazywa się " kurczak podlaski". Na ladzie oczywiście leży odpowiednia ulotka.. . Wszystko jak należy.
A co do przetwórstwa mięsa , własnych wędlin i peklowania to wolę codziennie przez 2 czy 3 tygodnie obracać w kamionkowym garnku mięsko w solance niż jeść nastrzyknięte jakimś siurfaksem ścierwo wymyte w chlorze , zabarwione , wypłukane w roztworze o smaku dymu wędzarniczego i zakonserwowanego w najlepszym wypadku benzoesanem.
Jak za okupacji - pożywienie trzeba " zorganizować ze wsi" a potem samemu przetworzyć.
Nie jestem pewien czy podążam we właściwym kierunku , więc na wszelki wypadek nie zbaczam z kursu.
Re: Kryzys na niższych półkach
23 Stycznia, 2013 - 08:48
wszystko się zgadza - zgroza!!!
w parówkach doganiamy te niejadalne "Zachodnie" i nie chodzi tu o karmę dla psów.
nawet bułki są coraz bardziej puste w środku.
Mr. Budyń, mam wrażenie,
23 Stycznia, 2013 - 10:19
Mr. Budyń, mam wrażenie, że zostałeś przez niektórych nieco opacznie zrozumiany. Ja zamiast porad odnośnie miejsca zakupów i sposobów na prowadzenie kuchni powiem krótko: jeśli dobrze rozumiem masz rację! A jako, że nie jestem wielbicielem ryb potwierdzającym Twą diagnozę przykładem będzie u mnie ser. Konkretnie ser gouda Światowid w plastrach paczkowany z Biedronki. I byłem tego sera wielkim fanem - w dobrej cenie, a wyraźny, ostry smak, miękki ale nie kruchy i świetnie się topił - idealna gouda. Niestety cena stopniowo rosła i obecnie kosztuje ok 200zł. za kilo, smak niewyraźny, a ser zrobił się kruchy i ogólnie jak wióry. Przypuszczam, że zmniejszono zawartość tłuszczu, oraz skrócono proces dojrzewania. Prócz tego mam wrażenie, że weszła jakaś może unijna norma na sery i większość polskich serów typu gouda ma teraz zmniejszoną zawartość tłuszczu i przez to są wiórowate... Znalazłem zbliżony ser do tamtego w konkurencyjnym sklepie do którego mam dalej. Kosztuje tyle samo co owa gouda Światowida z Biedronki, smaczny, tłuszczu ma tyle ile trzeba...miękka i topi się świetnie.
Szkoda tylko, że niemiecki.
Pasiu
Re: Mr. Budyń, mam wrażenie,
23 Stycznia, 2013 - 10:29
Dopisuję już z komputera - tamto wystukałem na komórce...
Wniosek - jak tu już niektórzy napisali, że dużą rolę gra tu też pazerność producentów i brak zasad etycznych.
I to u polskich producentów.
No, przynajmniej z nazwy polskich, bo kto w tym Światowidzie jest właścicielem nie wiem.
Wiem tylko, że skoro konkurencyjnej, niemieckiej sieci opłaca się wyprodukować ser niemal tak smaczny jak ów dawny (sprzed ok. dwóch lat) i jeszcze przywieźć go do Polski, by sprzedawać w identycznej cenie, jak dziś Biedronka polskie wióry, to chyba bardziej chodzi o maksymalizację zysków.
Pozdrawiam - oczywiście z dyszką.
I jeszcze na marginesie dodam, że mimo rosnących cen ciężko znaleść dziś smaczny POLSKI żółty ser...od kilku lat ich jakość wyraźnie się pogarsza...mniej więcej od czasu, gdy zamiast drugiej Japonii Donaldinio zaczął u nas budować zieloną wyspę...
Pasiu
Pasiu
re: kryzys na niższych...
23 Stycznia, 2013 - 10:19
Nie, nie tylko Twoje, Budyniu...
Mniejsze bochenki chleba, mniejsze kostki masła (200 g), pakowanie w masło oleju palmowego (nigdy więcej "osełkowego masła" z Biedronki, jak będę miał ochotę na chleb z oliwą, to poleję Kujawskim z Pierwszego...)
Wędliny o zawartości mięsa niewiele ponad 60%... Robiłem kiedyś często zakupy w sklepie sieci Społem i zastanowiło mnie, skąd taki rozrzut w cenie "polędwicy sopockiej"... Rozrzut jest pochodna zawartości "mięsa w mięsie"...
