Czy My, Blogerzy, jesteśmy uzależnieni?
Moja ukochana narzeczona zwróciła mi uwagę na pewien fakt: „wstajesz rano i sprawdzasz wiadomości oraz komentarze przyrosłe przez noc. Potem każdą wolną chwilkę w pracy poświęcasz na pisanie bloga, komentowanie i inne aktywności internetowe.
Wracasz do domu i komputer wciąż otwarty. W zasadzie wszystko, co robimy jest tylko w ramach Twojej kolejnej przerwy od Internetu. Jesteś pewny, że to jest normalne? Być może jesteś uzależniony."
Faktycznie, to takie naturalne być w sieci, myśleć o kolejnym tekście na blogosferę, czytać newsy i artykuły innych, korespondować, komentować, dyskutować żywiołowo pod postem.
A gdzie życie? Czy nie przesadzamy? Czy nie tracimy z nim kontaktu w imię... właśnie, czego...? Szlifowania elokwencji, nawiązywania lub podtrzymywania kontaktów (wirtualnych), pieszczenia swojego ego?
Blogosfera żyje niczym osobny, potężny organizm. Daleko od pisku opon, dzwonienia tramwajów, krzyku dzieci w piaskownicy i muzyki na potańcówce rozgrywają się dramaty (kłótnie, obrażania, nawalanki, spory), komedie (żarciki, uwielbianki, kpiny i błyskotliwe riposty) oraz szereg różnych wydarzeń, o których świat rzeczywisty nie ma pojęcia i które, tak naprawdę, ten świat niewiele obchodzą.
Jedynym łącznikiem często jest po prostu czas. Za krótka kołderka, którą zabieramy dla Internetu naszym dzieciom, rodzinie, ukochanym czy znajomym. Zawsze znajdziemy wytłumaczenie: to nas rozwija, to prawie to samo, co siedzieć z książką, lepsze niż zwykła gapa w telewizor lub po prostu hobby, do którego mamy prawo.
Ale czy mamy rację? Czy rzeczywiście czegoś nie tracimy, nie zaniedbujemy, czy - w końcu- nie kierujemy swojej aktywności na zbyt jałowe tory? Jeśli rodziny w tym czasie nie ma obok, to nasza obecność w blogosferze jest skutkiem tej okoliczności czy - o zgrozo - może przyczyną? Jeśli nasi znajomi, rodzina, maż lub żona nie mają, o czym z nami rozmawiać, to uciekamy od tego do blogosfery (co jest formą dezercji) czy może nie dajemy im szans na wspólną dyskusję, bo nie znają stanowiska blogera X i działań blogerki Y, a aktywność internetowa dziennikarza Z ich też ma prawo nie interesować. Czy więc stając się świetnymi blogerami nie stajemy się jednocześnie kosmicznymi nudziarzami życiowymi, o wiedzy coraz większej (oby), ale destrukcyjnie mało przydatnej, na wiecznej emigracji wewnętrznej i sprawiający wrażenie introwertyków?
Czy realizując się tak na całego TUTAJ nie stajemy się winni tego TAM? Czy nic nie zaniedbujemy (chociażby pomalowania krzeseł, naprawienia kranu, kina z córką, kolacji z żoną).
Gdy dodam jeszcze, że zgodnie z najnowszymi badaniami, każdego, co spędza, co najmniej 8 godzin w Internecie dziennie można uznać za uzależnionego (TAK, TAK) i rozpoznaje się go po zagubieniu, gdy nie ma dostępu do netu i wiecznym (nawet na chwileczkę) wskakiwaniu do komputera - to czy MY, średnio lub bardzo popularni Blogerzy nie powinniśmy się leczyć? Być może większość z nas powinna uczestniczyć w jakiejś Grupie Wsparcia „AB”?
Spójrzmy na siebie, jak wyglądamy z boku. Czy naprawdę nie powinnismy skorzystać z usług psychologa?
I dwa ostatnie pytania, pierwsze-moralne: czy mądrząc się wiecznie tutaj, w blogosferze na temat „jak powinno być, co powinno się robić” nie staliśmy się hipokrytami? Być może, bowiem sami, właśnie, tą umiejętność należytego „bycia’ i „robienia” zatracamy.
Drugie - problemowe: ile może być prawdy w takim stwierdzeniu, że im ktoś bardziej aktywny i znany w blogosferze tym jest to większa życiowa fujara?
Ktoś powie: robimy dobrą robotę w sferze idei. Owszem, ale czy NIE PRZESADZAMY i czy dalej mamy nad tym kontrolę?
Podrzucam ten materiał do przemyślenia.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3248 odsłon
Komentarze
"leczenie uzależnień" to popularny i popłatny zawód (dla ludzi,
18 Września, 2009 - 15:03
...którzy nic innego nie potrafią, a chcą się czuć lepsi od innych). Nie dajmy się zwariować. Nie ma to jak Internet przy drinku i papierosku. Szkoda, że nie umiem tego łączyć na dodatek z seksem, bo nie znoszę pornografii :):):):)
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Dixi. Ja nie generuję problemu
18 Września, 2009 - 15:31
Ja zadaję pytanie - przeglądając się w lustrze.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl
nic ci nie imputuję, Łazarzu! :):):)
18 Września, 2009 - 16:13
Tak sobie kpinkuje na boczku...
8 godzin w internecie jako dowód uzależnienie to jeszcze lajcik. Na przykład, żeby być alkoholikiem, czyli klientem-frajerem poradni zwalczającej uzależnienia, wystarczy na przykład pić raz na miesiąc,pić alkohol w stężeniu większym niż 4%, mieć kaca, mieć ochotę na drugie piwo... I to nie wszystko na raz. Jeden z objawów wystarczy. Strach się bać!
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Dokładnie, to samo myślę
18 Września, 2009 - 15:31
Ta rzeczywistość ucieka gdzieś nam bokiem. Tyle, że nie z usług psychologów powinniśmy korzystać, a życia.
Bo nie teoria, a krew jakby Junger powiedział! ;-)
Kuman
18 Września, 2009 - 15:33
A jeśli osiagnie ktos taki stan, że sam oderwać się nie da rady? To co?
Nie musi być psycholog. Niech bedzie przyjaciel. Jeśli gdzieś jest.
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl
No przyjaciel juz znacznie lepiej
18 Września, 2009 - 15:39
Jak już osiągnie taki stan to tylko przyjaciel.
Mieczem potrzeba zwalczać zło, nie teorią.
E tam, to samo minie. Jak kazde zauroczenie.
18 Września, 2009 - 16:13
To taka przypadlosc mlodosci.
Pamietam, bedac mlodym zaczalem zbierac papierki z cukierkow toffi. O niczym innym nie myslalem, tylko o tym, zeby ich uzbierac 1000. Mialem juz 843 kiedy mi przeszlo. Wyrzucilem wszystko do smieci. Bez zalu.
Moze masz takich papierkow juz z 700. Powiedz o tym narzeczonej. Zeby wiedziala, ze jest szansa na inne zycie. I nie uciekla.
arka
narzeczonej niekoniecznie trzeba poświęcać więcej czasu :):):)
18 Września, 2009 - 16:19
Trzeba poświęcać go jej BARDZIEJ :):):)
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Internet rozszerza "krąg komunikacji społecznej",...
18 Września, 2009 - 16:16
.. rzecz w tym, żeby jej nie zastępował. Tylko zobacz ilu masz przyjaciół w Sieci, a choćby na Niepoprawnych.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
nie ma ma życia poza
18 Września, 2009 - 21:24
nie ma ma życia poza siecią!