Cicha wojna białoruskich kolejarzy

Obrazek użytkownika Rafał Brzeski
Świat

W cieniu dramatycznych doniesień z Ukrainy, na Białorusi toczy się cicha walka kolejarzy przeciwko siłom zbrojnym Kremla. Nie pokazują jej telewizje, ale musi być skuteczna skoro bat’ko Łukaszenka zamierza winnych karać śmiercią. 

Pierwsze doniesienia o awariach na liniach kolejowych prowadzących z Rosji przez Białoruś na Ukrainę pojawiły się zaraz na początku putinowskiej “spec-operacji”. Szef kolei ukraińskich, Aleksander Kamyszyn, dziękował wówczas “odważnym i uczciwym ludziom, którzy nam pomagają”. Spontanicznie powstała konspiracja kolejarzy paraliżowała umiejętnie ruch wojskowych eszelonów tworząc logistyczny chaos. Sabotaż systemów automatycznego sterowania sygnalizacją sprawił, że transporty jechały w ślimaczym tempie, nie tam gdzie trzeba lub czekały na bocznicach. Emily Ferris, analityk londyńskiego Królewskiego Instytutu Połączonych Rodzajów Wojsk (RUSI) uważa, że nie sposób powiedzieć na ile korki na liniach dostaw były skutkiem działań kolejarskiej konspiracji, a na ile przysłowiowego rosyjskiego “bardaku”, ale doszło do kompletnego paraliżu. W konsekwencji stanęła w miejscu z braku paliwa 60 kilometrowa kolumna pancerna, która miała zaatakować od północy Kijów i zanim dowieziono jej zaopatrzenie ciężarówkami została zdziesiątkowana przez oddziały ukraińskie. 

Działania białoruskiej konspiracji zwanej popularnie “Oporniki” rozpoczęły się kilka tygodni przed inwazją, kiedy na pogranicze z Ukrainą przyjechały wojskowe transporty zwiezione z różnych stron Rosji. Wówczas cyber-aktywiści zhakowali system sterowania ruchem i bazę danych białoruskich kolei. Uzyskane informacje i doświadczenie wykorzystali po inwazji Ukrainy tworząc w sieci “białoruską cyber-partyzantkę”, która wsparła spontaniczny ruch sabotażowy kolejarzy prowadzący współczesną wersję “walki o tory”, o której uczą w białoruskich szkołach na lekcjach historii II wojny światowej. Plaga awarii, krótkich spięć i pożarów przekaźników i skrzynek sterowniczych rozpoczęła się drugiego dnia inwazji narastała do tego stopnia, że pociągi na pograniczu poruszały się z prędkością 15-20 km na godzinę. Chaos potęgował się aż w drugiej połowie marca ruch na białoruskim odcinku kolejowego szlaku Homel-Czernichów-Kijów został kompletnie sparaliżowany. 

W połowie kwietnia władze w Mińsku informowały już o 80 aktach sabotażu i w rejonach graniczących z Ukrainą ochronę linii kolejowych przejęły białoruskie służby specjalne a resort spraw wewnętrznych zapowiedział, że upora się “szybko i z całą mocą” z grupami “terrorystów” zakłócających transport kolejowy. Przebrane dla niepoznaki w ubrania cywilne spec-patrole pilnują przede wszystkim linii Homel-Kijów. Organizacja praw człowieka Viasna poinformowała, że w marcu służbie bezpieczeństwa udało się ująć co najmniej 8 “Oporników”. Na początku kwietnia wiceminister spraw wewnętrznych Białorusi, Gienadij Kazakiewicz poinformował, że 30 marca aresztowano po ostrzelaniu czterech mężczyzn, którzy uszkodzili i podpalili centralkę sterowniczą koło stacji Osypowicze w rejonie Bobrujska natomiast 1 kwietnia ostrzelano, ciężko raniono i aresztowano mężczyznę, który uszkodził podobną centralkę w rejonie Borysowa. Aresztowanym w najlepszym razie grozi teraz 15 lat więzienia. W najlepszym razie, gdyż niższa izba białoruskiego parlamentu przyjęła projekt ustawy dopuszczającej karę śmierci nawet za “próbę zamachu terrorystycznego”, a według resortu spraw wewnętrznych sabotaż transportu jest działalnością terrorystyczną. Na Białorusi kara śmierci jest legalna a wyrok wykonywany jest według sowieckiego wzorca NKWD - strzałem w tył głowy. 

Premiera: ]]>www.tysol.pl]]>

                 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (11 głosów)

Komentarze

... jak miło się czyta takie informacje .

Mimo wszystko - bo jak widać - "szczeka" nie tylko NATO ...

Vote up!
1
Vote down!
-1

ke-fas

#1644230

Wyrazy uznania dla dzielnych kolejarzy.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1644248

Przyznaję.

Póki nie wpadł w tarapaty(jakie, do końca nie wiadomo, czyli zapewne finansowe), był kimś w rodzaju Franco.

Kluczył między Zachodem a Wschodem.

Myślałem, chopie, nie daj się wciągnąć, potrzebujemy nawozów i ciężarówek.

Teraz Musi tańczyć do kazaczoka.

I śmiem podejrzewać delikatne przymykanie oczu na kolejarską dywersję.

Dla zyskania w razie czego jakiegoś alibi.

Być może nawet i tego.

A skąd mamy wiedzieć, że np. wredna akcja przywożenia "uchodźców" na naszą granicę nie była zaplanowana na kilkukrotnie większą skalę?

By dosłownie przewrócili ogrodzenie swoją masą.

Białoruś, wielki kołchoz do niedawna prawie niezależny.

Teraz nawet to prysło.

Ale dyrektor kołchozu może kombinować coś z wyjściem awaryjnym... .

 

 

Vote up!
3
Vote down!
-1

brian

#1644257