No i funkcjonująca reguła: im większy zakład produkcyjny, tym bardziej g...ne wędliny... choćby dlatego, że duże zakłady maja wydajne nastrzykiwarki i dzielniej pakują wodę do tzw. "wyrobu".
pzdr,
Hun
@Hun
23 Stycznia, 2013 - 10:22
Rozpieściło życie, oj rozpieściło. A befsztyka spod siodła to nie łaska??? :-)))
Pozdrawiam koczowniczo Kolegę Blogera :-)
@Hun
23 Stycznia, 2013 - 11:37
A propos masła; w pewnym hipermarkecie trafilem na francuskie maslo, pachnace i smaczne, jak nasze kiedyś, kupowalem przez kilka dni, po czym zrobilem zapas 10 paczek i otworzywszy pierwsza w domu, przekonalem sie, że ze smaku i zapachu zostala tylko etykieta. W środku byl pospolity wyrob maslopodobny. Ciągle to maslo sprzedaja ( ok. 8zl za kostke). To jest chwyt marketingowy!
cui bono
cui bono
Re: @Hun
23 Stycznia, 2013 - 20:02
to nagminne - wypuszcza się partię pierwszej jakości, a jak chwyci upłynnia się "zapasy strategiczne".
mleko uhate kwaśne przy kasie, cebula w oleju a'la matjasy...
a dla psa woda z galaretą albo medykament na zatwardzenie, bo
odpadki poszły w serdelki. w piątek mrożona woda-filet
co jest z tą wodą?
Kuki
24 Stycznia, 2013 - 01:15
Tani wypełniacz wagowy.
Pół biedy jak to jest tylko woda.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart
Re: Kuki
24 Stycznia, 2013 - 08:21
nie ma kontroli ilości wody w żarciu
co robią inspekcje?
one...? biorą
Pamiętam gumy do żucia
23 Stycznia, 2013 - 10:29
które można było żuć bez problemu przez dwa dni i dłużej. Na noc wkładało się to do pudełeczka albo podklejało pod blatem.
Dziś gumy do żucia to jakieś ohydne cukierki nadające się do wyplucia po kilku minutach.
Ciekawostka - odkryłem kiedyś, że właściwości podobne do dawnych gum mają gumy z nikotyną, nie podaję marki, bo nie pamiętam, które konkretnie. To też było parę lat temu.
Jedzenie w jedzeniu
23 Stycznia, 2013 - 11:28
Niedawno kupilem syrop malinowy, artykuł sezonowy, że tak powiem. W domu przez szklo powiekszające przeczytalem, że zawiera 0,18% soku malinowego - slownie osiemnascie setnych procenta. Teraz chodzę ze szklem powiekszajacym do sklepow, chociaż to i tak niewiele daje, bo zawartość może mieć malo wspólnego z etykietą.
Pozdrawiam
cui bono
cui bono
synteticus - Jedzenie w jedzeniu...
23 Stycznia, 2013 - 12:09
No, to ten syrop niezly jest.
Ja trafilem kiedys na zupe rybna o pociagajacej nazwie "Fabulous Fish":
http://www.mathem.se/varor/soppor-vata/fabulous-fish-soup-500ml-kelda
Zawiera ona 0,4% owocow morza i az 0,2% ryby.
Pewnie smaczna to zupka, choc przyznaje bez bicia, ze nie probowalem.
Jakieś dwa miesiące temu w markecie "Piotr i Paweł" w Poznaniu
23 Stycznia, 2013 - 12:21
na stoisku wędliniarskim upatrzyłem sobie ładnie wyglądający kawałek szynki. Na moje pytanie, jak się nazywa i co to za rodzaj, ekspedientka odparła, że "to to" jest z - uwaga! - "prawdziwego mięsa".
Jakieś 80 zł za kilogram :)
Od trzech lat nie jem mięsa
23 Stycznia, 2013 - 12:30
To nie jest moja decyzja. Po prostu czuję wstręt i myślę , że to z powodu zawartej w nim chemii. Czasami jem jajka i śmietanę ale też nie zawsze dadzą się przełknąć.
Konkubina po polsku
Ja od trzech lat nie jem zieleniny jak mi kanarek po kawalku
24 Stycznia, 2013 - 04:16
salaty w ciagu pieciu minut wywinal orla w klatce,a chomik wylysial po marchiewce zrozumialem od razu od czego mialem ta niekonczaca sie sra...ke.
do wszystkich
23 Stycznia, 2013 - 20:38
dziękuję za wszystkie uwagi, uzupełnienia i rady. Chciałbym jednak, by było to jasne - ja nie jem tych wszystkich rzeczy, bo nie wiem, gdzie kupić lepsze, wiem, też mam sprawdzone sklepy, ale... czasami lubię zjeść i coś takiego, niektórzy tak mają, taka kulinarna perwersja ;) I stąd też obserwacja, choć i w rzeczach droższych możemy to zobaczyć, co wynika i z moich, i Waszych doświadczeń
pozdrawiam!
Nie martwcie sie do limitu nezbednego kalorji na dobe na glowe
24 Stycznia, 2013 - 04:22
Polaka jeszcze daleko.Poki co mozecie sobie popisac pozniej juz nie bedziemy mieli sily na pisanie, na tym POlega POwolna eksterminacja.